Z ks. dr. Andrzejem Cieślikiem, dyrektorem Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu, rozmawia Piotr Grzybowski.
Piotr Grzybowski: - Przygotowanie do małżeństwa różnie wygląda w poszczególnych częściach naszej diecezji. Z czego to wynika?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Andrzej Cieślik: - Rzeczywiście, w poszczególnych częściach naszej diecezji system jest dość różnorodny. W dawnej części częstochowskiej przygotowanie obejmuje trzy katechezy przedmałżeńskie i dwie wizyty w poradni życia rodzinnego, podobnie w niektórych miejscach dawnej części krakowskiej, choć w innych organizuje się kursy weekendowe oparte na doświadczeniach Spotkań Małżeńskich. W dawnej części kieleckiej dominuje forma dziesięciospotkaniowego przygotowania. Przy dużej możliwości przemieszczania się mieszkańców naszej, niewielkiej w końcu, diecezji tworzy to często dość dziwne sytuacje, gdy narzeczony pochodzi np. z Olkusza a narzeczona z Sosnowca.
- W czasie ostatniego spotkania dekanalnych duszpasterzy rodzin przedstawiał Ksiądz nową wizję przygotowania do małżeństwa. Czy pojawiły się nowe dokumenty polskich biskupów na ten temat i jak według nich przygotowanie to ma wyglądać?
- Określenie „nowa wizja” jest nieco na wyrost. Chodzi o wprowadzenie tego, co przypomina i porządkuje nowe „Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin”, zatwierdzone w tym roku przez Episkopat Polski. Jednakże i ono opiera się na tym, co już mówiły poprzednie instrukcje Episkopatu z lat 1968, 1975, 1987. Trudno więc mówić o nowości. Na poziomie całego Kościoła problem ten reguluje dokument Papieskiej Rady ds. Rodziny zatytułowany „Przygotowanie do sakramentu małżeństwa”, wydany w roku 1996.
Reklama
- Co jest zasadniczą treścią tych dokumentów?
- Trójstopniowość przygotowania do sakramentu małżeństwa. Przygotowanie dalsze - oznacza wszystko to, co dzieje się w domu rodzinnym i na katechezie w szkole, także w środowisku rówieśniczym. Przygotowanie bliższe - to specjalny rodzaj katechezy dla młodzieży ze szkół średnich. Ma ona dotyczyć problematyki związanej z przeżywaniem narzeczeństwa i przygotowaniem do przyszłego małżeństwa, stanowiącego wówczas często jeszcze bardzo odległą perspektywę. Katecheza ta ma wypełnić 25 godzin i objąć młodzież pierwszych klas liceum. Wspomniany dokument Papieskiej Rady sugeruje, że nauczanie to powinno się dokonywać we wspólnocie wiary, szczególnie w parafii, pośród rodzin, które zaangażują się w to i będą współpracowały zgodnie z własnymi charyzmatami i z własną rolą w formacji młodzieży. Przygotowanie bezpośrednie to trzy katechezy przedmałżeńskie (z dwóch mogą być zwolnieni ci, którzy odbyli przygotowanie bliższe), wizyta w kancelarii parafialnej oraz rozmowa z duszpasterzem mająca na celu zorientowanie się w wiedzy kandydatów na temat chrześcijańskiego małżeństwa, wreszcie trzy wizyty w poradni życia rodzinnego. Nie ukrywam, że najwięcej oporów budzi u duszpasterzy przeniesienie przygotowania bliższego na teren parafii.
- No właśnie, czy całej sprawy nie załatwia katecheza w szkole? Przecież stosunkowo dużo tematów, zwłaszcza w gimnazjum i szkołach ponadgimnazjalnych, poświęconych jest małżeństwu i rodzinie.
- Spotykam się z takimi argumentami duszpasterzy i je rozumiem. Istnieją też inne obawy: czy młodzież zechce uczestniczyć w kolejnych zajęciach przy parafii, czy
mocno zapracowani duszpasterze mają jeszcze możliwość prowadzenia kolejnych zajęć. Próbuję w toku dyskusji na te pytania odpowiadać.
Po pierwsze, dlaczego nie w szkole? Wydaje mi się, że atmosfera katechezy szkolnej nie jest najlepsza do tego, by rozmawiać o problemach, które z natury należą do
intymnych. Na katechezie, nawet najlepiej prowadzonej, ale odbywającej się w grupie ok. 30 osób, z których spora część to niepraktykujący, istnieje jedynie możliwość przekazu informacji.
Nasze przygotowanie powinno mieć charakter formacyjny, Dyrektorium dodaje, że powinno ono mieć charakter wspólnotowo-liturgiczny, konferencyjny i dialogowy. W praktyce może to oznaczać,
że po spotkaniu na przykład z parą małżeńską dającą świadectwo, z wierzącym psychologiem czy duszpasterzem, młody człowiek ma możliwość uklęknięcia przed Najświętszym Sakramentem
i przemodlenia poznanej treści, nawet jeśli trudno mu się z nią w całości zgodzić, lub jeśli praktyka jego życia odbiega od poznanej rzeczywistości.
Po drugie, czy duszpasterze podołają tym trudnościom? Otóż ideą takiego przygotowania jest właśnie odciążenie duszpasterza. Przygotowaniem ma się bowiem zająć zespół pastoralny, w którym
obok kapłana ma pracować miejscowy doradca życia rodzinnego, członkowie ruchów gromadzących rodziny i inne osoby zaproponowane przez duszpasterza. To właśnie oni mają wziąć na siebie sporą
część ciężaru prowadzenia przygotowań. Dla młodego człowieka, który często nie może się dziś odwoływać do świadectwa własnej rodziny, przykład rodzin żyjących na co dzień wiarą jest o wiele
ważniejszy niż jakakolwiek, nawet najlepiej przekazana teoria. Byłoby znakomicie, gdyby uformowani małżonkowie mogli pomagać w przygotowaniu małej, najwyżej kilkunastoosobowej grupie młodzieży.
Gdy słyszymy „roczne przygotowanie” wydaje nam się to ogrom pracy. Jeśli powiemy „25 godzin”, to będziemy mieli do czynienia z taką ilością czasu, jaką przeciętny kapłan
spędza na katechezie w ciągu dwóch tygodni!
Wreszcie po trzecie, czy młodzież przyjdzie? Podobne pytania zadawaliśmy sobie, wprowadzając przy parafii przygotowanie do bierzmowania. A jednak zdecydowana większość młodzieży w tych
przygotowaniach uczestniczy. Katecheza przygotowująca do przeżywania narzeczeństwa po chrześcijańsku ma objąć pierwsze klasy liceum, a więc młodzież bezpośrednio po bierzmowaniu. Tę, która
w praktyce często, niestety, odpływa z parafii (choć nie przestaje chodzić na katechezę). Będzie to zatem szansa na dalszą pracę z młodzieżą przy parafii. Współczesne
badania pokazują, że założenie szczęśliwej rodziny jest ciągle jednym z najważniejszych celów młodego człowieka. Jeśli damy młodzieży szansę dobrego przygotowania się do tego, choćby poprzez
przeżycie narzeczeństwa w czystości, lepsze poznanie siebie, uczenie panowania nad sobą itd., jeśli będziemy to zwłaszcza umieli zrobić w ciekawy sposób, to myślę, że spora część
młodzieży potraktuje to jako szansę i pomoc, a nie kolejne nudne, obowiązkowe zajęcia. Moje doświadczenie z katechezy w szkołach średnich oraz z pracy
z młodzieżą we wspólnotach wskazują, że tematyka życia małżeńskiego i rodzinnego jest jedną z bardziej ulubionych przez młodzież.
- Jakie będą etapy wprowadzania nowych form przygotowania do małżeństwa?
- Każda nowość w Kościele jest przyjmowana powoli i z rozwagą, co świadczy o mądrości Kościoła. Ufam, że podobnie jak przygotowania do I Komunii św. czy bierzmowania prowadzone w parafii, tak i przygotowania do małżeństwa utorują sobie drogę w naszej praktyce duszpasterskiej. Moim marzeniem byłoby, gdybyśmy takie spotkania podjęli już od następnego roku szkolnego. Przemiany, które przychodzą do nas w związku z zacieśnianiem więzi kulturowych z resztą Europy, wskazują, że jeśli my, Kościół, nie wychowamy młodzieży do normalnego pojmowania małżeństwa i rodziny, chętnie zrobi to za nas ktoś inny, w sposób, który bynajmniej nie przypaodnie nam do gustu. Oczywiście, ostateczną decyzję w tej kwestii podejmie biskup diecezjalny, który uważnie przysłuchiwał się naszym obradom na ten temat, ale ja będę tu sugerował pewien pośpiech. Jeśli zaczniemy w przyszłym roku, to Wydział Duszpasterstwa Rodzin przygotuje wszelkie potrzebne pomoce.
- Jak przekonałby Ksiądz młodych narzeczonych, którzy często pracują w prywatnych firmach do późnego wieczora i nie mają czasu przyjść na spotkania przygotowujące do małżeństwa, że są one konieczne?
- Przeniesienie czasu przygotowania bliższego na okres nauki w liceum spowoduje, że narzeczeni w trakcie przygotowania bezpośredniego, a więc tuż przed ślubem, będą musieli poświęcić na nie mniej czasu niż obecnie! Chyba, że zaniedbają to w okresie liceum, ale to już ich decyzja. Ważne, by wszyscy mieli równe szanse, a więc by od przyszłego roku we wszystkich parafiach ruszyło takie przygotowanie. Czy tak się stanie? Na to pytanie może uda się odpowiedzieć za kilka miesięcy!
- Dziękuję za rozmowę.