To, co ostatnio dzieje się w Polsce przypomina mi stary kawał o dwóch papugach, z których jedna krzyczała. „Precz ze Stalinem”, a druga
- jako że należała do organisty - znała wiele kościelnych pieśni. Gdy właściciela pierwszej oskarżono o wyuczenie ptaka antysocjalistycznych okrzyków, stawił się w sądzie
z papugą wypożyczoną od organisty. Nic zatem dziwnego, że w czasie przesłuchania nikomu nie udało się nakłonić jej do powtarzania zakazanych haseł. Gdy zaś prokurator, sędziowie
i ława przysięgłych dla sprowokowania ptaszyska zaczęli skandować: „Precz ze Stalinem”, papuga słysząc zgodny chór zaintonowała: „Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud...”
Ponoć dzisiaj adresatką podobnych błagań o zmiłowanie jest pierwsza dama RP. W wywiadzie dla kobiecego dodatku do gazety, której absolutnie nie jest wszystko jedno, wyznaje że
ostatnio wszędzie ją proszą, by kandydowała na najwyższy urząd w państwie. Na kolanach jest prawie cała Polska. Z chóralnego błagania pierwsza dama wyłowiła te najbardziej uniżone
głosy: księży, zakonnic i bezdomnych z Dworca Centralnego. Aż serce się kraje...
Z pewnością kobieta tak wrażliwa na ludzkie potrzeby, jakoby księżna Diana i Matka Teresa w jednej osobie, nie każe się długo prosić. Ktoś przecież musi ponieść brzemię władzy,
choćby i nie chciał.
Obiecałem sobie kiedyś - na szczęście tylko sobie - że się nie będę wtrącał do polityki, bo księdzu nie wypada. Tym razem mam dyspensę, bo to już nie polityka, ale tworzenie nowego kultu
osoby, która najpierw ogłosiła przed kamerami, że jej mąż jest boskim pomazańcem, by po kilku latach z pomocą wiernych i pretorianów sączyć ludziom do serc, że to właśnie ona jest
jedyną nadzieją narodu i źródłem łask wszelakich. Na licznych obrazkach widzimy ją pochyloną a to nad głodnymi dziećmi, a to nad chorymi na AIDS, a innym razem
odbierającą pokłony od królowych przybyłych do Warszawy w specjalnej pielgrzymce. Czasem mówi, że płacze nad losem górników albo nad własnym, gdy jakiś żurnalista wyliczy ile obiadów dla dzieci
można by ufundować za jej oprawki okularów albo ile domów dziecka wspomóc za jej nowe futro.
Osobiście nie zamierzam przechodzić na nową wiarę i innym to szczerze odradzam. Nie wierzę zresztą, by w tym chórku żebrzącym o miłosierne panowanie był jakiś normalny
ksiądz albo pobożna zakonnica. Chyba, że się komuś pomieszało, jak tej papudze, co sąd pomyliła z kościołem. Może na przykład jakiemuś zakonnikowi zagubionemu w gwiezdnym pyle i lodach
Północy? Co zaś dotyczy bezdomnych, zwłaszcza tych z Dworca Centralnego, to wierzę w ich rozsądek. Dokąd pasterzowi ich dusz i ciał bliżej do Radia Maryja niż do wycierania
namiestnikowskich salonów, to nie ma obawy, że zapragną kontynuacji panowania obecnej dynastii. Oni już nie wierzą w te mieszkania, co to im onegdaj mąż pierwszej damy obiecał na wiosnę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu