Przygotowania do referendum w sprawie naszego członkostwa w Unii Europejskiej bardziej przypominają konkurs piękności niżeli debatę nad przyszłością Polski. Z bilbordów uśmiecha się do
nas para prezydencka i kierowca rajdowy, i aktor, i studentka. Wszyscy zapewniają, że są Europejczykami. Jakby ktoś to kwestionował. Ja też jestem Europejczykiem, bo Azjatów w naszej
rodzinie nie było, ale nie widzę powodów żeby o tym pisać na płotach.
Zamiast rzetelnej informacji, tak zwolennicy, jak i przeciwnicy integracji uprawiają kampanię reklamową, często uciekając się do niemoralnych chwytów. Ostatnio większość naszych mediów, nawet
tych katolickich, przemilczała np. projekt unijnej dyrektywy z końca kwietnia br., która w zaproponowanej wersji daje między innymi prawo zamieszkania w Polsce nie tylko małżonkom naszych
rodaków, ale na równi z nimi także partnerom homoseksualnym, jeśli np. zawrą związek w Holandii. Polski ambasador oprotestował ten projekt jako bardzo niepolityczny przed naszym referendum,
a media zachowały się "politycznie". I skąd mieć pewność jaka będzie Unia, do której wstąpimy dopiero za rok i jakie przepisy zostaną w niej wprowadzone w międzyczasie?
Należę do większości społeczeństwa - udowodniły to kwietniowe badania opinii publicznej - która odczuwa brak obiektywnej informacji o warunkach członkostwa, by podjąć odpowiedzialną decyzję.
W tym kontekście śmieszą mnie pytania kolegów - dziennikarzy, próbujących wymusić na biskupach po ostatniej konferencji oświadczenie, że brak udziału w referendum jest grzechem. Bo choć jako
obywatele nie możemy unikać brania odpowiedzialności za losy Ojczyzny, to podstawowa zasada teologii moralnej zabrania podejmować działania pod wpływem sumienia niepewnego. Na polowaniu nie wolno
strzelać, dokąd nie wiadomo, co wystaje zza drzewa: ogon lisa czy czapka kolegi.
Na tle innych wiem o Unii sporo, bo jako dziennikarz mam lepszy dostęp do informacji, a i angielski znam nie gorzej od Premiera i od niektórych pracowników Telewizji Polskiej. Mimo
tego odczuwam brak rzetelnej informacji. Co ma jednak powiedzieć przeciętny Kowalski, jeśli dostaje wyłącznie propagandę? Zostanie w domu, żeby nie zrobić głupstwa. Bo tu nie chodzi o kupno
proszku do prania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu