Określenie „radykał” coraz częściej stosowane jest wobec ludzi niewyznających skrajnych poglądów – zwykle są nim epitetowani ci, którzy w ogóle wyrażają jakieś poglądy. Sam – mając zapatrywania chrześcijańsko-demokratyczne i koncentrując się jedynie na odkrywaniu prawdy w coraz bardziej nieuporządkowanym gąszczu faktów – trafiłem na tę listę. Dziś, aby zasłużyć na miano radykała, wystarczy być patriotą, nie chcieć ulegać stadnie niesionym przemianom i upierać się przy swoim zdaniu – często wbrew opiniom kupionym przez wielki kapitał „ekspertów”.
Polityka powoli osiąga swoją najbardziej wstydliwą płyciznę, na której jedynie doraźne badania popularności i sondaże przesądzają o wyborze argumentów i strategii. Panuje powszechny wymóg bycia obłym i statystycznym, odziera się ludzi z cech własnych, a w zamian narzuca się uniformy modnych trendów pracowicie tworzonych w laboratoriach społecznej manipulacji. Mamy być tylko konsumentami i przeciętnymi obywatelami, którzy spokojnie poruszają się w kierunkach narzucanych przez globalistów. Polityk ma być jedynie aktorem odgrywającym wskazane role, ma być obliczalny i sterowalny; ci, „którzy wiedzą lepiej”, promują jedynie tych, na których posiadają zestaw standardowych środków dyscyplinowania – kompromitujące materiały, analizy psychologiczne i wykaz najmodniejszych nałogów. Im wyżej się jest w sferach decyzyjnych, tym mniej w takim człowieku powinno być wolności i niezależności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu




