W Piotrkowie z trudnością odnajdujemy jedno z najmłodszych sanktuariów Maryjnych - kościół pw. Świetego Krzyża. Sanktuarium młode, gdyż koronacja papieska miała miejsce dopiero
rok temu (19 sierpnia 2002 r.), ale kult Matki Bożej Piotrkowskiej, Pani Pocieszenia sięga początków XVII stulecia. Obraz pochodzi z 1625 r. i od początku przyciągał rzesze
czcicieli Maryi. Szczególnie licznie był on nawiedzany w okresie trwania trybunału koronnego. W 1732 r. odbyła się tu wielka procesja dziękczynna za ocalenie przed
klęską pożaru.
Ojcowie bernardyni, opiekunowie sanktuarium bardzo gorliwie nawracali protestantów. Przy kościele były zorganizowane wielkie bractwa, m.in. bractwo żołnierskie św. Michała. Bractwa te szerzyły dobre
obyczaje, prowadziły rozległą działalność charytatywną, nie tylko wśród swoich członków.
Wiek XIX, okres zaborów i powstań narodowych, nie był łaskawy dla ziemi piotrkowskiej. Represje nasiliły się szczególnie po klęsce Powstania Styczniowego. Nastąpiła kasata zakonu, a tych,
którzy byli związani z powstaniem, zesłano w odległe tereny wschodniego Carskiego Imperium.
Dopiero w 1922 r. bernardyni wrócili do swojej świątyni. Wierni z radością znów chodzili się modlić do swej Patronki. I tak jest do dzisiaj. Oczywiście okres
II wojny światowej przyniósł nowe ofiary. Tych znanych duchownych i świeckich upamiętnia oryginalna tablica (jakby pomnik lub zbiorowa mogiła) „Pomordowanym na Wschodzie”, stojąca
koło kościoła. Są na niej 124 tabliczki z nazwiskami, są kwiaty i niewielki znicze. Widać, że położono je po prostu bez żadnej rocznicy jako dowód pamięci tych, którzy żyją.
A ile łask doświadczali wierni w tej świątyni? Mówią o tym liczne wota wokół obrazu i na ścianach.
Chcę napisać o jeszcze jednym kościele piotrkowskim, który odwiedziliśmy, szukając sanktuarium i przedstawić refleksję z nim związaną.
Jest to kościół farny pw. św. Jakuba. Wystrój kościoła - ciemny. Wszystkie ołtarze w okresie zaborów przemalowano na czarno. Robi to ogromne wrażenie i wcale nie ponure.
Jest w tym jakaś powaga i dostojeństwo.
Oprowadzająca nas zakrystianka informuje, że istnieje tu piękny zwyczaj, iż w dzień św. Antoniego są poświęcane lilie przyniesione przez dzieci. Związane z tym jest specjalne
błogosławieństwo. Wyobrażam sobie ten kontrast (czerń i biel) w tym dniu i charakterystyczny zapach kwiatów. Wdzień, kiedy tu przybyliśmy, właśnie trwały przygotowania
do ślubu. Do naszej oprowadzającej zwrócił się zatroskany członek rodziny pana młodego. Miał on niegroźny wypadek samochodowy i ma kłopoty z uklęknięciem. Jak ten problem rozwiązać?
Myślę, że ta kontuzja nie wpłynie na szczęście przyszłych małżonków.
Wychodząc z kościoła, czytamy dwie tablice pamiątkowe.
Pierwsza z nich poświęcona jest Wincencie Jadwidze Jaroszewskiej, założycielce Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek - Samarytanek Krzyża Chrystusowego. Jakże wielka jest różnorodność
rodzin zakonnych w Polsce (i nie tylko w Polsce) i jak mało o nich wiemy.
I tablica druga. Ze wzruszeniem czytamy, że w tym kościele był ochrzczony gen. Stefan Rowecki „Grot”. Bohaterski komendant Armii Krajowej. Pochodził z tej parafii.
Sylwetki gen. Roweckiego nie muszę chyba przypominać. Jego losy po aresztowaniu są nieznane. Przewieziony na teren więzienia w Berlinie, prawdopodobnie zginął w obozie Sachsenhausen.
Jak mało wiedzy historycznej wynieśliśmy ze szkół Polski Ludowej. Obawiam się, że i dzisiaj jest niewiele lepiej. Dobrze, że Kościół przypomina te wydarzenia.
Teraz zapowiadana refleksja.
W naszych kościołach na ziemiach zachodnich niewiele jest tablic upamiętniających ludzi z tymi świątyniami związanych. Trochę lepiej jest z tablicami okazjonalnymi: rocznice
odzyskania Niepodległości, marszałek Piłsudski, Katyń, Solidarność. To oczywiście jest bardzo potrzebne i chwała ich fundatorom. Za mało jest jednak tablic przypominających nasze
dzieje, te po 1945 r. Na pewno warto pomyśleć o pierwszych proboszczach, którzy w szczególny sposób zasłużyli się dla organizacji życia duchowego Polaków na nowo zasiedlanych
ziemiach.
I tu mam konkretną propozycję. Nasze Aspekty przez wspomnienia ks. kan. Eugeniusza Jankiewicza i Waldemara Hassa przypomniały w 15. rocznicę śmierci postać śp. ks. prał. Zbigniewa
Kutzana, proboszcza parafii pw. św. Mikołaja w Głogowie. Podniósł on nasz kościół z gruzów w górę. W pamięci parafian zachował się jako kapłan rozmodlony i wyciszony,
ale tam, gdzie należy, stanowczy i energiczny. Gdy powstał Klub Inteligencji Katolickiej, był jego pierwszym entuzjastą i orędownikiem. Dopóki mu zdrowie pozwalało, prowadził sekcję
biblijną. Myślę, że właśnie głogowski KIK mógłby zainicjować ufundowanie takiej tablicy dla wiedzy tych, co po nas. Jestem przekonany, że ta inicjatywa spotka się z gorącym poparciem nie tylko
naszych parafian, ale i mieszkańców Głogowa, władz miasta, tych, którzy pamiętają ks. Zbigniewa Kutzana.
A może jedną z ulic na Starym (nowym) Mieście nazwać imieniem czcigodnego Głogowianina?
Pomóż w rozwoju naszego portalu