"Chciałbym Go spotkać,
sen mej jawnie szalonej wiary, i w pokorze
Powiedzieć tylko: Boże, Boże,
I modlić się jak dawniej".
("Marzenia" S. Ady)
Pragnienie spotkania Tego, który jest dla człowieka największą Tajemnicą, mocno wrośnięte jest w ludzką naturę. Na całej szerokości swego osobowego bytu człowiek natrafia na takie miejsca, które
jak spękana gleba potrzebują "ożywczego deszczu", którego krople przeniknęłyby i na trwałe wypełniłyby ludzkiego ducha. Człowiek, który w Bogu odnajduje trwały fundament oraz sens, czyni wszystko,
aby wejść w trwały związek z Bożą tajemnicą, z którą zresztą nieuchronnie łączy się jego własna tajemnica. Wielkość człowieka polega właśnie na ciągłym odkrywaniu tej niezmiennej prawdy,
że życie każdego streszcza się w misterium Boga. W tej perspektywie, w nieustającym zapatrzeniu na Boga, człowiek staje się piękniejszy. Tym pięknem zaczyna emanować, a przez to dawać
świadectwo prawdom o najdonioślejszym znaczeniu, takim jak: miłość, prawda, piękno. Te prawdy można przyjąć albo odrzucić. Nie ma półmiłości, półprawdy, półpiękna. Wypośrodkowanie jest niemożliwe
do zrealizowania. "Tak-tak" "nie-nie" ma być bez światłocienia. Światłocień (szukanie kompromisów) jest parawanem, za którym łatwo można się schować i grać wobec innych komedię pozornej świętości,
która jest tak naprawdę pustą teatralnością i fasadowością obrażającą świętość Boga.
Mawiał Grek Zorba z powieści N. Kazandzakisa, że: "Bóg co chwila przybiera inne oblicze i chwała temu, kto potrafi rozpoznać Go pod każdą z tych postaci". Na różnych frontach ludzkiej
aktywności winno się rozpoznać Boga, którego obecność "rozprzestrzeniła się wszędzie i tak nas otoczyła, tak głęboko przeniknęła, że nie pozostaje nam już miejsca, by paść przed Nią na kolana (...).
Wstępując na niebiosa po zstąpieniu do piekieł tak napełnił On sobą wszechświat we wszystkich kierunkach, że odtąd nie można już od Niego uciec". (Środowisko Boże, P. T. De Chardin). A zatem
jest w człowieku ciągła potrzeba szukania Boga, który jak Ojciec z miłością wesprze, pomoże i wskaże szlak, na którym człowiek odkrywa życie i wieczność. Czy każdy jest gotowy przyjąć
tę prawdę i żyć według jej wskazań? Jest trochę prawdy w tym, co napisał o chrześcijanach H. Heine: "dawno wyschła na nich woda chrzcielna". Coraz szersze kręgi tych, którzy należą do Kościoła,
zaczynają kultywować narcystyczne celebrowanie swojego "ja" oraz pozować na salonowych arystokratów, którzy z pogardą patrzą na resztę świata i nie czują już potrzeby bycia solidarnym z tymi
wszystkimi, którzy potrzebują życzliwego otwarcia.
Na szlakach naszego pielgrzymiego trudu spotykamy takie grupy, które lekceważą wartości duchowe, zapominając, że taka postawa prowadzi do jakiegoś psychicznego zapętlenia. Rodzi się problem takich
postaw, w których wolimy raczej zdobyć się na luksus łatwej krytyki niż podejmować odpowiedzialne decyzje. Taka atmosfera prowadzi tylko do potwierdzenia starej maksymy, że "homo hominis lupus est"
(człowiek człowiekowi jest wilkiem). Obca naszej egzystencji powinna być "filozofia motylka" fruwającego z kwiatka na kwiatek. Mocno musimy trwać w tym, w co święcie jeszcze wierzymy i uprawiać
żywotność ducha. Taka postawa jest często wędrówką pod prąd. Jednak każdy z nas wśród codziennych napięć i rozterek musi być świadkiem wartości z innego świata. Domaga się to wyjścia z ciasnego
koła agresji, zazdrości, odwetu, zaprzestania praktyki pisania w naszym życiu osobistych dziejów grzechu oraz wyjścia z okopów swojego egoizmu, bo "przecież nie jesteśmy tu - na ziemi - za karę".
Warto w tym miejscu przypomnieć sobie, że chrześcijanin to obywatel miasta już Nowego, miasta Boga, Nowej Jerozolimy i Rodziny Boga, zatopiony w głębiach Trójcy Przenajświętszej i uczestniczący
w liturgii w Duchu Świętym. W tym wszystkim trzeba umieć się odnaleźć, a ponad nieszczęściem każdej chwili nauczyć się spoglądać na "nowe niebiosa i nową ziemię", które zainaugurował
Mesjasz - łagodny, mądry i miłujący pokój. W trudach dnia codziennego trzeba również pamiętać o konieczności zachowania własnej indywidualności, bo zewsząd czyha na nas sztampa, gotowy,
bezmyślny wzór, podsuwany przez nieustające festiwale kulturowego banału i promowany na polskich paradach politycznej próżności, a przenikający tak łatwo wrażliwe tkanki, z których utkana
jest nasza natura. Przypomnijmy jeszcze raz, że życie chrześcijańskie objawione jest w Biblii jako "wspaniała budowla, którą należy nie tylko czcić, ale w której trzeba zamieszkać" (P. Claudel).
Pomóż w rozwoju naszego portalu