Dwukrotnie już członkowie i sympatycy Łowickiego Klubu Katolickiego
mogli się spotkać z ks. dr. Stanisławem Banachem - proboszczem i
dziekanem głowieńskim. Podczas pierwszego wykładu, 22 marca, ks.
dr Banach mówił o zniszczeniach kościołów w Polsce w czasie II wojny
światowej, a szczególnie na terenie dawnej archidiecezji warszawskiej.
W tym to temacie ks. Banach jest prawdziwym specjalistą: przez 12
lat w 100 parafiach zbierał materiały do pracy doktorskiej, zdobywając
informacje ze starych kronik, dokumentów parafialnych i przede wszystkim
rozmawiając ze świadkami tamtych wydarzeń.
W czasie okupacji Niemcy najczęściej pozostawiali tylko
jeden funkcjonujący kościół na terenie całego powiatu, przeważnie
w małej miejscowości - na przykład kościółek w Mnichu służył wiernym
z 43 przedwojennych parafii powiatu kutnowskiego! Pozostałe kościoły
były zamykane - zamieniane na magazyny, składy albo wręcz rozbierane,
traktowane jako źródło materiału budowlanego. Wiele z nich zostało
najpierw poważnie uszkodzonych w wyniku działań wojennych: już we
wrześniu 1939 r. poważnie ucierpiała łowicka kolegiata, kościół Świętego
Ducha, św. Jana, św. Leonarda i kaplica szpitalna.
Trzeba podkreślić ogromną odwagę i determinację nie tylko
kapłanów i osób zakonnych, ale także wiernych świeckich. Wszyscy
oni z narażeniem życia chronili przez profanacją Najświętszy Sakrament,
ratowali z palących się świątyń obiekty kultu, naczynia liturgiczne
i przedmioty zabytkowe, wynosili i przechowywali dokumenty parafialne,
zakopywali lub topili w stawach dzwony kościelne.
Tematem zniszczeń i odbudowy kościołów ks. Banach został
zainteresowany nie przez kogo innego, jak przez kard. Stefana Wyszyńskiego
- Prymasa Tysiąclecia. To właśnie Ksiądz Prymas, który mawiał o warszawskiej
Starówce "perła zmartwychwstania", stał się bohaterem kolejnego wykładu
ks. dr. Banacha w Łowiczu (a zwłaszcza jego starania o odbudowę kościołów
archidiecezji warszawskiej).
Prelegent omówił najpierw okoliczności mianowania ks.
Stefana Wyszyńskiego - podówczas rektora Seminarium Duchownego we
Włocławku i proboszcza w Świerczynie - biskupem lubelskim. Miało
to miejsce 4 marca 1946 r., a nowo mianowany biskup liczył sobie
zaledwie 45 lat. Jadąc na spotkanie z prymasem Hlondem w Poznaniu
nie spodziewał się zresztą bynajmniej wiadomości o biskupstwie, ale "
natarcia uszu" za opublikowanie w Tygodniku Warszawskim artykułu
pt. Problem Watykanu.
Trzy lata później, po śmierci prymasa Hlonda, bp Wyszyński
mianowany został arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, a 12 listopada
1948 r. Pius XII wyniósł go do godności Prymasa Polski. Ingres do
Gniezna odbył się 2 lutego, w święto Matki Bożej Gromnicznej, wieczorem,
pośród morza świec. "Pokochano go od pierwszego wejrzenia - opowiadał
ks. Banach - a on nie pozostawał dłużny swojej nowej stolicy. W ciągu
następnych lat włożył wielki wysiłek w przywrócenie wewnętrznej architektury
świątyni do jej dawnych wzorów gotyckich, zasłoniętych przebudową
dokonywaną w późniejszych wiekach".
6 lutego 1949 r. miał miejsce ingres kard. Wyszyńskiego
do Warszawy. Rozpoczęła się odbudowa katedry, a Prymas powiedział: "
Od dziś zaczęła się moja droga przez Warszawę. Znam ją dobrze, jestem
z nią związany tak blisko, może najbardziej była mi bliska, gdy broczyła
krwią w Powstaniu, gdy patrzyłem z Izabelina na dymy ofiarnego wielkiego
ołtarza całopalenia. Dzisiaj muszę pokochać Warszawę i oddać jej
swe siły i życie. O wiele to łatwiej dziś niż kiedykolwiek. Oby Bóg-Miłość
nadał tej pasterskiej miłości swoje Ojcowskie oblicze".
Był to okres, kiedy Warszawa - a zwłaszcza większość
jej świątyń z katedrą na czele - leżała jeszcze w gruzach. Trzeba
było odbudować co najmniej 50 świątyń, wznoszonych przez setki lat.
Teraz tego dzieła miało dokonań jedno pokolenie! Ksiądz Prymas sam
kierował pracami Prymasowskiej Rady Odbudowy Kościołów Warszawy.
Postawił sobie zresztą za zadanie odbudowę obu katedr: warszawskiej
i gnieźnieńskiej.
Odbudowa katedry warszawskiej trwała od 1945 r. do 1953
r., jej konsekracja odbyła się w 1960 r. Etap wstępny prac polegał
na zabezpieczeniu ruin, w czym pomagali m.in. klerycy i jeńcy. Poświęcenie
kamienia węgielnego nastąpiło 24 czerwca 1947 r. Odbudowa w stanie
surowym przypadła na lata 1949-56, a odbudowa wnętrza, uzupełnienie
i rekonstrukcja zabytków trwała od 1956 r. do konsekracji. Był to
gorący okres, powstawała dokumentacja, w fundamentach robiono ciekawe
odkrycia archeologiczne i hisotryczne (na przykład odnaleziono grobowiec
ostatnich książąt mazowieckich), a ks. Michał Kliszko kazał z drewnianych
desek na rusztowania wykonać... łóżka dla ludności Starego Miasta.
Przy odbudowie świątyni pracowali znakomici fachowcy-murarze,
pamiętający budowę kościoła św. Floriana na Pradze. Prymas sam wspinał
się na rusztowania, rozmawiał z majstrami i robotnikami, rozdawał
im obrazki z fotografią figury Jezusa z warszawskiej katedry, swoim
podpisem i sentencją: "Błogosławię budowę katedry w głąb i wzwyż"
- zdecydował bowiem o znacznym powiększeniu podziemi świątyni.
Katedrę wznoszono przez 7 wieków, a odbudowało ją jedno
pokolenie. Zaś prymas Wyszyński mógł o sobie powiedzieć w Poznaniu
w 1959 r.: "Jestem biskupem, który już trzecią katedrę w swym krótkim
życiu odbudowuje. Odnowiłem katedrę lubelską, obecnie w prymasowskiej
stolicy w Gnieźnie jest odnawiana i przygotowywana na Tysiąclecie
Chrześcijaństwa Polski - prymasowska bazylika św. Wojciecha. Bóg
pozwolił doprowadzić do końca odbudowę katedry warszawskiej, którą
przejąłem w spuściźnie po moim wspaniałym poprzedniku, prymasie kard.
Hlondzie.
W tylu miejscach Polski dzieje się to przedziwne zjawisko,
iż Kościół Święty niemal bez budżetu, bez oszczędności, bez zapasów,
oddaje na służbę Bożą coraz to nowe świątynie. Chociaż z pożogi wojennej
nie wszystko jeszcze podniesiono z gruzów, to jednak najwspanialsze
świątynie, najwspanialsze zabytki, sięgające przeszłością daleko
w dzieje kultury Narodu, odnawiają się na szlaku Starej Polski. (
...) Czasy obecne są trudne i ciężkie. (...) Ale gdy wszystkiego
brak, gdy dźwigamy się z gruzów z wielkim wysiłkiem i niemałym trudem,
zdumiewa i nas, i cudzoziemców, którzy do nas przyjeżdżają, że najszybciej
dźwigają się w Polsce katolickiej świątynie. To znaczy, że widocznie
Polakom może na wszystko brakować, ale na to, by domy Boże odnawiać
nigdy im nie brakuje. [...] Funduszem, z którego czerpiemy, jest
wiara żywa i gorąca miłość ludu polskiego do Boga w Trójcy Świętej
Jedynego, gorące zaufanie tego ludu do Kościoła, do Biskupów, do
Duchowieństwa. Ten lud wie, że ofiary, które złoży w ręce Biskupów
i Kapłanów, na pewno będą dobrze użyte na większą chwałę Bożą".
Pomóż w rozwoju naszego portalu