Aneta Nawrot: Częstochowa, aleja Pokoju, dzielnica robotnicza. Blokowiska z podwórkami i trzepakami... W jednym z takich bloków Pan mieszkał...
Muniek Staszczyk: Moja rodzina nie odbiegała od tradycyjnych rodzin. Dzieci miały szacunek do rodziców, nauczycieli, starszych osób. Wpajano nam wartości i mówiono, „co dobre, a co złe”.
Byliśmy rodziną katolicką. Nie jakąś „ultra”, ale taką, która niedzielę – dzień święty – święciła. Obchodziliśmy święta. Podtrzymywaliśmy tradycje. Byłem ochrzczony, przystąpiłem do Pierwszej Komunii św. W tamtych, młodzieńczych czasach moje „ostatnie spotkanie z Bogiem” było w momencie przystąpienia do bierzmowania. Pamiętam, że przyjąłem imię Robert. Sam nie wiem dlaczego. Nawet niedawno sprawdzałem, kim był św. Robert i czy w ogóle był. Było ich kilku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu