Katolicy należą do tej części amerykańskiego elektoratu, która jest najgorzej usposobiona do Donalda Trumpa. Niepopularność republikańskiego kandydata na prezydenta w tej grupie wyborców tłumaczy jego słabe poparcie w „wahających się” stanach, decydujących zwykle o wyniku wyborów.
W USA mieszka około 75 milionów katolików – stanowią oni ponad 25 procent populacji. Według sondażu Public Religion Research Institute 55 proc. spośród nich deklaruje, że zagłosuje na demokratyczną kandydatkę na prezydenta Hillary Clinton, a tylko 32 proc. chce poprzeć Trumpa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W sondażu „Washington Post” i telewizji ABC News przewaga Clinton jest jeszcze większa: 61 do 34 proc. (reszta wyborców jest niezdecydowana).
Tymczasem katolicy szczególnie licznie zamieszkują stany Środkowego Zachodu, jak Ohio, Michigan i Wisconsin, oraz dwa na wschodnim wybrzeżu: Pensylwanię i Florydę. Wszystkie one należą do grupy stanów „wahadłowych”, gdzie głosy na Demokratów i Republikanów rozkładają się mniej więcej po równo.
Katolicy, którzy w przeszłości głosowali przeważnie na kandydatów Partii Demokratycznej - głównie ubodzy imigranci z Europy, a później Ameryki Łacińskiej - w ostatnich dekadach popierali znacznie częściej kandydatów republikańskich.
Reklama
Większość katolików głosowała w 1980 r. na Ronalda Reagana, w 2004 r. na prezydenta George’a W. Busha (chociaż jego przeciwnikiem był katolik John Kerry), a w 2012 r. na Mitta Romneya (chociaż większość Amerykanów poparła reelekcję prezydenta Obamy). Nie wyznanie bowiem, lecz polityczny profil kandydata był decydujący dla następnych pokoleń imigrantów. Większość katolików odrzuca Trumpa nie uważając go za prawdziwego konserwatystę. W wypadku Latynosów, z których 55 procent to katolicy, główną rolę odegrały obrażające ich wypowiedzi kandydata GOP i zapowiedź budowy muru na południowej granicy.
Trump mógł sobie także zaszkodzić swoją wrogą reakcją na krytykę ze strony papieża Franciszka, który powiedział, że „człowiek, który myśli tylko o budowie murów, zamiast mostów, nie jest chrześcijaninem”.
Kandydat Republikanów jest protestantem (należy do Kościoła Prezbiteriańskiego), chociaż niespecjalnie praktykującym. Nie jego religia jednak, lecz obietnice programowe zraziły do niego katolików.