Oklapłe, zeschłe strzępy bujnego rozkwitu
Ciężko spadły westchnieniem na pożółkłą trawę.
Nieme, zrezygnowane jak trupy sinawe
Z apatią oczekują jesiennego świtu.
Podfruwają jak strute ptaki z iskrą życia,
Które dojrzały jeszcze drogę do przebycia,
Ale spadły jak ręka bezsilna dziecięcia.
W życiu ludzkim też kiedyś coś się zakończy.
Jak martwy liść opadnie z tchnieniem rozżalenia,
Kiedy życie się wyrwie jak z ciasnej opończy
By lecieć w niebo, w niebo w ciszę oddalenia.
Spadnie głucho na ziemię i w wirze zatańczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu