Krzysztof Tadej: W chwili, gdy rozmawiamy, nadal trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Zdjęcia i krótkie filmy z Charkowa są przerażające. Świat obserwuje piekło na ziemi. Jaka jest obecnie sytuacja w Charkowie?
Bp Paweł Gonczaruk: Ludzie są przerażeni. Rosjanie ostrzeliwują miasto. Bomby i rakiety spadają na dzielnice mieszkaniowe. Po co oni to robią? Mam wrażenie, że chcą zabić jak najwięcej osób i zniszczyć jak najwięcej budynków.
W środę 2 marca kilka tysięcy ludzi przyszło na dworzec i czekało na pociąg ewakuacyjny. Rosjanie zaczęli strzelać. Strzelali, żeby zabić. Działają perfidnie, nie zważają na nic. Na przykład ostrzelali budynek, w którym były niewidome dzieci z rodzicami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wielu mieszkańców wyjechało z miasta, ale duża część została. Są tacy, którzy nie mają możliwości wyjazdu, bo np. nie mają samochodu. Zostały też osoby starsze, schorowane. Niektórzy są w takim stanie, że leżą w mieszkaniach. Nie mogą chodzić. My, kapłani, do nich jeździmy. Zawozimy leki i żywność. Przejazd przez miasto jest bardzo niebezpieczny, ale ci ludzie na nas czekają. Trzeba to zrobić. Jeśli im nie pomożemy, nikt im nie pomoże.
W miarę możliwości zajmuję się ewakuacją ludzi. Gdy przejeżdżam przez puste ulice, widzę dramat Charkowa – zniszczone bloki, domy, rozbite budynki administracji, policji, służb bezpieczeństwa.
Reklama
To rzeź niewinnych ludzi...
Dokładnie tak. Charków we krwi – tak można to nazwać. Poza ostrzałem rakietowym i z samolotów trwają walki uliczne. Często słychać strzały. Okazało się, że Rosja przerzuciła w grudniu i styczniu dużo grup dywersantów do różnych ukraińskich miast, w tym do Charkowa. Wynajęli mieszkania i czekali na sygnał. Obecnie wychodzą i dokonują różnych zbrodni. Dlatego wprowadzono godzinę policyjną i wojsko razem z policją starają się ich wyłapać.
Działają jeszcze sklepy?
Prawie wszystkie są zamknięte. Niektóre są otwierane na kilka godzin, ale nic w nich nie ma. Jak coś pozostało, to przed sklepem są ogromne kolejki. Na razie mamy jeszcze prąd i wodę. Udało mi się zdobyć trochę jedzenia w innym mieście, mamy więc jakiś zapas. Co będzie dalej? Nikt nie wie. Dobrze, że teraz rozmawiamy, bo za chwilę może nie być prądu i nie będę mógł naładować telefonu.
Co jest dla Księdza Biskupa najtrudniejsze w tym czasie?
Wszystko jest wstrząsające. Na przykład sytuacja, gdy wywożę ludzi z miasta. Za mną jedzie kilka samochodów, w których są dzieci i dorośli. W każdej chwili mogą paść strzały. Przejazd po ulicach Charkowa musi być błyskawiczny. To wiąże się z ogromnym napięciem. Po zawiezieniu ich do bezpiecznego miejsca wracam do miasta. Często trwa ostrzał. Działamy w ogromnym stresie. Każdy wyjazd może oznaczać zakończenie życia.
Reklama
Codziennie Ksiądz Biskup wywozi ludzi z miasta?
Prawie codziennie. Trzeba wywozić ludzi, żeby ratować ich życie. Wcześniej musimy to zorganizować. Na przykład przyjeżdża ktoś do nas i mówi, że ma jeszcze dwa, trzy wolne miejsca w samochodzie. Jadę wtedy np. do innej części miasta po osoby, które proszą, żeby je wywieźć. Przywożę je, a potem wywożę. Po takim jednym wyjeździe czuję się tak zmęczony, jakbym pracował fizycznie przez cały tydzień. Ale nie poddajemy się, modlimy się.
Msze św. odprawiane są w piwnicach, w schronach?
Jeszcze niedawno odprawialiśmy Msze św. w katedrze, ale było to już bardzo niebezpieczne. Jak odprawialiśmy je wieczorem, światło było włączone, a nad katedrą latały rosyjskie samoloty. Teraz Msze św. odprawiamy w kaplicy, w kurii.
Podobno powiedział Ksiądz Biskup, że jest gotowy oddać życie, a nie opuści Charkowa...
Tak, to moje słowa. Nadal jestem na miejscu i nie zamierzam wyjeżdżać z miasta. Będę tu do końca. Do końca będę pomagał. Pozostanę z ludźmi. A jeśli taka będzie wola Boga, to... jestem gotowy oddać życie.
Reklama
Rok temu, podczas kazania w Lublinie, mówił Ksiądz Biskup do świeckich: „Macie być światłością świata. Macie być solą tej ziemi. Po przyjęciu Najświętszego Sakramentu wyjdźcie z kościoła i reprezentujcie Boga”. Dzisiaj w szczególny sposób znakiem Boga dla wierzących i niewierzących stali się księża na Ukrainie...
W naszej diecezji księża zostali w miejscach najbardziej zaciętych walk, np. w Mariupolu, w Pokrowsku, w Konotopie czy tu, w Charkowie. Oni nie tylko tam są, ale też bardzo aktywnie działają. Dają świadectwo. W ich sercach płonie ogień, którego nie może zgasić nawet niebezpieczeństwo śmierci. To jest przepowiadanie Ewangelii czynami – pomaganiem, wspieraniem ludzi. Pomagają nie tylko katolikom, ale wszystkim mieszkańcom. Życzę księżom, siostrom zakonnym, żeby nadal byli wypełnieni Bogiem i dalej płonęli miłością, która przezwycięża wszystko. Przezwycięża strach, śmierć, potrzebę bezpieczeństwa czy komfortu.
Co chciałby Ksiądz Biskup powiedzieć Polakom?
Rozpoczęliśmy niedawno Wielki Post. Polacy, ale i inni ludzie na świecie powinni się zastanowić, co jest prawdziwą wartością w ich sercu. Czy mam w sercu to, czego nigdy nie stracę, czego nawet śmierć nie może mi odebrać? Co jest dla mnie największą wartością? Czy Bóg jest moją największą wartością?
Przy tej okazji chcę podziękować Polakom za tak liczne wspieranie uchodźców z naszego państwa. Miłość to ofiarność. Oznacza rezygnację z czegoś. Dziękuję za tę miłość, za okazywane dobro. I życzę pokoju. Niech pokój będzie w waszych sercach i niech promieniuje na cały świat. Ten wielki dramat, który dzisiaj widzimy w Charkowie i innych miejscach Ukrainy, jest skutkiem odrzucenia Boga. Jeśli Go odrzucimy, jeżeli nie będzie On dla nas istotny, to sprowadzamy na siebie demona śmierci, który niesie spustoszenie. Zabiera rozum, zniewala człowieka, zniewala innych. Dlatego życzę zachowania wewnętrznej wolności dla Boga. Niech Bóg wszystkim błogosławi!
Bp Paweł Gonczaruk - ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej w Ukrainie