Włodzimierz Rędzioch: Przez prawie 20 lat był Eminencja jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II. Jak Ksiądz Kardynał przeżywał dni agonii papieża, w ostatnich dniach marca i na początku kwietnia 2005 r., w czasie gdy tłumy ludzi gromadziły się na placu św. Piotra?
Kard. Camillo Ruini: Ostatnią wizytę Janowi Pawłowi II złożyłem rankiem w ostatnim dniu jego życia. Wszedłem na chwilę, aby odmówić modlitwę i otrzymać jego błogosławieństwo, ale widziałem go tak zmęczonego, że nie zatrzymałem się na długo w jego pokoju. Wieczorem byłem u siebie w mieszkaniu, u św. Jana na Lateranie, i modliłem się, gdy w telewizji podano wiadomość o śmierci papieża. Udałem się natychmiast do Watykanu. W tym samym czasie przyszedł do papieskiego apartamentu kard. Joseph Ratzinger. Wkrótce potem abp Stanisław Dziwisz i s. Tobiana wprowadzili nas obu do pokoju, gdzie leżał zmarły Ojciec Święty. Zatrzymaliśmy się tam na modlitwę.
Kiedy wyjechałem z Watykanu, widziałem wszędzie modlących się ludzi. Bardzo mnie to podniosło na duchu, gdyż oznaczało, że ludzie zrozumieli świętość i wielkość tego papieża oraz że jego świadectwo wiary i miłości, wielkie dobro, które uczynił w ciągu 26 lat pontyfikatu, pozostawiły głęboki ślad w ludzkich duszach i w przyszłości jeszcze wydadzą wiele owoców.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Po śmierci Jana Pawła II cały świat chciał oddać mu hołd i pożegnać go po raz ostatni. Czekano w kilometrowych kolejkach, by wejść do Bazyliki św. Piotra. To niezwykłe, że miliony ludzi z całego świata odczuwało tak silną więź ze zmarłym papieżem...
Gdy odwiedzałem z Janem Pawłem II parafie Rzymu, doświadczyłem niejako na własnej skórze, jak wielką sympatią ludzie go darzyli i jak mu byli oddani. Dlatego nie byłem zdziwiony widokiem tych niekończących się kolejek oczekujących, by pożegnać go po raz ostatni. Z pewnością to zjawisko było imponujące i zarazem zdumiewające – nigdy wcześniej nie widziano tak wielkich rzesz ludzi, którzy chcieliby pożegnać zmarłego papieża, co wiązało się z tak dużymi emocjami.
To, że Jan Paweł II w czasie swojego pontyfikatu odwiedził wiele krajów świata i wiele włoskich diecezji, jest z pewnością jednym z powodów, dla których tak wielu ludzi go pokochało. Ale trzeba też przypomnieć wielki urok, który z niego emanował – to był wyraz jego świętości i niezwykłego człowieczeństwa.
Pogrzeb Jana Pawła II był największym w historii zgromadzeniem przywódców politycznych i religijnych – przybyły delegacje najwyższego szczebla ze 159 państw, obecni byli przedstawiciele organizacji międzynarodowych. Hołd Janowi Pawłowi II składał niemal cały świat.
Jan Paweł II był papieżem całkowicie utożsamianym z apostolską i ewangelizacyjną misją Kościoła. Nie zajmował się bezpośrednio polityką, odgrywał jednak wielką rolę na międzynarodowej scenie politycznej. Moje myśli biegną w stronę Polski i Solidarności – związku, który odważył się rzucić wyzwanie władzy komunistycznej przy zdecydowanym poparciu papieża. Nic więc dziwnego, że na jego pogrzeb przybyli najwyżsi przedstawiciele wielu państw, a także reprezentanci Kościołów i wspólnot chrześcijańskich oraz innych religii.
Śmierć i pogrzeb Jana Pawła II były dla Kościoła katolickiego prawdziwą kulminacją, powiedziałbym: szczytem jego ewangelicznej wiarygodności, autorytetu i zaufania. Świętość zmarłego papieża oświeciła cały Kościół.