Reklama

Byłem w więzieniu...

Niedziela łódzka 13/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stowarzyszenie Penitencjarne "Patronat" w Łodzi, ul. Piotrkowska 92, środa, godz. 10.00. Otwieram brązowe solidne drzwi i wchodzę do niewielkiego dwupokojowego pomieszczenia. W korytarzu mijam kilka osób w różnym wieku. Mężczyźni około czterdziestki, chyba młodsze kobiety, kilkunastoletni chłopak, jest też dwoje dzieci. Czekają na swoją kolej, by wejść do pokoju, gdzie przy biurku, w świetle niewielkiej lampki p. Irena odszukuje w zeszycie nazwisko przychodzącego, sprawdza, kiedy ostatnio korzystał z pomocy, a następnie przeprowadza krótką, serdeczną rozmowę o bieżących problemach i potrzebach. Z drugiego pomieszczenia, które pełni funkcję podręcznego magazynu, panie Mirosława Leska i Zdzisława Myślicka przynoszą co jakiś czas przygotowane zestawy: pół świeżego chleba, kilka opakowań zupy w proszku, herbatę, pół kilo cukru, czasem jakieś jogurty, ciastka, konserwy. Dodatkowo środki czystości, ubrania, kołdry, pościel, garnki itp. Potrzebne jest wszystko, gdy ktoś opuszczający zakład karny zamieszkuje w lokalu socjalnym pozbawionym jakiegokolwiek wyposażenia i mebli. Kilka lat spędzonych w więzieniu zmienia sytuację życiową człowieka. Często nie może on wrócić do rodziny, często jego dawne miejsce w społeczeństwie jest już zajęte. Dobrze mu tak - pomyślą niektórzy i nie chodzi o potępianie takich postaw.

Irena Sosińska kilka lat temu napisała krótką wypowiedź dla miesięcznika List. Oto jej fragment: "Myślę, że ta potrzeba pomocy ludziom z marginesu wyniknęła z moich przeżyć powojennych, ponieważ sześć lat życia spędziłam w łagrze sowieckim i tam właśnie zetknęłam się z ludźmi odrzuconymi przez społeczeństwo. Ludzie ci żyli w swoim światku przestępczym, który funkcjonował również w łagrze. Dominowały w nim przemoc i występek. Prawda, uczciwość i moralność w ich pojęciu istniały tylko dla frajerów. Niekiedy miałam okazję rozmawiać z tymi ludźmi i stwierdziłam, że taki sposób na życie wynieśli oni z własnych rodzin, o ile w ogóle kiedyś je mieli. Często wychowywała ich ulica. Nadrabiali miną, ale właściwie czuli się bardzo nieszczęśliwi i odrzuceni. Żal mi było tych ludzi, których warunki społeczne uczyniły właśnie takimi".

Więzienie ma być słuszną i konieczną karą za popełnione przestępstwo. Nie powinno jednak przyczyniać się do tego, by człowiek, który się w nim znalazł, na zawsze pozostał w środowisku kryminalnym i do końca życia, przez odrzucenie i brak pomocnej dłoni, nie miał szansy powrotu do normalności. Pomocy potrzebuje często także rodzina osadzonego podlegająca destrukcyjnym zmianom. Z takiej potrzeby i z ewangelicznego wezwania Chrystusa "Wszystko co uczyniliście tym najmniejszym, mnieście uczynili" wyrósł "Patronat". Najpierw w Warszawie, a dokładnie przed 10 laty w Łodzi, z inicjatywy jezuity o. Jacka Pleskaczyńskiego. Na jego apel ogłoszony po zakończeniu otwartych Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego Loyoli prowadzonych w parafii przy ul. Sienkiewicza 60, zgłosiło się ponad 30 osób chętnych do pomocy więźniom. Powstał oddział Stowarzyszenia Penitencjarnego z siedzibą początkowo w parafii Ojców Jezuitów, później przy kościele Podwyższenia Krzyża Świętego. Od 5 lat biuro i magazyn mieszczą się w oficynie kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 92.

Pomoc więźniom odbywa się w dwóch kierunkach. Z jednej strony jest to docieranie do osadzonych, kobiet i mężczyzn, ze wsparciem moralnym i konkretną pomocą w sprawach prawnych, meldunkowych i rodzinnych. Więźniowie otrzymują także wartościową prasę, książki do nauki języków i zawodu, materiały piśmienne i do prac plastycznych. Wielu z nich wykazuje uzdolnienia artystyczne i chętnie oddaje się takim zajęciom w czasie osadzenia w zakładzie karnym. Inicjatywa spotkania z przedstawicielkami " Partonatu" wychodzi zawsze od więźniów. Musi być także zgoda kierownictwa zakładu karnego i wychowawców. W czasie świąt samotni więźniowie otrzymują paczki. Władze więzienne zapraszają "Patronat" na wspólne uroczystości, np. wigilię, zabawę choinkową dla dzieci więźniów, wielkanocne święcone.

Drugi kierunek działania Stowarzyszenia nazywany jest pomocą postpenitencjarną i obejmuje przede wszystkim pomoc opuszczającym więzienie i rodzinom osadzonych. Jest to pomoc materialna: dofinansowanie do czynszu, odzież, wyposażenie mieszkania w podstawowe sprzęty i naczynia, lekarstwa. Nierzadko potrzebna jest pomoc prawna lub dyskretna interwencja w problemy rodzinne.

Obecnie zespół aktywnych członków Stowarzyszenia Penitencjarnego w Łodzi liczy 8 osób. Prezesem oddziału jest od początku Barbara Elsner, z wykształcenia stomatolog. Do niej należy koordynacja działań, kontakt z władzami warszawskimi, korespondencja z ofiarodawcami i podopiecznymi - odpowiedzi na liczne listy z zakładów karnych, a także planowanie skromnego budżetu. To niezwykle skomplikowane zajęcie, zważywszy ogrom potrzeb i fakt, że poza niewielką dotacją celową z Ministerstwa Sprawiedliwości Stowarzyszenie nie otrzymuje żadnego wsparcia finansowego, nie prowadzi też żadnej działalności zarobkowej. Pani Mirka, z zawodu księgowa, czuwa, by niewielkie, z trudem zebrane pieniądze wystarczyły dla jak największej liczby potrzebujących. Jest to osoba energiczna, wykazująca dużą inicjatywę w zdobywaniu nowych sprzymierzeńców. Pani Zdzisława, emerytowany pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, także nie traci żadnej okazji, by zdobyć dla "Patronatu" jakieś ubrania czy sprzęty. Jest w stałym kontakcie z akademikami łódzkich uczelni. Nie zmarnuje się żadna wymieniana na nową kołdra, żadne stare krzesło czy nadgryziony zębem czasu tapczanik. Podopieczni "Patronatu" nie mogą być wymagający, przyjmą wszystko z wdzięcznością. Najbardziej potrzebne są męskie ubrania i buty, pościel i sprzęty domowe, suche produkty żywnościowe i garnki, bo cóż z tego, że gospodarz po zakończeniu targu na Bałuckim Rynku da parę kartofli czy jakieś warzywa, jeśli nie ma w czym tego ugotować, a nowy garnek to poważny wydatek. Halina Kocik nie pełni stałych dyżurów, nie chodzi też z wizytą do zakładów karnych, ale jest niezastąpiona w zdobywaniu prywatnych sponsorów okazjonalnych np. ofiarodawców pieniędzy na świąteczne paczki (w tym roku udało się ich przygotować 50 dla więźniów i 30 dla dzieci z ich rodzin). Ilona Grzesiak wraz z mężem zapewniają transport produktów i robią większe zakupy. W pomocy prawnej dla "Patronatu" i jego podopiecznych uzupełniają się mecenasi - p. Elżbieta i p. Stanisław. Pośród pracujących na rzecz " Patronatu" w minionym dziesięcioleciu trzeba z wdzięcznością wymienić jeszcze Janinę Staniszewską i Danutę Adamus. Członkowie "Patronatu" należą do: Stowarzyszenia Ruchu Kultury Chrześcijańskiej "Odrodzenie" i Stowarzyszenia Wspólnota Życia Chrześcijańskiego. Duchowe wsparcie i porady dotyczące działań apostolskich znajdują ponadto w kontaktach z "Bractwem Więziennym" prowadzonym w Warszawie przez krajowego duszpasterza więziennictwa, ks. Jana Sikorskiego.

Po kilku godzinach spędzonych w siedzibie "Patronatu" szukam w myślach odpowiedzi na pytania: w jaki sposób tak wielkiemu i nigdy nie wyczerpanemu zadaniu może podołać niewielka grupa osób w wieku emerytalnym wspierana przez przyjaciół? Skąd biorą wszystkie potrzebne rzeczy i pieniądze, skoro nawet w najmniejszym stopniu nie są wspierani finansowo przez władze województwa czy miasta, wręcz przeciwnie, co miesiąc muszą płacić czynsz w wys. 300 złotych za niewielki, nie ogrzewany lokal? Jak to się stało, że działalność " Patronatu" w ciągu dziesięciu lat nigdy nie była zawieszona, bo zawsze znalazło się coś, co można było ofiarować potrzebującym? Jest tylko jedna odpowiedź na wszystkie te pytania: Boża łaska wspomaga ludzkie czyny wynikające z bezinteresownej miłości i wrażliwości na ludzką krzywdę. Członkowie "Patronatu" rozumieją złożoność przyczyn, które sprawiają, że człowiek jest zdolny do czynienia zła. Nie oceniają swoich podopiecznych, ale też ich nie rozgrzeszają. Wyciągając pomocną dłoń do potrzebujących, zwracają się ku dobru, w jakie wyposażony jest każdy człowiek - dzieło Boga Stwórcy.

Jest czas wiosennych, przedświątecznych porządków, można - zamiast wystawiać przed blok czy wyrzucać - przynieść dobre jeszcze, a nieprzydatne już naczynia czy ubrania męskie do siedziby Stowarzyszenia w każdą środę w godzinach 10.00-12.00 (Piotrkowska 92, prawa oficyna) . Można też włączyć się osobiście w działalność "Patronatu". Wszystkim ofiarodawcom i przyjaciołom, w imieniu Stowarzyszenia i jego podopiecznych, serdecznie dziękujemy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2001-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

"DGP": Tabletka "dzień po" z apteki nie dla małoletnich

2024-05-07 07:35

moakets/PIXABAY

Dlaczego lekarze mogą przepisać pigułkę "dzień po" tylko za zgodą rodzica, a aptekarze nie? Ci ostatni nie zamierzają ryzykować – pisze we wtorek "Dziennik Gazeta Prawna".

Więcej ...

Litania nie tylko na maj

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Więcej ...

Bp Krzysztof Nitkiewicz do maturzystów

2024-05-07 12:37

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Matura: bunt i jego konsekwencje lub relacja z drugim...

Wiadomości

Matura: bunt i jego konsekwencje lub relacja z drugim...

#PodcastUmajony (odcinek 7.): Jednostka GROM

Wiara

#PodcastUmajony (odcinek 7.): Jednostka GROM

Jezu, ufam Twemu miłosierdziu. Jezu, ufam Tobie!

Wiara

Jezu, ufam Twemu miłosierdziu. Jezu, ufam Tobie!

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

Kościół

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów...

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2024 roku

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...