Gdyby próbować ułożyć ranking tegorocznych wydarzeń poetyckich, to absolutnie musiałaby go wygrać Justyna Szafran z bezkonkurencyjnym koncertem piosenek Edith Piaf. Nie łatwo jest śpiewać piosenki
z repertuaru geniusza, a muzycznym geniuszem zapewne była Edith Piaf. Justynie Szafran udało się niemalże „wcielić” w Piaf. Gesty, uśmiech, grymasy na twarzy,
a nawet sposób, w jaki układała stopy względem siebie, były wiernymi kopiami tego, jak na scenie zachowywała się wielka Edith. Wrażenie idealnego wręcz naśladownictwa wzmaga jeszcze
krucha postać Justyny Szafran. Wszystko to, wraz z muzyką graną na żywo, sprawiło, że koncert porwał zielonogórską publiczność.
Justyna Szafran była gościem specjalnym piątkowego koncertu galowego. Tego wieczoru, oprócz niej, na scenie wystąpił także żarski zespół „Wyspa” z koncertem poezji, któremu
jednak nijak się równać ani do Justyny Szafran ani do Edith Piaf. Dość monotonny koncert trzech solistek i pianisty tworzących „Wyspę” momentami słuchało się trudno, a perkusyjna
aranżacja (a właściwie coś przypominające perkusyjną aranżację) wcale w tym słuchaniu nie pomagała. Tego samego wieczoru rozstrzygnięto internetowy Turniej Jednego Wiersza, którego zwyciężczynią
okazała się, po kilku zresztą dniach, mieszkanka Lubska Monika Sokołowska i jej wiersz Schody. Mizernie też wypadł konkurs Śpiewajmy Polską Poezję, w finale którego wystąpiło 5 bardzo
nierównych artystycznie uczestników. Trudno się więc dziwić, że konkurs wygrała jedyna w gronie finalistek aktorka Marta Artymiak, z którą trudno było konkurować amatorom.
Drugie miejsce na mojej liście rankingowej zajmuje wieczór koncertowy, w którym wystąpiły dwa znane, choć tak różne, zespoły: „Czerwony Tulipan” i „Stare Dobre
Małżeństwo”. W koncercie „Tulipana” nuta satyryczno-kpiarska przeplatała się z nostalgiczną, a to za sprawą dwóch tak bardzo różnych wokalistek.
„SDM” ma swoich wiernych fanów, którzy towarzyszą zespołowi od lat. Nie mogło ich oczywiście zabraknąć i tym razem. Wiele piosenek, zwłaszcza tych najstarszych do tekstów Stachury,
śpiewanych było wraz z całą publicznością, która wyraźnie się ożywiła. Koncerty obu jednak zespołów zostały zdominowane przez nowe kompozycje, a do nowych - jak wiadomo -
trzeba się przyzwyczaić.
I miejsce trzecie. To oczywiście spektakl Ławeczka według Aleksandra Gelmana w reżyserii Zbigniewa Zapasiewicza z genialną Olgą Sawicką i dzielnie jej towarzyszącym
Leonem Charewiczem. Tekst Ławeczki, choć tak bardzo wrosły w realia Moskwy i Rosji, jest niezwykle urokliwą i jednocześnie bardzo uniwersalną refleksją nad ludzką samotnością
i pragnieniem miłości, które są wciąż te same bez względu na szerokość czy długość geograficzną. Oglądając spektakl Gelmana niejedną łzę wzruszenia i uśmiechu można uronić.
I na tym moja lista rankingowa się kończy. A to z prostego powodu, więcej bowiem oglądnąć nie udało mi się. Ci, co byli, mówili, że warto było jeszcze oglądnąć spektakl poetycki
Myśli Pana Cogito Zbigniewa Herberta, w co wierzę bez wahania, skoro wystąpił w nim duet Zapasiewicz - Sawicka. Ciekawie zapowiada się spektakl rodzimej produkcji Ja minę według
Poświatowskiej, ale z oceną poczekajmy do premiery. Cóż poza tym? Poza tym Romantowska, Kolberger i Woźniak jako wykonawcy z jednej strony oraz Leśmian i Gałczyński
z drugiej. A to już, bądźmy szczerzy, rzecz gustu. Tym razem nie mojego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu