Gości przybyłych na otwarcie wystawy powitał dyrektor Muzeum Walerian Warchałowski. Złożył podziękowania wszystkim tym, dzięki którym wystawa została zorganizowana, przede wszystkim autorowi zdjęć, sponsorowi
oraz pracownikom Muzeum. Odczytano list ambasadora rosyjskiego, w którym życzy on sukcesu wystawie i jej autorowi. Do życzeń przyłączył się przedstawiciel Ambasady Artur Kuźniecow,
przybyły do Łowicza wraz z małżonką specjalnie na tę okazję.
Po powitaniu zwiedzający zostali zaproszeni do sal wystawowych, gdzie głos zabrał Maciej Fiszer. Na wstępie podkreślił, że światło i kolory na fotografiach są naturalne, żadna technika
komputerowa nie była używana. Ponieważ zdjęcia wyeksponowano w porządku chronologicznym, prezentowanie ich wkrótce przekształciło się w niezwykle barwną relację z podróży.
Pierwsze zdjęcie zrobione zostało w pociągu relacji Moskwa - Workuta w miejscu, gdzie trasa przecina Koło Podbiegunowe. Linia kolejowa, która była początkowym etapem wyprawy
na Północ, nazywana jest „krwawą drogą”. Przy jej budowie pracowali bowiem więźniowie łagrów i przymusowi robotnicy. Wielu z nich pomarło od mrozu i wyczerpania.
Następnych kilka fotografii ukazuje Workutę - miasto liczące 200 tysięcy mieszkańców - największe na świecie miasto leżące poza Kołem Polarnym. Już podczas podróży koleją, a także
w Workucie i wszędzie później pan Maciej doświadczył niezwykłej gościnności i otwartości mieszkańców, którzy będąc pełni pokory wobec bezlitosnej syberyjskiej przyrody,
żyją nieraz w skrajnej nędzy.
Jednym z celów podróży było odnalezienie wędrownego ludu Nieńców, rosyjskich Eskimosów, „aborygenów północy”, nomadów Syberii - Ludu, który znajduje się na liście nacji
ginących. Po kilku dniach spędzonych w Workucie, cała ekspedycja wyruszyła przez tundrę w poszukiwaniu Nieńców. Poruszano się wiezdiechodem, czyli bojowym wozem piechoty, który jak
na swoje lata sprawował się całkiem nieźle. Popsuł się tylko raz, w nocy, na szczęście niedaleko bazy. Temperatura na zewnątrz dochodziła do minus 60 stopni, a w wiezdiechodzie
sięgała blisko 50 stopni powyżej zera. Dlatego też każde wyjście z tego pojazdu było dużym szokiem i niemałym wyzwaniem. Słońce w czasie całej wyprawy świeciło zaledwie
3-4 godziny na dobę. Po kilku dniach podróży udało się wreszcie odnaleźć wędrującą wioskę Nieńców, liczącą zaledwie 25 osób. Spotkanie było czymś niesamowitym. Członkowie wyprawy zaproszeni zostali do
namiotu-ciumy, który zrobiony był z kilku warstw specjalnie preparowanych skór reniferów. Wewnątrz ciumy było bardzo ciepło, temperatura zbliżona była do tej, która panowała w wiezdiechodzie.
Wszyscy poczęstowani zostali miejscowymi specjałami: surowym mięsem renifera maczanym w jego krwi. Maciej Fiszer mówił, że smakowało to bardzo dobrze. Przysmakiem były jednak oczy reniferów
podawane w specjalnej misie. Nikt z Polaków jednak nie odważył się tego „rarytasu” skosztować.
Na prezentowanych fotografiach można również było zobaczyć nienieckie dzieci, które oddawane są na czas zimy do specjalnych żłobków, by tam przetrwać najtrudniejsze chwile, uczyć się pisać i czytać.
Takie rozwiązanie zaproponowały władze Federacji Rosyjskiej, by umożliwić przetrwanie temu ludowi. Nieńcy są plemieniem zagrożonym wymarciem z wielu powodów. Jednym z nich jest alkoholizm,
napromieniowanie terenów wędrówki plemiennej i brak „świeżej krwi”, gdyż wioska licząca ok. 30 osób, wędrując przez tajgę nawet przez wiele pokoleń, może nie spotkać drugiej wędrującej
wioski. Średni wiek życia Nieńców to zaledwie 40 lat. Dużym szokiem dla zwiedzających, ale myślę, że i dla członków wyprawy było to, jak traktowane są dzieci. Zaraz po urodzeniu i odcięciu
pępowiny noworodek wynoszony jest na 50-stopniowy mróz i kładziony na śniegu. Taką próbę mogą przeżyć tylko najsilniejsi.
Po prezentacji i dokładnym obejrzeniu zgromadzonych fotografii były chwile na rozmowę z autorem, na zadawanie pytań, których nie brakowało. Można było też w tym czasie
skosztować lekkich przekąsek przygotowanych przez Firmę Bracia Urbanek.
Ci, którzy zdecydowali się przyjść na otwarcie wystawy, z pewnością nie stracili czasu.
Wystawę można oglądać w łowickim Muzeum od 12 grudnia 2003 r. do 19 stycznia 2004 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu