Droga Rycerzy Kolumba do Polski była procesem, który dojrzewał przez lata. Wszystko zaczęło się od rozmów prowadzonych w Watykanie jeszcze w czasach pontyfikatu Jana Pawła II. Najwyższy Rycerz, kierujący całą światową wspólnotą z siedzibą w amerykańskim New Haven, często spotykał się z papieżem i pytał, czy zakon powinien rozszerzyć swoją działalność na Europę. Odpowiedź Jana Pawła II była jednoznaczna: jeśli wejście do Europy, to właśnie przez Polskę, kraj mocno zakorzeniony w katolicyzmie, a jednocześnie potrzebujący świeckich wspólnot wspierających Kościół. Pierwsze wizyty przedstawicieli zakonu w naszym kraju miały miejsce na początku lat dwutysięcznych. Przyjeżdżali oni, aby rozpoznać sytuację i spotykać się z biskupami, księżmi i świeckimi liderami. Ważną rolę odegrał tu Józef Schultz, amerykański Polak z Kalifornii, który uczestniczył w rozmowach przygotowawczych. To właśnie on wraz z polskim środowiskiem akademickim organizował pierwsze spotkania informacyjne o Rycerzach Kolumba w południowej i centralnej Polsce.
Początki nie były łatwe. Jak wspominają pierwsi członkowie, w środowiskach kościelnych pojawiały się obawy, że ruch będzie konkurował z istniejącymi już wspólnotami. – Pamiętam też rozmowę z jednym z hierarchów, który myślał, że jesteśmy grupą rekonstrukcyjną – opowiada Tomasz Wawrzkowicz, delegat stanowy Rycerzy Kolumba w Polsce. – Stroje rycerskie, peleryny i pióropusze kojarzyły mu się bardziej z inscenizacjami historycznymi niż z realną działalnością charytatywną. Dopiero kiedy usłyszał o naszych działaniach, porównał nas do Caritas i zrozumiał, że chodzi o coś zupełnie innego. Z biegiem lat Rycerze Kolumba stali się w Polsce widoczną i docenianą wspólnotą. Dziś obecni są niemal we wszystkich diecezjach, a ich liczba rośnie z roku na rok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu