Ojciec Święty podczas swej pierwszej pielgrzymki do Polski nazwał Eucharystię "Sakramentem sensu życia". Oznacza to, że ten sakrament, który jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski Bożej i obecności
Pana wśród nas, powinien odkrywać nam sens naszego życia. "Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości" (J 10,10).
Nasze życie z Bogiem, nasza wiara są wciąż zagrożone przez laicyzm, kulturę zmysłowo-rozrywkową i konsumpcyjną wszędzie szerzoną, przedstawianą jako cel i sens życia.
Nasze życie duchowe jest często tłumione przez bieganinę, szamotanie się z trudnościami, brakiem pracy, pieniędzy i perspektyw lepszego życia. Oprócz tego, prawdy Boże są dla nas
często abstrakcyjne, mało czytelne, a poza tym otacza nas świat i życie niejednokrotnie mało chrześcijańskie. Dlatego potrzebna jest nam pomoc, potrzebny jest nam Chrystus, który
mówił: "Ufajcie, Jam zwyciężył świat", "Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28, 20).
Tego Chrystusa i tę pomoc Bożą możemy znaleźć w Kościele, w Mszy św. Trzeba nam korzystać z Eucharystii i tu czerpać, tu odnawiać swoje siły
duchowe.
Ojciec Święty w czasie swej czwartej pielgrzymki do Ojczyzny powiedział w Lubaczowie: "Dzisiaj, kiedy część katolików zaczyna zaniedbywać coniedzielną Mszę św., trzeba nam sobie
szczególnie przypominać o tej tajemnicy Bożej miłości, jaką zostaliśmy obdarzeni w Chrystusie i która uobecnia się na Jego ołtarzu. Nie łudźmy się - odchodząc od źródeł
miłości i świętości, odchodzi się od samego Chrystusa".
Aby cenić Mszę św., trzeba nam w świetle wiary ją poznawać. Ze wspomnień świątobliwego zakonnika Henryka Suze wiemy, że miał on głęboko religijną matkę. Codziennie uczestniczyła w Mszy
św., przyjmując Komunię św. Często też brała na Mszę św. chłopca, przyszłego zakonnika. Pewnego razu dziecko zauważyło, że matka była bardzo wzruszona i podczas Przeistoczenia i Podniesienia
łzy płynęły z jej oczu. Te łzy były dla chłopca zagadką i tajemnicą. Gdy zdarzyło się to po raz kolejny, chłopiec zapytał matkę: "Powiedz mi, mamo, dlaczego płaczesz, gdy kapłan
podnosi Hostię do góry?". Matka dała mu wtedy głęboką i piękną odpowiedź, którą chłopiec zapamiętał na całe życie. "Synu - powiedziała - Przeistoczenie w Mszy św. jest Wielkim Piątkiem.
Widzę w duchu, jak kiedyś Zbawiciel położył się na krzyżu, jak przybijali Mu ręce i nogi do krzyża, co było bólem i cierpieniem nie do zniesienia. Pan Jezus pozwalał na
to i modlił się za swych prześladowców mówiąc: «Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą co czynią». A potem zawieszony na krzyżu przez trzy godziny męczył się, zanim
umarł. To wszystko w duchu widzę i dlatego mam łzy w oczach. Msza św. uobecnia Jego mękę i śmierć. Podczas świętego Przeistoczenia Jezus stale ofiaruje swą
Mękę i śmierć w sposób bezkrwawy swemu Ojcu za mnie, za ciebie, za nas wszystkich, za cały świat".
To wyjaśnienie Mszy św. chłopiec dobrze zapamiętał. Być może było ono ziarnem, z którego wzrosło jego powołanie kapłańskie.
Zatem każdy ołtarz, na którym jest odprawiana Msza św., staje się Golgotą. Najpierw śmierć przychodzi na substancję, czyli istotę chleba, która przestaje istnieć, pozostawiając tylko postać chleba,
jego przymioty. Druga, ważniejsza śmierć, mistyczna, spotyka Zbawiciela, chcącego istnieć pod postacią chleba.
Największym i najważniejszym wydarzeniem świata, od jego początku do końca, jest i będzie Jego przyjście na ziemię, Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie - dzieło Odkupienia...
Dopóki Ziemia będzie krążyć wokół Słońca, ludzkość będzie pamiętać o Jego śmierci na krzyżu, zmartwychwstaniu i będzie żyć łaskami Odkupienia.
To, co się dzieje na ołtarzu, jest przypomnieniem i szkołą naszego życia chrześcijańskiego. Tak jak podczas świętego Przeistoczenia substancja chleba ulega przemianie - tak samo świadomy
uczestnik Mszy św. powinien ulegać zmianie. Musi umrzeć stary człowiek, którego przynieśliśmy na Mszę św., a rodzić się nowy, podobny do Chrystusa. Powinny umierać przywiązania do grzechu,
pożądliwości, pycha, chciwość, zazdrość, niechęć i gniew do drugiego człowieka.
Gdyby chleb leżący na ołtarzu mógł mówić, to powiedziałby każdemu przychodzącemu na Mszę św.: "Droga, którą ja przeszedłem, musi być także twoją drogą. Musisz przemieniać się wraz ze mną
w Chrystusa". I tak jest rzeczywiście. Katolik uczestniczący świadomie w Mszy św. bierze na siebie obowiązek naśladowania, co więcej - przemieniania się w Chrystusa.
Zjednoczy się przecież z Chrystusem w Komunii św. i powinien powiedzieć za św. Pawłem: "I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie..., ani rzeczy teraźniejsze...,
ani przyszłe..., ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rz 8, 58).
W Tyrolu, południowych Niemczech, zmarła w opinii świętości młoda nauczycielka Joanna. Po jej śmierci rozpoczął się proces. Zeznawali o jej świętości liczni świadkowie, zeznawały
także dzieci, które Joanna uczyła w szkole. Nie mówiły o żadnym cudzie czy nadzwyczajnych uczynkach swej pani. Mówiły: "Gdy nasza nauczycielka po Mszy św. wchodziła do klasy, to
zdawało się nam, że sam Jezus stanął wśród nas. Nie widzieliśmy Go swymi oczami, jednak wierzyliśmy, że On w niej jest, że słyszymy Jego słowa".
Niech każda Msza św. upodabnia nas do Chrystusa, zbliża do Boga. Ceńmy sobie to źródło łaski, Bożego zmiłowania i świętości. Nie opuszczajmy jej z byle jakiego powodu. Niech
uczestnictwo w Mszy św. nie będzie dla nas tylko spełnieniem obowiązku, ale potrzebą naszej woli i serca, które pragnie iść przez życie z Bogiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu