Takie mamy czasy, że Boże Narodzenie może okazać się dla kogoś rzekomo „obraźliwe”. Na razie w formie werbalnej, w „komunikacji inkluzywnej”, jak to zasugerowano w jakimś dokumencie Komisji Europejskiej, ale kto wie, czy za chwilę ktoś nie wpadnie na pomysł, że obrażają go jakiekolwiek odniesienia do wiary chrześcijańskiej. Zresztą, czy to się już nie działo i nie dzieje? I nie chodzi tylko o nieodległe czasy totalitaryzmu komunistycznego, gdy religię uznawano za „opium dla ludu”, nie chodzi o te kilka krajów (Brunei, Somalia, Tadżykistan, Arabia Saudyjska, Korea Północna, Chiny), w których i dzisiaj oficjalnie zakazano świętowania narodzin Jezusa, a naruszenie tego zakazu grozi karami, łącznie z karą śmierci. Boże Narodzenie jako święto i szerzej – wiara chrześcijańska, zaczynają przeszkadzać i „obrażać” także w tych krajach i rejonach świata, dla których nauczanie Jezusa Chrystusa stało się fundamentem życia społecznego i rozwoju cywilizacyjnego.
Reklama
Metod zwalczania chrześcijaństwa jest na świecie wiele: od wymienionych wyżej – terroru i brutalnych represji, kończących się niejednokrotnie śmiercią wyznawców Chrystusa, przez zakazy i nakazy administracyjne, czyli systemowe ograniczanie życia religijnego, często w imię postępu, równości i walki z „ciemnogrodem”, dalej przez likwidację miejsc kultu, z wyburzaniem wspaniałych gotyckich świątyń lub zmianą ich przeznaczenia łącznie, aż do wywierania presji, zawoalowanych sugestii (choćby o potrzebie „opiłowania katolików z przywilejów”), czy niewybrednych kpin z religii i wyśmiewania ludzi wierzących.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jeszcze inną metodą jest wprowadzanie zmian pojęciowych. Stąd – za wspomnianym poradnikiem unijnym – „zaleca się”, by Boże Narodzenie stało się „okresem świątecznym”, a imiona kojarzone z chrześcijaństwem, np. Maria i Jan (chociaż znane i w judaizmie, a w przypadku Marii nawet wcześniej) zastąpić np. Maliką i Juliuszem. Stąd ogłupiająca „magia świąt”, która ma tyle wspólnego z chrześcijaństwem, ile diabeł ze święconą wodą. Stąd wreszcie moda na „oryginalne” kartki świąteczne: a to Matka Boża z brodą czy Święta Rodzina w wydaniu „tęczowym”, a to „podróbka” św. Mikołaja (w czapce i butach jakiegoś krasnala, za to bez biskupiej mitry i pastorału), a to jakieś lodowisko z łyżwiarzami bez twarzy i ośmioma, cóż za przypadek, gwiazdkami na niebie.
Choć w imię wolności i utopijnej równości jesteśmy „bombardowani” argumentami za rzekomą potrzebą neutralności współczesnego świata, to jednak każdego dnia możemy dać świadectwo, że Boże Narodzenie traktujemy na serio, wierząc „w Jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami”, oraz który „dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się Człowiekiem”.