22 czerwca w uroczystość Bożego Ciała wyruszyły wspólne procesje wszystkich głogowskich parafii i połączyły się gwiaździście w centralnym punkcie miasta, a następnie podążyły w kierunku kolegiaty. Mszy św. na zakończenie procesji przewodniczył bp Adam Dyczkowski. Nawiązując do znaku Wielkiego Jubileuszu mieszkańcy miasta przeszli przez drzwi kolegiaty, obejrzeli romańską kryptę i zapoznali się z faktycznym stanem odbudowy. Przy wyjściu członkowie głogowskich wspólnot Odnowy w Duchu Świętym rozprowadzali okolicznościowe cegiełki jako dar głogowian na odbudowę kolegiaty. Zebrano 14 tysięcy złotych. Wieczorem przy historycznych murach z inicjatywy Radia Głogów Plus odbył się koncert Grzegorza Turnaua. Jednocześnie Głogowianie zebrali 2715 podpisów pod petycją do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z prośbą o wsparcie dzieła odbudowy tej świątyni. O pracach związanych z odbudową zabytkowej kolegiaty z ks. proboszczem prał. Ryszardem Dobrołowiczem i mgr. inż. Leszkiem Linkiem - kierownikiem budowy rozmawiają redaktorzy Radia Głogów Plus.
RADIO GŁOGÓW: - Dlaczego zadecydował Ksiądz Prałat o odbudowie kolegiaty?
KS. PRAŁ. RYSZARD DOBROŁOWICZ: - Z kolegiatą byłem związany emocjonalnie od pierwszych dni mojego pobytu w Głogowie w 1972 r. Zawsze ten kościół postrzegałem jako jeden z najpiękniejszych w Głogowie i najważniejszych w historii po katedrze wrocławskiej. Jednocześnie jawił mi się jako świadectwo kultury polskiej i chrześcijańskiej na Dolnym Śląsku. Bolałem też nad tym, że ta kolegiata stoi w ruinie i jest chyba skazana na zniszczenie. Po powrocie do Głogowa w 1979 r. - kiedy kończyłem budowę kościoła na os. Kopernika - podejmowaliśmy starania o budowę nowego kościoła na os. Piastów. Pamiętam jak pojechaliśmy razem z ks. prał. Kutzanem do Dyrektora Wydziału Spraw Wyznań w Legnicy po to, aby prosić o pozwolenie na budowę. Dyrektor wtedy powiedział: Dobrze, daję słowo, że Kościół otrzyma pozwolenie na budowę nowej świątyni, ale tylko wtedy, gdy podejmie się odbudowy kolegiaty. Mówił to zapewne dlatego, że nie wierzył, iż znajdzie się taki szaleniec, który się tego zadania podejmie. Siedząc wtedy w jego gabinecie pomyślałem, że jest to ogromna szansa i muszę te szansę wykorzystać. Najpierw szansa na otrzymanie pozwolenie na budowę kościoła na os. Piastów, które potrzebowało kościoła jak powietrza, jak chleba, żeby żyć i, po drugie, zrodziła się możliwość realizacji marzeń z poprzednich lat o odbudowie. I wtedy w tym gabinecie powiedziałem: dobrze, ja się za to zabiorę. Reszta już była prosta, oczywiście musiałem do tego przekonać księdza biskupa i nie ukrywam, że bp Wilhelm Pluta - kiedy mu o tym powiedziałem - był przeciwnikiem takiej idei. Powiedział, że nie stać nas na ratowanie zabytków dla samej idei ich ratowania. Decyzję podjął dopiero bp Józef Michalik, który w pierwszych dniach swojego pasterzowania w diecezji po przyjeździe z Rzymu odwiedził Głogów i pozwolił się zaprowadzić na kolegiatę. Gdy mu powiedziałem o planach odbudowy, stojąc na tych ruinach w środku, parząc na te rosnące drzewa w pewnym momencie - widziałem też łzy w jego oczach - wyciągnął portfel z kieszeni, wyjął wszystkie pieniądze i powiedział: to jest pierwsza cegiełka: działaj.
- Dlaczego ten kościół nazywamy kolegiatą?
- Ta świątynia otrzymała taki tytuł bardzo dawno
ze wzglądu na szczególne znaczenie w tym środowisku.
Takim tytułem bywają obdarzone kościoły ze względu na znaczenie
dla danego rejonu, na swoją historię, ale też i funkcję, jaką pełnią.
Kolegiata była siedzibą archidiakonatu głogowskiego. Niemcy mówili
o niej Domkirche, co w wolnym tłumaczeniu znaczy katedra, i to słowo
oddaje jakiś sens. Może w przyszłości kolegiata stanie się katedrą
czyli kościołem biskupim.
- Dlaczego odbudowa trwa tak długo?
- Najpierw dlatego, że jest to zadanie bardzo trudne.
Podejmując się odbudowy, nie sądziłem, że jest tak zniszczona. Skala
zniszczeń była potworna. Nie tylko wojna ją zniszczyła, ale i ludzie
- w czasach powojennych - ze swoim barbarzyństwem, bestialstwem.
Często niszczono wszystko co było piękne. Więc skala prac, jakie
trzeba wykonać była i jest niewyobrażalna i niezwykle kosztowna.
Jeśli więc istnieje jakiś powód, który wydłuża budowę, to przede
wszystkim względy finansowe. Z dawnych obietnic władz miasta, konserwatora
zbytków niewiele wynika. Władze miasta wspierają swoją pomocą symbolicznie.
Do tej pory odbudowa kosztowała około 6 milionów nowych złotych,
a władze miasta przeznaczyły - włącznie z tym rokiem - 440 tysięcy.
Konserwator praktycznie nie dał ani grosza, oprócz pieniędzy na likwidację
skutków powodzi.
Odbudowujemy kolegiatę dzięki dotacji Fundacji Współpracy
Polsko-Niemieckiej, dzięki ogromnemu zaangażowaniu parafian z kolegiaty
i parafii Matki Bożej Królowej Polski i dzięki ofiarności bezimiennych
ofiarodawców. Jakkolwiek w tej chwili nie ma żadnych trudności technicznych,
niezbędne są pieniądze. Żeby prowadzić wojny - jak powiedział Napoleon
- potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy. Tak samo,
żeby kolegiatę przywrócić do dawnej świetności, oprócz dobrej woli,
potrzeba pieniędzy.
- W jaki sposób udaje się rekonstruować świątynię zgodnie z oryginalnym planem budowli?
MGR INŻ. LESZEK LINK: - Posługujemy się polską szkołą ratowania zabytków. Głównym projektantem i konsultantem kolegiaty jest prof. Olgierd Czerner, który specjalizuje się w rekonstruowaniu zabytków, jest także członkiem Światowego Stowarzyszenia Opieki nad Zabytkami (ICOM). Dokumentacja techniczna dotycząca odbudowy zabytku, a opracowana pod jego autorstwem, otrzymała pozytywne opinie ministerialne, państwowych służb ochrony zabytków, w tym Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. W oparciu o tę dokumentację zachowujemy wszystkie historyczne wątki, mimo że ingerujemy ze współczesną techniką budowlaną. Należało wykonać wiele badań architektonicznych i historycznych. Trzymamy się też twardo zasady primum non nocere wiedząc, że absolutnie nie możemy zaszkodzić tej historycznej budowli. Każdy więc detal architektoniczny, a nawet część muru zostały szczegółowo przebadane według wartości kulturowej i historycznej. Chcemy uszanować i zachować historię. Stosując techniki współczesnego budownictwa, przywracamy jedynie zdolność nośności konstrukcyjnej budowli, jednocześnie odtwarzając jej bryłę. Sięgamy też do bogatej ikonografii zawartej w przekazach książkowych i fotograficznych. Jestem przekonany, że te wszystkie prace pozwolą przywrócić architekturze budowli jej pierwotny stan.
- W jaki sposób zabezpieczono rozchodzące się ściany świątyni?
- Kiedy zwykle chcemy zwinąć kartkę papieru w rulonik, zakładamy na nią tzw. gumkę recepturkę. Podobny mechanizm zastosowaliśmy do ratowania ścian przed ich rozchodzeniem. W mury kolegiaty wmontowane zostały - po obwodzie budynku na trzech poziomach - ściągi stalowe o 4 centymetrowej średnicy, które napinaliśmy, podobnie jak struny w instrumencie. Następnie zalano je betonem w bruździe ściany, a potem wylicowano mury zabytkową gotycką bądź romańską cegłą. Kiedy ogląda się mury, nie widać po tej operacji żadnego śladu. W ten sposób ściany nie zostają zniszczone, a zwieńczone dodatkowo na koronie murów żelbetonowym wieńcem otrzymały pełną zdolność nośności konstrukcyjnej. Należy dodać, że została przeprowadzona także drobna kosmetyka wypełnienia wszystkich szczelin zaczynem cementowym i odpowiednimi klejami, które wzmocniły popękane mury. Wydaje się to wszystko prostym zabiegiem. Jestem przekonany, że na pewno bardzo skutecznym, choć też i pracochłonnym. Należało bowiem wpierw małymi odcinkami odkuwać bruzdy, a następnie z mozołem dopasowywać historyczne cegły. Mam jednak satysfakcję, że wszystkie trudności zostały pokonane i mogę zapewnić, że ściany i wieża są zabezpieczone.
- W jaki sposób udało się uratować niektóre detale architektoniczne?
- W ratowaniu detali architektonicznych wykazaliśmy się szczególnym pietyzmem. Przed przystąpieniem do prac budowlanych obudowaliśmy drewnem istniejące relikty, żeby ich nie uszkodzić. Chodzi głównie o elementy z piaskowca, które zachowały pewną ornamentykę. Nie zachowało się ich za dużo. Kolegiata była dość zniszczona przez działania wojenne i grabież. Jednak te detale, które utrzymały się i te wydobyte z gruzu zabezpieczono i dokładnie zinwentaryzowano. W przyszłości mamy pragnienie, by wróciły na swoje miejsce. Mamy dokładnie zaznaczone, w których miejscach kolegiaty zostały znalezione. Detale gzymsów wykonanych z piaskowca zostały w części odkute i uzupełnione. Mam jednak świadomość, że dużym problemem będzie odtworzenie maswerków* okiennych, w których zamierzamy umieścić witraże.
* Maswerk - dekoracyjny podział okna w budowli gotyckiej. Maswerk
składał się z elementów geometrycznych wykonanych w cegle lub kamieniu (
koła, odcinki koła, stylizowane liście, "rybie pęcherze"). Maswerki
stosowano do wypełniania otworów okiennych, rozet, balustrad i in.
elementów architektonicznych, był też spotykany jako motyw dekoracyjny
w rzemiośle artystycznym, np. złotnictwie, meblarstwie.
Więcej informacji nt. historii kolegiaty i jej odbudowy
można zaczerpnąć ze stron internetowych opracowanych przez Radio
Głogów Plus: http://www.radio-glogow.pl/kolegiata/index.htm
Pomóż w rozwoju naszego portalu