Wiara mnie wzmacnia i wiara uzdrawia,
ten nieszczęśliwy, kto się jej pozbawia.
Ona mi w serce wlewa pociech morze...
To jest największa Twa łaska o Boże!
(F. Marzec)
Wiara wiąże się z odwagą przyznawania się do własnych przekonań. Nie zawsze jest to łatwe, zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy często spotykają się z kpiną i szyderstwem
otoczenia. Negatywne opinie środowiska wywołują uczucie zawstydzenia, obawę, uporczywą walkę z samym sobą: przyznać się czy nie, jak to przyjmą inni? Dlatego też wielu ludzi ukrywa własne wyznanie.
Robią to również dlatego, że nie zawsze są pewni swojej wiary. W tej sytuacji niewątpliwie ogromne znaczenie ma postawa innych ludzi, takich którzy nie boją się publicznego okazywania swoich
przekonań. Oni mogą stać się wzorem dla tych bardziej nieśmiałych, mogą pomóc im przełamać się, poczuć się swobodniej i pewniej.
W dzisiejszych czasach bardzo popularną formą uwielbienia Boga są pielgrzymki. Warto włączyć się w modlitwy szerszej grupy ludzi. Pielgrzymowanie wiąże się zarówno z wysiłkiem,
cierpieniem, jak i zabawą. Z pewnością pozwala na autentyczne przeżywanie wiary. A jakie znaczenie mają dla nas symbole religijne?
Większość ludzi nosi medalik z krzyżykiem, lub wizerunkiem Matki Bożej. W domach, urzędach czy w szkołach często na ścianach umieszcza się krzyże. Dla jednych są to
symbole wiary, dla innych, niestety, jedynie ozdoba. Czasami brak nam po prostu zdecydowania czy determinacji w wyrażaniu swojej wiary, w przyznawaniu się do znaków własnej religii.
Wielu ludzi nie rozumie sensu tych znaków mimo, że oficjalnie się do nich przyznaje.
Inny problem stanowi modlitwa w życiu człowieka. Wielu ludzi pada ofiarą własnego wyobrażenia o modlitwie, której odmawianie ma przynieść im oczekiwane dobra. Ludzie przynoszą
Bogu wiele słów, ale niewiele miłości, słuchają Ewangelii, codziennie powtarzają „bądź wola Twoja”, ale tak naprawdę brakuje im odwagi, by stanąć po Jego stronie. Codziennie powtarzamy te
same pacierze, ale i codziennie obojętnie mijamy potrzebujących. Usprawiedliwiamy się ograniczeniami, panującymi układami czy słabą pamięcią. Tak naprawdę jednak słaba jest nasza wiara, która
nie chce przenosić gór i marzy tylko o tym, aby się dobrze urządzić. Zapominamy o prawdziwym celu modlitwy, a kiedy nie zostajemy wysłuchani, odchodzimy od
Boga. A przecież już Apostoł Jakub tłumaczył milczenie Boga w pewnych sprawach: „Nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie waszych
żądz”. Musimy zatem zdać sobie sprawę z tego, że modlitwa nie jest monologiem z listą naszych życzeń. Przecież „Ojciec wasz wie, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie”
- zapewniał Zbawiciel. Nauczmy się więc modlić od nowa - o to, co najistotniejsze i nie za wszelką cenę. Tak często złościmy się na Boga, że nie wysłuchuje
naszych próśb, a ciężary przykrej codzienności, które nakazuje nam dźwigać są zbyt ciężkie. Ciągle pytamy: dlaczego Bóg tak mnie doświadcza? Człowiek odruchowo chciałby uciec przed bólem, cierpieniem,
zrzucić z siebie ten ciężar. Trzeba sobie, jednak uświadomić fakt, iż za Chrystusem można podążać tylko z własnym krzyżem. On przecież nikomu nie obiecał, że życie będzie
łatwe.
Człowieku zrozum - jeśli odrzucasz krzyż, odrzucasz Chrystusa, odrzucasz możliwość zmartwychwstania!
Ktoś może zapytać - dlaczego krzyż? A dlaczego my - słabi w wierze chrześcijanie - mielibyśmy spodziewać się czegoś lepszego od tego, co spotkało samego Boga?
Bądźmy więc ludźmi nadziei i zaufajmy Chrystusowi. To w Jego dłonie swój los złożyła Maryja, Apostołowie, Męczennicy i Święci wołając: „Panie do kogóż pójdziemy?
Ty masz słowa życia wiecznego”. Tylko taka nadzieja pomoże nam przejść przez doczesne życie tak, by ujrzeć kiedyś chwałę Pana w niebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu