Katechizowanie to nie łatwy chleb
Tak bardzo cieszyliśmy się, kiedy po wielu latach nauczania w salkach katechetycznych nauka religii powróciła do szkoły. Liczne katechetyczne sympozja wytyczały nam nową rzeczywistość, której trzeba było szybko sprostać. Niektórzy stawali na głowie, aby szybko zrobić specjalizację i zacząć nauczać religii w szkole. Wielu, także księży, mówiło "co nagle, to po diable". I rzeczywiście dziś, po latach obecności religii w szkole, mamy wiele pytań, wiele wątpliwości. Zgłaszają je rodzice, dzieci, młodzież. Tak często powtarzają zdanie: "To nie tak miało być. Myśmy się spodziewali, że będzie można porozmawiać, podyskutować, poszukać wspólnego języka, rozwiązań, a tu...". Nauczyciele, katecheci, księża, którzy katechizują, mówią zupełnie co innego: "Dziś są inne dzieci, inna młodzież, bardziej trudna. A po drugie trzeba przyznać, że katechizowanie to trudny kawałek chleba". Nie mamy się co oszukiwać, wszyscy jesteśmy bardziej trudni, aniżeli kilka lat temu. Zapewne poważny wpływ na naszą postawę ma liberalizm, który wdarł się do szkół, do rodzin, na katechezę. Ale cóż, nie można załamywać rąk, nie można tracić nadziei, trzeba po prostu coś robić, a o tym, że można zrobić dużo dobrego, świadczą wyniki niektórych szkół.
Uczniowie szukają autorytetów
Wiemy o tym doskonale, że oprócz prawd, które przekazujemy uczniom, trzeba jeszcze o nich zaświadczyć swoim życiem. Uczniowie bardzo często patrzą z ukrycia na swoich pedagogów, nauczycieli, katechetów, czy czasami nie występuje u nich tzw. syndrom rozdwojenia: co innego mówią, co innego czynią. W dzisiejszym świecie nie wzruszają już wzniosłe słowa. Trzeba iść dalej, trzeba o tych słowach zaświadczyć. Kilka tygodni temu jeden z ogólnopolskich tygodników podał wiadomość, że nauczyciele (także uczący religii) tracą autorytet. Dlaczego tak się dzieje? Kto zawinił? Można odpowiedzieć z całą odpowiedzialnością, że na pewno ludzie z ministerstwa oświaty. Przecież niejeden raz widzieliśmy, jak "góra" kłóci się, albo podejmuje nieroztropne decyzje na niekorzyść wspólnoty szkolnej. Uważam, że młodzi ludzie bardzo uważnie przyglądają się życiu tzw. elit, u których najwyższe miejsce w hierarchii zajmują dobra materialne. A jednak szukają prawdziwych autorytetów. Świadectwem tego jest chociażby wielki entuzjazm w czasie ostatniej pielgrzymki Ojca Świętego do Hiszpanii i spotkaniu młodych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Róbmy swoje i jeszcze więcej
Wielu katechetów i księży pytałem w czasie Wielkiego Postu o organizowanie rekolekcji wielkopostnych w szkołach. Wielu odpowiadało bardzo pozytywnie, uważając, że potrzebne są takie rekolekcyjne spotkania. Inni wzruszali ramionami i mówili z przekonaniem: "W naszej szkole to nigdy się nie uda". Owoce pracy katechizujących możemy poznać, spotykając się z ich wychowankami. I trudno się dziwić, że czasami młodzi mają o nas takie zdanie. Cieszę się, że są jeszcze w naszej diecezji i takie miejsca, gdzie praca wygląda wyśmienicie, a uczniowie mówią wprost: "Mamy prawdziwą katechezę, mamy prawdziwego katechetę, który wierzy w Boga i trochę wierzy w nas".
Aby coś powiedzieć, trzeba spróbować
Udało mi się poprowadzić rekolekcje dla młodzieży. Zrobiłem to przy pomocy ks. Zbigniewa Jaroszyńskiego. Zadawaliśmy sobie pytanie, jak zachowa się grupa młodych ludzi w kościele, kiedy będzie sama? Jak przyjmą nasze słowa, nasze nauki, nasze upomnienia? Jak zachęcić do sakramentu pokuty? Po naszym pierwszym spotkaniu mogliśmy przekonać się, że "odbieramy na tej samej fali co młodzież". Przełamanie bariery strachu, obojętności, zniechęcenia przyszło bardzo szybko. Pojawiły się pierwsze osobiste pytania i to wcale nie takie błahe. Śpiew, modlitwa, Droga Krzyżowa, Msza św., program przygotowany przez młodzież, wspólna szczera rozmowa, to wszystko zostało wpisane w program rekolekcji. Dzisiaj wiem, że rekolekcje dla młodzieży są bardzo męczące, wymagające, ale potrzebne. Takiego samego zdania jest dyrektor gimnazjum w Ciechanowcu Celina Szmurło, która obserwując zachowanie swoich uczniów, przyznaje: "Widzę, że rekolekcje naprawdę mogą wiele zmienić".