Od kilku miesięcy Rada Polityki Pieniężnej redukuje stopy procentowe, co spotyka się z natychmiastową reakcją banków - obniżeniem oprocentowania depozytów średnio o 0,25 punktów
procentowych. Niestety wraz z malejącym oprocentowaniem lokat nie idzie w parze potanienie kredytów, szczególnie tych konsumpcyjnych oraz limitów kredytowych przyznawanych do popularnych
rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych.
O ile jeszcze pod koniec ubiegłego roku oprocentowanie stałe lokaty miesięcznej dochodziło do 5%, na początku lipca br. wynosi średnio ok. 3,5%. Pewną alternatywę stanowią banki internetowe, które
nie mając oddziałów, a tym samym dodatkowych kosztów związanych z ich utrzymaniem, mogą zaproponować klientowi wyższe oprocentowanie, ale i tak nie przyprawiające o zawrót
głowy, do 4,2%. Nic więc dziwnego, że zamiast utrzymywać instytucje finansowe i odprowadzać "podatek Belki", szukamy nowych rozwiązań.
Parabanki
Reklama
W Polsce na licencji działa 19 Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych, które pod swoją opieką mają ponad 127 funduszy inwestycyjnych, czyli swoistych sposobów jak powierzone pieniądze klienta powiększyć,
a przy okazji zarobić coś dla siebie. Pod tym względem filozofia działania nie różni się niczym od bankowej, dlatego TFI nazywane są również "parabankami" - przyjęły jedynie funkcje inwestowania
powierzonych "aktywów" - nie mogą swoim klientom udzielać pożyczek. Niestety nie wszyscy klienci, szczególnie ci instytucjonalni, mogą korzystać z takiego pośrednictwa.
Znowelizowana ustawa o funduszach inwestycyjnych z 1997 r. zabrania korzystania z ich usług szkołom, stowarzyszeniom, co do tej pory wyraźnie uszczupliło grono
klientów instytucjonalnych. Wspomniany zapis budzi kontrowersje nie tylko członków władz statutowych TFI, ale również rektorów szkół wyższych, którzy przynajmniej dwa razy w roku akademickim
mogą się spodziewać wpływu czesnego od studentów wieczorowych i dziennych. Lokowanie tych środków na popularnych ROR-ach (oprocentowanie od 0,5%-3,8%) wcale nie poprawi kondycji finansowej
uczelni. Tymczasem niektóre programy inwestycyjne, oprócz wyższej stopy zwrotu do 7% oferują możliwość wykupu w każdej chwili jednostek uczestnictwa, a tym samym zwrotu zainwestowanych
pieniędzy. Brakuje jeszcze tylko kart płatniczych, aby programy inwestycyjne rynku pieniężnego traktować jako typowe rachunki a´ vista, czyli płatne na żądanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Agresywnie czy bezpiecznie?
O tym, że programy inwestycyjne są różne, tak jak ludzie, którzy z nich korzystają, nie trzeba przekonywać. Generalnie można je podzielić, ze względu na proponowany profil inwestycji
(TFI może inwestować w depozyty, papiery wartościowe: bony skarbowe, pieniężne, komercyjne, krótkoterminowe kredyty, obligacje, akcje) oraz dostępność dla klientów: otwarte, zamknięte, mieszane.
Nim program inwestycyjny ze swoją ofertą wejdzie na rynek, Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy, musi zatwierdzić jego statut, w którym m.in. procentowo podaje
się w co będą inwestowane pieniądze klientów: jeśli akcje - to jakiego sektora gospodarki, ile wynosi opłata manipulacyjna towarzystwa (koszty zarządzania). I tak z doświadczenia
inwestorów wynika, że fundusze lokujące głównie w bony skarbowe związane są z minimalnym ryzykiem (na nich można stosunkowo najmniej zarobić - na poziomie procentowym najlepszych
lokat bankowych). Niewielkie ryzyko związane jest z inwestowaniem w obligacje skarbowe i papiery wierzycielskie. Z kolei fundusze o wysokim ryzyku
lokują w akcje i prawa majątkowe - tu zarówno możliwość zyskania jak i stracenia jest znacznie większa.
Po ile?
Ci, którzy na dobre zainteresują się jak dobrze lokować swoje pieniądze w fundusze, mogą całymi godzinami śledzić tabele z ich wynikami finansowymi, publikowane na łamach prasy i na
stronach internetowych TFI.
I tak przeciętny Kowalski, który otrzymał swoją 13 pensję w wysokości 1500 zł może zainwestować ją w określony fundusz lub kilka funduszy np. otwartych. Za wspomnianą
kwotę, pomniejszoną o opłatę manipulacyjną (0-5% w zależności od funduszu) kupuje jednostki uczestnictwa w danym funduszu, które są wyceniane w każdym dniu
odbywania się sesji na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. I tak załóżmy, że za kwotę 1450 zł kupił 15 jednostek uczestnictwa, które w większości funduszy otwartych
rynku pieniężnego w każdej chwili może z powrotem sprzedać. Mechanizm jest prosty - kupić jak najtaniej, sprzedać jak najdrożej.
Nieco inaczej sprawa wygląda z funduszami zamkniętymi, które zamiast jednostek uczestnictwa emitują certyfikaty - można je sprzedać tylko bezpośrednio na Giełdzie Papierów Wartościowych
- zwykle podaje się 2 terminy ich wykupu od inwestorów.
Zielone światło dla firm
Rynek funduszy inwestycyjnych w Polsce do tej pory nie należał do łatwych. Ale od kilkunastu miesięcy sprawa wydaje się przesądzona - na początku br. 12% udział funduszy w oszczędnościach
Polaków, pod koniec roku może zamknąć się kwotą 40 mld zł.
Zielone światło pojawiło się również dla firm. Proponowane zmniejszenie podatku dochodowego od przedsiębiorstw CIT z 27% do 19%, jeszcze bardziej uatrakcyjni tę formę inwestowania pieniędzy
związaną z możliwością odroczenia płatności podatku - sprzedaż jednostek uczestnictwa w funduszach w momencie aż w życie wejdzie, nowa, niższa stawka podatkowa.