Angelika Kawecka: Panie Rafale, w serialu Ojciec Mateusz Pański bohater ma kogoś, kto duchowo towarzyszy mu na co dzień, do kogo wpada się na partyjkę szachów, ale i po pomoc w życiowych sprawach – ks. Mateusza. A czy i w życiu osobistym ma Pan takiego człowieka, który odgrywa rolę przewodnika duchowego?
Rafał Cieszyński: Nie mam takiego przewodnika duchowego czy księdza, który by mi tak towarzyszył na co dzień, mamy natomiast to szczęście, że w Warszawie należymy do parafii Ojców Bernardynów, w której posługują ojcowie niezwykle otwarci na parafian. Dzieci od najmłodszych lat lubią chodzić do naszego kościoła, bo nie ma w nim sztywnej atmosfery. Bracia i ojcowie z naszej parafii są dobrze nastawieni do parafian.
Przed świętami artyści mają szczególnie intensywny czas. Jest sporo spektakli mikołajkowych, często wyjazdowych. Kiedy rozmawiamy, jest Pan między jedną aktywnością a drugą, znalazł Pan chwilę na telefon dosłownie „w drodze”. Jak więc złapać balans między życiem zawodowym, rodzinnym i mieć jeszcze przestrzeń na wiarę?
Intensywny czas w życiu aktora jest nie tylko w grudniu. Właściwie od września do początku lipca cały czas gramy, jeździmy ze spektaklami. W ostatnich latach olbrzymią popularnością cieszą się spektakle impresaryjne, dzięki którym z teatrem możemy grać w różnych miastach w całym kraju. Staram się wciąż wypracowywać idealny model dzielenia pracy z życiem osobistym. Na szczęście w tym roku udało się tak ułożyć plany zdjęciowe i spektakle, że 2 tygodnie przed świętami będę na miejscu, w Warszawie. To w znacznym stopniu ułatwi przygotowanie się do tego wyjątkowego czasu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu




