Reklama
Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.
Ewangelia piątej niedzieli wielkanocnej przyrównuje nasze relacje z Bogiem do krzewu winnego. Ze zdrewniałych pnączy krzewu winnego każdej wiosny wyrastają bujne latorośle. Bez pnia i płynących z niego życiodajnych soków każde pnącze wcześniej czy później musiałoby obumrzeć. Przez chrzest św. zostaliśmy włączeni w Winny Krzew, którym jest Jezus Chrystus. Możemy czerpać z Jego pełności, wzrastać w łasce, umacniać wiarę, pogłębiać nadzieję i miłość. Możemy się karmić Bożą mocą płynącą z życia sakramentalnego, zwłaszcza z Eucharystii. Możemy przynosić owoce w postaci miłości miłosiernej, dobroci, łagodności czy praktycznej sprawiedliwości. To trwanie w Krzewie Winnym jest trwaniem aktywnym. My trwamy w Chrystusie, a On trwa w nas. Jezus powiedział przecież: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać”. On nas karmi słowem i łaską, a my mocą tego pokarmu mamy pięknie owocować w naszym życiu. Odcięcie się od Krzewu Winnego jest możliwe, bo człowiek jest wolny. Wielu dzisiaj tak robi, ale jak poucza nas przykład przytoczony na początku, kończy się to bardzo często rozpaczą i tragedią osobistą oraz bliskich, których Bóg postawił na drodze naszego życia.
Słowo Boże z dzisiejszej niedzieli wielkanocnej wzywa nas do swoistego rachunku sumienia i odpowiedzi na pytania: czy trwam mocno w Jezusie – Krzewie Winnym i jakie owoce wydaje ta życiodajna symbioza w moim życiu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu