Reklama
1. Początkiem wszelkich wojen jest różnorodność stworzeń, dokładniej mówiąc ich nawet pra-różnorodność, bo wypada tu sięgnąć czasów jeszcze sprzed grzechu pierworodnego. Gdyby obok aniołów, czyli
dobrych duchów nie było aniołów upadłych, czyli duchów złych, nie doszłoby zapewne także do pierwszego upadku. Potem ujawniła się tragiczna odmienność między Bogiem a ludźmi. Doszło do grzechu
pierworodnego. To wtedy została wypowiedziana pierwsza wojna. Powiedział wówczas Stwórca do węża: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo
jej; ono zmiażdży ci głowę, a ty ugodzisz je w piętę” (Rdz 3, 15).
Z różnorodności już międzyludzkiej zrodził się także grzech pierwszy. Chociaż bowiem Adam powiedział o Ewie, że była kością z jego kości i ciałem z jego
ciała, to jednak były to istoty różne nie tylko zresztą pod względem fizycznym. Ewa różniła się od Adama między innymi tym, że to ona sama wdała się w dyskusje z wężem, ona, bez
konsultowania się ze swym mężem, pierwsza spożyła owoc zakazany. Tej różnorodności w sposobie myślenia i odnoszenia się do Bożych nakazów dał wyraz Adam, kiedy na pytanie
Stwórcy, dlaczego spożył owoc zakazany, tak oto odpowiedział: „To niewiasta, którą umieściłeś przy mnie dała mi owoc z tego drzewa. I zjadłem” (Rdz 3, 12).
Różnorodność pomiędzy Kainem i Ablem stała się też przyczyną pierwszego bratobójstwa. Bardzo to szczególna różnorodność. Polegała ona na odmiennym odbiorze przejawów miłości Boga do ludzi:
„Jahwe wejrzał łaskawie tylko na Abla i jego ofiarę, nie zaś na Kaina i na to, co on składał w ofierze. Bardzo to Kaina zasmuciło” (Rdz 4, 4n).
Niekiedy u podstaw wielkich konfliktów, także zbrojnych, znajdują się niejednakowe koncepcje sprawiedliwości. To, co jedni uważają za należne im na zasadzie sprawiedliwości,
inni uważają za wyraźne wygórowanie elementarnej sprawiedliwości.
I tak jest po dzień dzisiejszy. Rządzący, dziś również różnią się od rządzonych, możni tego świata bywają tak różni od ubogich jak ewangeliczny bogacz od łazarza. Dzielą różnice a nie podobieństwa
w posiadaniu władzy i majętności. Przeciwnie, można dostrzec nawet pewien rodzaj solidaryzmu z jednej strony między dobrze się mającymi, z drugiej pomiędzy
biedakami.
Najczęściej jednak powodem konfliktów i krwawych wojen całych społeczności ludzkich były nierówności posiadania władzy i dóbr materialnych. Ta różnorodność w dążeniu
do posiadania i władzy i jeszcze większych bogactw stała się też przyczyną wybuchu i wszystkich następstw drugiej wojny światowej. Zapędy krwiożerczego führera były zasadniczo
różne od Polski pokojowo nastawionej do swoich sąsiadów.
Różnorodność dzieli. Bardzo względne jest więc porzekadło mówiące o tym, że różnorodność sprawia przyjemność (varietas delectat).
Reklama
2. Mając tedy na uwadze wszystkie jakże bolesne następstwa, zwłaszcza starć zbrojnych, wywoływanych różnorodnością ludzkich sposobów bycia i posiadania, trzeba by sobie zadawać ciągle
na nowo pytanie, jak powinno się niwelować różnorodności, albo, co należałoby czynić, żeby różnorodności nie były sobie wrogie, jeśli już muszą towarzyszyć ludzkiemu istnieniu?
Ponieważ do konfliktów dochodzi najczęściej wskutek niejednakowego pojmowania zasad sprawiedliwości, wniosek stąd, że należałoby zdążać wszelkimi sposobami do opierania się na jednakowym dla wszystkich
kryterium rozpoznawania tej cnoty, stanowiącej fundament wszelkiego ładu społecznego. Otóż takim kryterium jest Dekalog. Innego, lepszego sposobu na społeczne współżycie dotychczas nie wymyślono. Wszelkie
próby poprawiania Dekalogu lub obywania się bez niego prowadzą - jak doświadczenie wykazuje - właśnie do wojen.
Tradycyjnie już poróżnionym stronom doradza się rozmowę, dialog. Koniecznie dialog, bo ten, choćby najbardziej trudny, długotrwały i przerywany, lepszy jest od wojny i to nie
tylko na czas jego trwania, bo często właśnie poprzez dialog dochodzi się do zażegnania sporu.
Zazwyczaj nie udaje się jednak uniknąć siłowego starcia, gdy albo jedna ze stron jest zbyt świadoma swojej znacznej przewagi nad drugą, albo, gdy owa druga nie zdaje sobie sprawy z własnych
słabości. Do tej ostatniej sytuacji nawiązuje także Jezus, kiedy mówi: „Jakiż król, wybierając się na wojnę przeciwko innemu królowi, nie usiądzie wpierw i nie zastanowi się, czy ze swymi
dziesięcioma tysiącami ludzi będzie w stanie oprzeć się temu, który idzie przeciw niemu z dwudziestoma tysiącami?” (Łk 14, 31).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
3. Za wszystkie tragiczne następstwa wojny w znacznie większym stopniu jest moralnie odpowiedzialny ten, który atakuje jako pierwszy. Według zasad moralności, także chrześcijańskiej,
strona zaatakowana ma prawo się bronić. Obrona ta nigdy jednak nie powinna przybierać formy odwetu, czyli krwawej zemsty. „Wszelkie działania militarne, które zmierzają czy to do zniszczenia całych
miast czy też rozległych obszarów z ich mieszkańcami, są przestępstwem przeciwko Bogu i samemu człowiekowi, które należy stanowczo i bez zwłoki potępić” (KKK 2314).
Wojny nikomu nie wolno rozpoczynać. Oto doktryna Kościoła w sprawie wojny obronnej, zwanej inaczej „wojną sprawiedliwą”: „Tak długo jednak jak będzie występować niebezpieczeństwo
wojny i będzie brakowało kompetentnej oraz wyposażonej w odpowiednie możliwości władzy międzynarodowej, tak długo nie można odmówić rządom prawa do słusznej obrony, po wyczerpaniu
wszystkich środków pokojowych rokowań”. Należy ściśle wziąć pod uwagę dokładne warunki usprawiedliwiające uprawnioną obronę z użyciem siły militarnej. Powaga takiej decyzji poddaje ją
ścisłym warunkom uprawnienia moralnego. Potrzeba jednocześnie:
- aby szkoda wyrządzona przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i pewna;
- aby wszystkie inne środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się niemożliwe lub nieskuteczne;
- aby istniały poważne warunki powodzenia;
- aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku bardzo ważne jest uwzględnienie
potęgi nowoczesnych środków niszczenia” (KKK pkt 2308n).
Wojna jest wrogiem życia, szczególnym wrogiem życia. Zabija się na wiele różnych sposobów, ale wojna, to zabijanie na „skalę przemysłową”, to masowa zagłada.
Tragedii spowodowanych wybuchem wojny nie da się uniknąć. To dlatego w naszych suplikacjach znajduje się dobrze znana prośba: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny -
zachowaj nas Panie”. Właściwie to wystarczyłoby modlić się tylko o zachowanie od wojny, bo ogień, głód i powietrze od rozkładających się trupów to nieuniknione następstwa każdej
wojny.
4. Może jednak powie ktoś w tym miejscu, że cały Stary Testament to historia niekończących się wojen a w dziejach nie tak bardzo odległych Nowego Testamentu znajdują
się wyprawy krzyżowe i przemoc średniowiecznej inkwizycji. To niewątpliwie słuszne spostrzeżenie należałoby tak oto skomentować: Stary Testament to całkiem inne czasy, z innymi nieco
zasadami społecznego współżycia. Gatunek literacki, wedle którego były opisywane tamte wojny domaga się też stosowania specjalnych reguł interpretacyjnych. Natomiast nie jest łatwo znaleźć jakieś przekonywujące
usprawiedliwienie dla już nowotestamentalnych wypraw krzyżowych i do inkwizycji.
Trudno tu nie wspomnieć o wielkich koncernach przemysłowych, finansowanych niekiedy także przez władze państwowe, które dyskretnie popierają wszelkie konflikty zbrojne, bo pozwalają one
zwiększać produkcję broni i dają wiele możliwości sprawdzania jakości tej broni. Nie trzeba nawet dodawać, że działania tego rodzaju wołają o przysłowiową pomstę do nieba.
Natomiast na specjalne błogosławieństwo zasługują sobie ci, którzy czynią starania o zachowanie pokoju. Jezus sam powiedział: „Błogosławieni, którzy zabiegają o pokój,
albowiem będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9). Spośród wszystkich błogosławionych tylko „pokój czyniący” zostali nazwani „synami Boga”. W Katechizmie Kościoła
Katolickiego czytamy: „Ci, którzy wyrzekają się przemocy oraz krwawych działań i w celu ochrony praw człowieka odwołują się do środków obronnych, jakie dostępne są najsłabszym,
dają świadectwo miłości ewangelicznej, …świadczą oni w sposób uprawniony o powadze ryzyka fizycznego i moralnego uciekania się do przemocy, która powoduje zniszczenia
i ofiary” (pkt 2306).
* * *
Jest jednak taki rodzaj wojny, który stanowi przedmiot nie tylko przyzwolenia, lecz bardzo wyraźnego nakazu także Jezusa Chrystusa; to zmaganie się, wojna ze samym sobą. Gdyby ludzie częściej takie wojny prowadzili, gdyby przy tym udawało się im odnosić zwycięstwa, na pewno byłoby mniej wielkich, krwawych międzynarodowych kataklizmów.