Gruzja już była?
Obserwując „aksamitną rewolucję” w Gruzji, może niejeden z nas pomyślał: „Szkoda, że nie można tak w Polsce...”. Ja też tak pomyślałem, z gorzką
świadomością, że nawet problemy w Polsce i Gruzji są podobne - nepotyzm władzy, wszechwładna korupcja, lekceważenie społeczeństwa itd. Szybko jednak skonstatowałem, że „Gruzja
w Polsce już była!”. Myślę oczywiście o roku 1989 i przełomie „Solidarności”.
Między innymi do tych wydarzeń (i wydarzeń je poprzedzających) nawiązał Ojciec Święty Jan Paweł II w przemówieniu do związkowców „Solidarności” podczas spotkania w Watykanie
11 listopada 2003 r. Zwróciłem uwagę na następujący fragment wypowiedzi naszego Rodaka na Stolicy Piotrowej: „(...) Bogu dziękuję, że w dniu 19 kwietnia 1989 r. mogłem wypowiedzieć takie słowa:
«Maryjo, polecam Twojej macierzyńskiej trosce «Solidarność», która znowu może działać po ponownej legalizacji w dniu 17 kwietnia. Polecam idący w parze z tym wydarzeniem proces, który
zmierza do ukształtowania życia narodowego w sposób zgodny z prawami suwerennego społeczeństwa. Proszę Cię, Pani Jasnogórska, aby na drodze tego procesu wszyscy wykazywali w dalszym ciągu potrzebne męstwo,
mądrość i rozwagę, służąc wspólnemu dobru”.
Wtedy, w 1989 r., byliśmy tak samo mądrzy i zjednoczeni, jak dzisiaj naród gruziński. Czy daną nam szansę dobrze wykorzystaliśmy, czy nie zmanipulowano nas, nie oszukano,
nie wpędzono w kierat codziennego zabiegania o sprawy tylko materialne, by więcej „mieć”, czy nie weszliśmy w zaklęty krąg jałowych sporów o sprawy
drugo- i trzeciorzędne? Powinniśmy na te pytania sobie odpowiedzieć - ludzie „Solidarności” i wszyscy, którym bliskie były i są jej ideały. I przyjąć
za swoją dalszą argumentację Papieża: „Wspominam te wydarzenia, bo mają one szczególne znaczenie w historii naszego narodu. A wydaje się, że uchodzą pamięci. Młodsze pokolenia nie znają
już tych wydarzeń z własnego doświadczenia. Można zatem pytać, czy właściwie docenią tę wolność, którą posiadają, jeśli nie będą znali ceny, jaka została za nią zapłacona. «Solidarność» nie
może zaniedbać troski o tę historię, tak bliską, a równocześnie już odległą. Nie można nie przypominać powojennych dziejów odzyskiwania wolności. To jest dziedzictwo, do którego stale trzeba wracać, aby
wolność nie przeradzała się w samowolę, ale miała kształt wspólnej odpowiedzialności za losy Polski i każdego jej obywatela”.
Dlaczego te słowa wydają mi się tak ważne (wszak inni zwrócili uwagę na inne fragmenty, zresztą w każdym akapicie papieskiego przemówienia jest dla nas jakaś nauka)? Bo ciągle trzeba nam
ludzi sumienia - na miarę tych słów i na miarę mądrości tamtej „Solidarności”. Zwłaszcza gdyby miało w Polsce dojść do „drugiej Gruzji”, co przecież
nie jest nieprawdopodobne, a może nawet pożądane i potrzebne...
W giel i pingwiny
Federacja Młodych Socjaldemokratów uderzyła w czerwone bębenki ideologii, nie chcąc chyba pozostać w tyle za starszymi towarzyszami z SLD. Młodzi socjaldemokraci
programowo domagają się więc: legalizacji związków, za przeproszeniem, partnerskich, aborcji z przyczyn społecznych, kontrolowanego obrotu środkami odurzającymi o niskiej
szkodliwości, opodatkowania wynagrodzeń za posługę duchownych kościołów i związków wyznaniowych oraz legalizacji i opodatkowania zawodu prostytucji i domów
publicznych.
Najbardziej zbija z nóg argumentacja jednego z liderów „młodzieżówki” (może lekko odurzonego „środkami o małej szkodliwości”?): „Ciągle
wielu z nas traktuje kwestie programowe jako niewarte uwagi «dyrdymały» [było dosadniej, ale mam szacunek dla Czytelników - przyp. JB]. I potem mamy takie afery
jak starachowicka”.
Konia z rzędem temu, kto udowodni korelację między akceptacją dla wyżej wymienionych postulatów a „nieaferalnością” młodych czy starych socjaldemokratów. Chyba, że
postąpi jak w starej PRL-owskiej anegdocie, że „ciągle wzrastające wydobycie węgla kamiennego w Polsce dobrze wpływa na przyrost populacji pingwinów na Alasce”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu