Szczecin - piękne miasto położone pomiędzy Zalewem Szczecińskim a Puszczą Bukową - jest znany zarówno w Polsce, jak i w świecie głównie z portu
morskiego i przemysłu stoczniowego. I chociaż ostatnio Stocznia Szczecińska przechodziła kryzys i nadal boryka się z ogromnymi problemami, to jednak morska
gospodarka w pewnych dziedzinach dobrze zaczyna prosperować. Dobrym na to przykładem jest Euroafrica Spółka z o.o. Rozmowa z Bogdanem Szrederem, dyrektorem ds. technicznych,
Wiesławą Figaszewską, kierownikiem działu ekonomicznego i Andrzejem Kraśnickim, pracownikiem działu operacyjnego oraz byłym przedstawicielem Spółki w Lagos potwierdza to w zupełności.
Historia i najnowszy wizerunek firmy są bardzo interesujące i godne zauważenia.
Linia „Afryka Zachodnia”, obsługiwana obecnie przez Euroafricę, ma już swoją 45-letnią historię. Wszystko zaczęło się dokładnie 28 grudnia 1958 r. Otóż, tego dnia wypłynął ze Szczecina
parowiec s/s „Tczew” z ładunkiem cementu przeznaczonym do portów Gwinei i Ghany. W ten sposób Polska Żegluga Morska podjęła próbę uruchomienia kolejnego połączenia
liniowego. Do tej pory istniało zaledwie kilka linii żeglugowych: fińska, promowa przez Bałtyk, angielska i irlandzka. Już w 1960 r., a więc w niecałe
dwa lata, zakończył się okres organizacyjny. Pod koniec tegoż roku weszły do eksploatacji dwa nowe drobnicowce - „Świdnica” i „Bydgoszcz”.
Ta rozwijająca się linia prowokowała nowe wyzwania. W 1961 r. PŻM zawiązała porozumienie z VEB Deutsche Seereederei, Rostock. W czerwcu 1961 r. doszło do
powstania wspólnego serwisu pod nazwą United West Africa Service (UWAS). Wspólne biuro, tzw. Centrum Bukowania, powołano w Szczecinie. W styczniu 1972 r. do wspólnego serwisu
przystąpił trzeci partner - armator estoński: Estonian Shipping Company, Tallinn.
W tym samym czasie doszło do dwóch ważnych reorganizacji dotyczących również Linii „Afryki Zachodniej”:
- Pierwsza miała miejsce w Polsce. Do końca 1969 r. w ramach Polskiej Marynarki Handlowej funkcjonowało dwóch przewoźników morskich: PŻM (obsługujący ładunki masowe
- żegluga trampowa oraz linie regularne do Afryki Zachodniej i europejskie) i PLO (ładunki drobnicowe - żegluga liniowa oceaniczna, Morze Śródziemne i linie
europejskie Gdynia - Hull). Od 1 stycznia 1970 r. decyzją ówczesnego Ministra Żeglugi przeniesione zostały z PŻM do PLO wszystkie linie regularne (ok. 50 statków i blisko
2000 pracowników morskich i lądowych), w tym również Linia „Afryki Zachodniej”. Natomiast z PLO do PŻM przeniesiona została cała flota tankowców. Początkowo
bezpośredni zarząd nad Linią „Afryki Zachodniej” sprawowany był przez Oddział Linii Afrykańskich i Śródziemnomorskich w Gdańsku z siedzibą w Szczecinie.
Od 1 stycznia 1983 r. Oddział został włączony wraz ze statkami i załogami w struktury Zakładu Linii Europejskich i Żeglugi Promowej w Szczecinie.
- Druga - poza granicami kraju. Na rynku zachodnioafrykańskim doszło w marcu 1973 r. do fuzji, w wyniku której powstała konferencja COWAC (Continent West Africa
Conference), obejmująca w Afryce Zachodniej porty leżące w zasięgu Nouadhibou (Mauretania) - Pointę Noire (Kongo). Do niej 1 sierpnia 1973 r. dołączyła UWAS, tzn. również
polski armator - PLO.
Funkcjonowanie w ramach UWAS przyniosło znaczące efekty. W okresie najbardziej intensywnego rozwoju Linia „Afryki Zachodniej” operowała ponad 20 statkami, o łącznej
nośności ponad 100 tys. DWT. Niestety, jak to często w życiu bywa, po tłustych latach przychodzą chude. Lata 80. XX w. to początek długookresowego, bo trwającego do dziś (czyli prawie 25 lat)
kryzysu na światowym rynku żeglugowym. Dodatkowo w tym czasie dochodzi do największego w powojennej historii załamania się polskiego systemu gospodarczego, a tym samym
spadku obrotów morskich polskiego handlu zagranicznego. Poza tym przemiany polityczne w krajach Europy Wschodniej na przełomie lat 80. i 90. pociągnęły wystąpienie z UWAS
(po prawie trzydziestu latach współpracy) niemieckiego partnera DSR. Poza tym likwidacja w 1996 r. konferencji COWAC również odbiła się ujemnie na obrotach Linii.
Jednak zmiany, jakie nastąpiły we wspomnianym czasie, a szczególnie w zarządzaniu gospodarką (odejście od centralnie sterowanej do opartej na zasadach wolnego rynku)
postawiło struktury przedsiębiorstw przed nowymi zadaniami. Zwłaszcza te firmy żeglugowe, które działały na rynku międzynarodowym. Jednym z pierwszych, który odpowiedział aktywnie na zachodzące
zmiany, był Szczeciński Zakład Polskich Linii Oceanicznych. Kroki podjęte w celu usamodzielnienia Zakładu zostały przedsięwzięte już w 1990 r., a uwieńczeniem procesu
było powstanie Spółki z o. o. Euroafrica (Euroafrica Shipping Lines - ESL) 1 września 1991 r. (nazwa „Euroafrica” została wybrana w wyniku konkursu ogłoszonego
pośród pracowników). W składzie nowo powstałej Spółki znalazła się również Linia „Afryki Zachodniej”.
Oczywiście, nie byłoby tej bogatej historii bez udziału ludzi. To oni są tutaj najważniejsi. A byli to wybitni fachowcy wywodzący się z gremiów kierowniczych PŻM i PLO,
eksperci - kreujący pozycję i image Linii; kadra marynarska - trudniąca się pracą przewozową - pośród tysięcy osób znalazły się nazwiska wielu wybitnych kapitanów Polskiej
Marynarki Handlowej; przedstawiciele Armatora, rezydujący w krajach afrykańskich: Wybrzeże Kości Słoniowej - Abidżanie, Ghana - Akra, Nigeria - Lagos; dyrektorzy zakładów
eksploatacyjnych, a także koordynatorzy konferencji COWAC.
13 lat istnienia Linii - w ramach spółki Euroafrica - jest tylko kolejnym krokiem w jej historii. W skład obecnego zarządu wchodzą: Paweł Porzycki -
prezes i dyrektor naczelny, Adolf Wysocki - wiceprezes i dyrektor ds. eksploatacyjnych, Włodzimierz Waśniewski - wiceprezes i dyrektor ds. nadzoru właścicielskiego,
Elżbieta Malanowska - członek zarządu i dyrektor ds. ekonomiczno-finansowych oraz Bogdan Szreder - członek zarządu i dyrektor ds. technicznych. Siedziba Spółki mieści
się przy ul. Energetyków 3. W spółce pracuje ok. 600 osób zarówno na lądzie, jak i na morzu. Euroafrica eksploatuje 11 statków własnych i czarterowych oraz prom „Polonia”
wspólnie z Żeglugą Polską S.A. Natomiast Linia „Afryka Zachodnia” obsługiwana jest przez 6 statków, głównie z serii „kamieni”: „Agat”, „Rubin”,
„Opal”, „Turkus”, „Szczecin” i „Aleksander” o łącznym tonażu 66 962 DWT. Od 1983 r. do dzisiaj na Linii „Afryki Zachodniej”
przewieziono ponad 5,4 mln ton ładunków, w okresie istnienia Euroafrica ponad 3,7 mln ton. Ten sukces należy zawdzięczać zarówno wzrostowi stopnia wypełnienia statków ładunkami, jak i intensywnością
eksploatacji.
Na Linii „Afryka Zachodnia” Spółka utrzymuje jedno przedstawicielstwo - w Lagos (Nigeria). Kraj ten wyróżnia się w sposób szczególny na mapie Afryki, co wynika
z jego wielkości oraz populacji (ponad 120 mln ludności).
Rejsy na tej linii trwają przeciętnie 70-80 dni, najkrótsze wynoszą ok. 60 dni (w sumie przeloty morskie wynoszą 35-38 dni, reszta to postój). Samo miasto Lagos, biorące swą nazwę od wyspy, na której
jest położone, liczy ok. 8-10 mln mieszkańców (Afryka Zachodnia jest fascynująca i tajemnicza; dla ciekawości należy dodać, że afrykańskie drogi są czerwone, przypominają bardziej czerwony
niż czarny ląd). Lagos jest miastem kontrastów. Są ludzie bardzo biedni, ale i zamożni. Niestety, biednych jest więcej. Ci mieszkają w skromnych domach, a ich umieralność
jest bardzo wysoka. Średnia wieku wynosi ok. 40. lat. Natomiast nieliczni bogatsi zamieszkują piękne wille, otoczone wysokimi murami. Chociaż, trzeba to nadmienić, Nigeryjczycy są ludźmi życzliwymi, żyjącymi
swoim bardzo powolnym rytmem.
W Lagos jest piękna, ceglana katedra wybudowana jeszcze za czasów kolonizacji brytyjskiej. Poza tym są inne kościoły, najczęściej przypominające nasze „skromne kaplice”. Natomiast
w pobliżu siedziby przedstawicielstwa „Euroafrica” znajduje się świątynia, wybudowana przez Nigeryjczyków. Msza św. niedzielna (sprawowana najczęściej 2 godziny) gromadzi wielu
miejscowych, kolorowo ubranych, wiernych. Jest ona swoistym wydarzeniem, a sprawiają to bogate śpiewy i przepiękne tańce. W okolicach portu znajduje się siedziba Stella
Maris. Duszpasterstwo prowadzą tam protestanci z misji niemieckich i angielskich (polskiej misji katolickiej nie ma, zresztą Polaków mieszka w Nigerii bardzo niewielu;
najczęściej są to ci, którzy mają pracę - ale też nie zostają na stałe). Pastorzy z misji sami przychodzą na statek i zapraszają na nabożeństwa. Obecnie ich rolę przejmują
już miejscowi pastorzy.
Kapitan Jerzy Jaworski mówi, że nasi marynarze w czasie postoju statku w porcie pracują bardzo ciężko. Jeżeli mają dzień wolny, to po prostu w tym upale odpoczywają
na statku. Poza tym miasto jest niebezpieczne i trudno narażać zdrowie, opuszczając statek. „Chociaż - dodaje Pan Kapitan - spotykałem marynarzy regularnie uczestniczących
w niedzielnej Mszy św. w miejscowym katolickim kościele”.
Niepowtarzalnym czasem dla marynarzy są święta Bożego Narodzenia. Gdy przyjdzie im spędzać je w tamtych okolicach, to przeżywają je najczęściej na statku - w trakcie rejsu,
na redzie lub w porcie. A święta przebiegają tak samo, jak w każdym polskim domu. Jest choinka - wcześniej wyciągnięta z zamrażalnika, opłatek, polskie
tradycyjne potrawy. Śpiew kolęd płynie z magnetofonu, bo jak to bywa w naszej kulturze - mamy przepiękne kolędy - ale nie do końca potrafimy je zaśpiewać. Atmosfera jest
bardzo rodzinna. Tym bardziej, że załoga, licząca zawsze 21 osób, dobrze się zna. Ale, niestety, nie brakuje też nostalgii. Każdy przecież myśli o domu i swoich bliskich. Są też
i momenty jakiegoś wewnętrznego rozgoryczenia. Zresztą, atmosfera świąt Bożego Narodzenia tutaj, w Lagos, jest zupełnie inna: w miejsce mrozów - temperatury powyżej
30 C, w miejsce śniegu - kąpiel w cieplutkim oceanie, w miejsce naszego białego, miejscowy, czarny św. Mikołaj. Co innego w siedzibie firmy w Szczecinie.
Tutaj organizowany jest tradycyjny opłatek wigilijny pod opieką kapelana ze szczecińskiego Stella Maris.
Z pewnością święta, a szczególnie te Bożego Narodzenia mają ogromne znaczenie dla marynarzy. Tym bardziej, że marynarz to człowiek twardy i często zamknięty w sobie
(jeżeli do 5. roku pracy na morzu nie odejdzie z zawodu - będzie pływał do emerytury). Owszem, morze uczy pokory. Ale trzeba ciągle nad sobą pracować, bo załoga musi tworzyć naprawdę
zgrany zespół - w czasie rejsów członkowie załogi mogą liczyć tylko na swoje umiejętności poparte wieloletnią praktyką i rzetelnością jej wykonywania, przy wsparciu Armatora,
no i oczywiście na Opatrzność Bożą czuwającą nad statkiem.
A dzisiaj, jak wspomina kapitan Jerzy Jaworski, marynarze chociaż pracują w lepszych warunkach (pojedyncze kabiny z łazienką, telefon komórkowy, satelita), to jednak są mniej
odporni psychicznie. A połączenia na Linii „Afryka Zachodnia” są regularne. I trzeba ciągle pływać.
Firmie należą się serdeczne podziękowania za bezpłatne przewożenie darów dla ojców paulinów i ojców szensztackich, które zdarzają się pośród innych ładunków. Darczyńcy europejscy
przekazują te dary dla społeczności afrykańskiej. Wszystkim pracownikom Spółki „Euroafrica” życzymy - na kolejne lata jej działalności - bezpiecznej żeglugi i przysłowiowej
„stopy wody pod kilem”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu