Nigdy chyba w dziejach tego małego, urokliwego miasteczka nie zjechało tu tylu znamienitych gości. O godz. 15.00 na murawę stadionu Zespołu Szkół wybiegły drużyny w składzie:
"Orły"- Zygmunt Kalinowski, Zdzisław Kapka, Mirosław Bulzacki, Andrzej Iwan, Karol Kardysz, Andrzej Zgutczyński, Leszek Ćmikiewicz, Grzegorz Lato, Kazimierz Kmiecik, Tomasz Korynt, Jan Furtok, Stefan
Majewski; księża: Sławomir Wentczuk, Adam Safiańczuk, Ireneusz Izdebski, Jerzy Gancarz, Robert Zawadzki, Maciej Łukaszewicz, Mariusz Rosłon, Jarosław Rosłon, Krzysztof Dobrogowski, Grzegorz Herman, Tomasz
Żukowski, Dariusz Frydrych, Robert Grzybowski, Krzysztof Janowic.
Tuż przed meczem przed trybunę honorową zajechał samochód z Kazimierzem Górskim, który został powitany owacyjnymi brawami przez licznie zgromadzoną na stadionie publiczność (ok. 2000 osób).
Natomiast bp Antoni Dydycz w kierunku trybuny honorowej udał się pieszo w towarzystwie dziekana brańskiego, ks. prał. Romana Wodyńskiego i przedstawicieli władz miasta.
Przez całą drogę pozdrawiał licznie zgromadzoną grupę dzieci i młodzieży. Mecz wrzuceniem piłki rozpoczął Ordynariusz Drohiczyński, a reszta dokonywała się za sprawą piłkarzy.
W niespełna dwie minuty od rozpoczęcia gry księża przeprowadzili szybką i składną akcję, po której za sprawą ks. R. Zawadzkiego objęli prowadzenie. Bramkarz Kalinowski nie zdążył
"zaaklimatyzować" się w bramce, a już było 1: 0. W miarę upływu czasu drużyna "Orłów" rozkręcała się i umiejętności piłkarskie byłych reprezentantów Polski
zaczęły brać górę nad młodzieńczą fantazją. Zepchnięci do defensywy księża bronili się dzielnie. Bramka dla "Orłów" wisiała w powietrzu. Poczynający coraz śmielej w polu karnym księży
Jan Furtok wyrównał na 1: 1, który podwyższył w drugiej połowie, ustalił wynik meczu z rzutu karnego na 3:1.
Niektórzy piłkarze grający w drużynie K. Górskiego byli dwukrotnie starsi od swoich przeciwników, ale umiejętności piłkarskie, jakie nabyli grając przed laty w reprezentacji
kraju pozostały prawie takie same. Z pewnością przygotowanie kondycyjne było przewagą młodych księży lecz technika i boiskowe obycie to perfekcjonizm w wykonaniu dawnych
mistrzów. Kazimierz Kmiecik jak za dawnych lat robił wiele zamieszania w drużynie przeciwników. Lesław Ćmikiewicz doskonale kierował grą swoich kolegów pełniąc rolę libero. W przerwie
wiele osób bawiło się w łowców autografów. Najbardziej oblegany był trener K. Górski, twórca największego polskiego sukcesu piłkarskiego. Ponad osiemdziesięcioletni trener - legenda rozdawał
wszystkim autografy.
Kazimierz Górski urodził się - w 1921 r. we Lwowie. W latach 1936-1939 był zawodnikiem RKS, Spartaka i Dynama Lwów. Po wojnie do 1950 r. grał
w Legii Warszawa. W 1948 r. był reprezentantem Polski w piłce nożnej. Największe sukcesy jako trener - selekcjoner drużyny narodowej osiągnął w 1972 r.
zdobywając złoty medal olimpijski (Monachium), srebrny 1976 (Montreal) oraz III miejsce w Mistrzostwach Świata 1974 r. w Niemczech. W latach 1991-1995 był prezesem
PZPN, później prezesem honorowym.
Obserwowałem całe zdarzenie stojąc z boku i muszę przyznać, że ta wielka osobowość w polskim futbolu do dnia dzisiejszego cieszy się niezmiernym szacunkiem. Szczególnie
budującym jest fakt, że oblegali go młodzi ludzie, którzy wydarzenia sprzed 29 lat znają tylko z literatury lub z opowiadań. Moje pokolenie ma to szczęście, iż bezpośrednio przed
laty uczestniczyło i przeżywało chwile glorii i chwały naszej piłki. Emocje towarzyszące bezpośredniemu spotkaniu tak wielu sławnych piłkarzy udzieliły się wielu innym kibicom.
Druga połowa meczu, komentowana przez ks. Marcina Kuśmirka i diakona Janusza Szymanskiego, znalazła się pod wpływem dowcipnych i inteligentnych tekstów. Była bardziej barwna
i wesoła, co miało niemały wpływ na "ożywienie" publiczności.
Po meczu rozpoczął się "szturm" po zdjęcia, autografy i uściski dłoni. Piłkarze dzielnie "odpierali ataki" podekscytowanej młodzieży. Nikt nie został pominięty, każdy kto chciał mógł otrzymać
podpis lub zrobić zdjęcie z idolem. Cała zabawa trwała kilkanaście minut.
Następnym punktem programu były strzały na bramkę, której bronił Z. Kalinowski, a strzelali m.in.: burmistrz miasta, Daniel Bańkowski, dyr. Szkoły, Jarosław Jakimiuk, prezes Bielmlek -
Mlekovita, Tadeusz Romańczuk, p. Żero i uczeń LO w Brańsku, Krzysztof Lenard.
Ostatnią, a zarazem bardzo emocjonującą częścią imprezy była licytacja piłek z podpisami "Orłów Kazimierz Górskiego". Prowadzili ją konferansjerzy drugiej połowy meczu ks. M.
Kuśmirek i diakon J. Szymański. Piłkę nr 1 za sumę 750 zł wylicytował Boguś Syczewski z Brańska, piłkę nr 2 za sumę 1600 zł państwo Dorota i Grzegorz
Czerklańscy z Brańska, a piłkę nr 3 za 950 zł p. Smolarczuk z Brańska.
Niestrudzony trener Górski rozdawał autografy i fotografował się z młodzieżą.
Wspaniała impreza, która zgromadziła nie tylko mieszkańców Brańska dostarczyła wielu przeżyć i radości. Niektórzy myśleli, że mieszkając w takim środowisku jak Brańsk nic ciekawego
nie może się wydarzyć, a płynące monotonnie życie będzie posuwać się jednostajnie do przodu. Miłe zaskoczenie spowodowane organizacją meczu, wzbudziło wśród lokalnej społeczności nadzieję,
że wreszcie coś się zacznie zmieniać w Brańsku i miasto nabierze tzw. "trzeciego oddechu".
Wielkie ukłony w kierunku bp. Antoniego Dydycza, który wybrał Brańsk na miejsce organizacji meczu; Zdzisławie Maksymiuk i pracownikom Banku Spółdzielczego w Brańsku
za wsparcie finansowe imprezy; Księdzu Dziekanowi Brańskiemu Romanowi Wodyńskiemu; władzom miasta m.in. Danielowi Bańkowskiemu i Andrzejowi Charytonowi; Dyrekcji Zespołu Szkół w Brańsku
w osobach Jarosława Jakimiuka i Doroty Krystosiak i wielu sponsorom za pomoc w organizacji zawodów.
W ostatnich pięćdziesięciu latach Brańsk płacił "rachunki" za swoje prawicowe poglądy. Powolna degradacja spychała ambitną i dumną ze swojego pochodzenia społeczność
na boczne tory wydarzeń. Transformacja ideologiczna zapoczątkowana w 1989 r. tchnęła nadzieję, która bardzo szybko została stłamszona prawami ekonomii. Stagnacja w wielu dziedzinach
życia i monotonia stały się ujemnymi atrybutami "prowincjonalnych" środowisk. Los jednak czasami lubi płatać miłe niespodzianki. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do brańszczan, którzy otrzymali
rekompensatę w postaci świetnej imprezy.
Artystycznie czas umilały kibicom występy LZPiT "Skowronki" oraz Młodzieżowej Orkiestry Strażackiej.
Dziękujemy i prosimy o więcej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu