Bronią się, jak mogą, i oskarżają
Reklama
Zgadzam się, o swoje trzeba walczyć. Nie wolno pozwolić sobie wejść na głowę albo powtarzać ciągle: „Jakoś będzie”. Sprawa wydaje się bardzo poważna. Zdają sobie sprawę z tego
właściciele mniejszych czy większych sklepów porozsiewanych po całym mieście. Organizują liczne spotkania, konferencje, na których powtarzają, że nowy, jedyny jak dotąd supermarket spowoduje ich upadek.
Pojawiają się krzyki, że wszyscy łomżyńscy handlowcy zostali oszukani przez łomżyńskiego prezydenta: „Przecież obiecał nam, że na terenie naszego miasta nie powstanie taki obiekt handlowy!”
- krzyczy kobieta w średnim wieku. „Już zauważyliśmy, że spadają nasze dochody, gdy w mieście zaczęły funkcjonować takie markety, jak: „Gośka”, „Biedronka”,
„Rema 2000” (obecnie zawiesiła swoją działalność) czy „Leader Price”. Teraz jeszcze ten moloch, my tego nie przeżyjemy” - mówi inna właścicielka sklepu.
O proteście przeciwko budowaniu nowego sklepu w Łomży mówi się wiele. Starsi ludzie są zbulwersowani lokalizacją marketu: „Tak blisko kościoła, oni są bezkarni, robią, co chcą, ale
jak mamy takie głupie społeczeństwo...” - krzyczy jedna z pań, która kiedyś pracowała w handlu.
Trzeba przyznać, że od handlowców dostaje się wszystkim. Mnie, za to, że niedostatecznie nagłośniłem problem w Głosie Katolickim, radiu, bo ucieka przed problemem, ks. Andrzejowi,
że tak nieudolnie walczył z lokalizacją sklepu, Księdzu Biskupowi, że nie miał czasu napisać listu do diecezjan w obronie handlowców. Czy na pewno nikt nie bronił handlowców? A może
w ferworze walki i krzyków po prostu nikt nie usłyszał, nie zobaczył stanowiska Biskupa Stanisława, ks. Andrzeja, radia czy gazety? Czasami, drodzy handlowcy, trzeba nauczyć się
słuchać. Oczywiście nie mówię tu o wszystkich właścicielach sklepów, ale...
Dlaczego boicie się supermarketu?
To pytanie ciśnie się mimo wszystko na usta. Zdajemy sobie sprawę z tego, że niektórzy klienci przekroczą próg marketu na ulicy Zawadzkiej. To normalne, mają do tego prawo. Ale większość, do której i ja się zaliczam, pozostanie zwolennikami i klientami małych sklepów, dopóki te będą uczciwe i niezbyt drogie. A tych, zapewniam, w naszym mieście nie brakuje. Szkoda, że nie wszyscy mogą być zaliczeni do tej grupy. „Szanujemy swoją pracę, szanujemy klienta, dlatego oferujemy mu towar dobry, sprawdzony, zdrowy, świeży. Mamy wielu stałych kupujących, którzy, tak to odbieram, są zadowoleni z naszych usług” - mówi jedna z właścicielek małego sklepu w centrum miasta. Tu trzeba powtórzyć znane hasło z reklamowego hitu: „Mały może więcej”. Rzeczywiście, mały sklepik odwiedzany jest przez wielu łomżan. Każdy zadowolony jest z jakości towaru i obsługi. „Kiedyś żona zostawiła mnie z obiadem na głowie. Nie wiedziałem, co mam robić. Przyszedłem tu, do sklepu. Ekspedientka pomogła mi wybrać odpowiednie produkty, wcale nie najdroższe. Ugotowałem obiad. Był chyba dobry, wszyscy żyją” - mówi jeden z klientów sklepiku. Czy właścicielka tego sklepu boi się supermarketu? „Boję się, ale wiem, że muszę robić swoje. Boję się, bo pewnie na tym jednym olbrzymie się nie skończy” - odpowiada.
Zły czas dla nieuczciwych
Tak jak w każdym zawodzie, tak i wśród handlowców zdarzają się ludzie nieuczciwi, którzy za cenę zysku gotowi są pozbyć się dobrego imienia swojego czy firmy. Spotkałem
kiedyś w białostockim „Makro” jednego z właścicieli łomżyńskich sklepów. Załadowany wózek towarami z hipermarketu zdradzał, skąd ma towar w swoim
sklepie. „To jak to jest - spytałem - krzyczy pan, że liczy się tylko polski towar, a co pan robi?”. Handlowiec z zażenowaniem spuścił głowę, mówiąc, że się
spieszy.
Niestety, w wielu sklepach kupujemy towar z supermarketów, nawet o tym nie wiedząc. Moje podejrzenie potwierdzili niektórzy handlowcy. „To prawda. Niektórzy
przywożą z marketów towar, sprzedają go po dużo wyższej cenie. Ludzie mówią mi, że w tamtym sklepie jest taniej niż u mnie, ale co z tego? Towar z «Makro»
oprócz wyglądu nie posiada żadnej wartości” - powiedziała kolejna właścicielka sklepu.
Na koniec chcę powiedzieć wszystkim jasno, przede wszystkim tym, którzy tak głośno krzyczeli na nas, na mnie, że nie chcę popierać lokalnych interesów: Panowie i Panie handlowcy z Łomży
i nie tylko, przeciwny jestem zaistnieniu w pejzażu Łomży jakiegokolwiek marketu. Popieram rodzimy handel, ale - chcę podkreślić to bardzo mocno - handel uczciwy. A zatem
zacznijmy od siebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu