W czerwcu przypadają trzy ważne rocznice związane z osobą bł.
Stanisława Starowieyskiego: druga rocznica beatyfikacji, sześćdziesiąta
rocznica pogrzebu i sześćdziesiąta pierwsza rocznica aresztowania.
Jego beatyfikacji wraz z grupą 108 męczenników hitlerowskich obozów
koncentracyjnych z 17 diecezji, ordynariatu polowego i 22 rodzin
zakonnych dokonał Ojciec Święty Jan Paweł II 13 czerwca 1999 r. w
Warszawie. Akt beatyfikacji Stanisława Starowieyskiego był uwieńczeniem
jego drogi życiowej naznaczonej wielkim zaangażowaniem w życie Kościoła,
realizację przykazania miłości bliźniego i troską o osobistą formację
religijną i zbawienie innych. Tym wartościom był wierny zawsze, także
w obozach koncentracyjnych w Sachsenhausen-Oranienburg i Dachau,
w których przebywał od 19 czerwca 1940 r. do męczeńskiej śmierci
13 kwietnia 1941 r. W obozach koncentracyjnych błogosławiony przeszedł
istną gehennę ze względu na otwarte żyły na nogach. Niemcy wiedząc,
że jest działaczem katolickim, traktowali go ze szczególnym okrucieństwem.
Jednak prawdziwa droga krzyżowa rozpoczęła się w Wielkim Tygodniu
1941 r., kiedy to został pobity najpierw w Wielką Środę, a następnie
w Wielki Piątek, na skutek czego zmarł w nocy z Wielkiej Soboty na
Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. Współwięzień kard. Adam Kozłowiecki
- po wojnie przez wiele dziesięcioleci pracujący na misjach w Afryce,
zapisał w swoim pamiętniku: "Otrzymaliśmy bardzo smutną wiadomość (
...) że dzisiaj rano zmarł na bloku p. Stanisław Starowieyski. Trudno
opanować żal i smutek z powodu śmierci tak wybitnego Polaka i katolika;
czujemy jednak, że śmierć ta była tylko wspaniałym ukoronowaniem
jego pięknego i dobrego życia. (...) Odszedł od nas w chwili, kiedy
w kościołach uciemiężonej Ojczyzny rozlegały się dzwony, obwieszczające
strwożonym i zwątpiałym: Resurrexit! Pan Zmartwychwstał".
Współtowarzysze niedoli nie mieli więc wątpliwości, że
umierał człowiek święty. Jego ciało zostało spalone, a popioły umieszczone
do urny i wysłane do Polski. Należy przypuszczać, że dokonujący kremacji
więźniowie dokonali wszelkich starań, by w urnie znalazły się rzeczywiście
doczesne szczątki "świętego" za jakiego go powszechnie uważano. Jan
Kazimierz Szeptycki, nieżyjący już szwagier błogosławionego, tak
wspominał nadejście prochów z Dachau i pogrzeb Stanisława Starowieyskiego: "
Był czerwiec 1941 r., gdy przyjechała z Łaszczowa do Łabuń, gdzie
wtedy chwilowo przebywałem, moja siostra Maria, żona Stanisława,
przywiozła ze sobą otrzymaną jako przesyłkę pocztową skrzynkę z surowego
drewna, wewnątrz której znajdowała się urna. Była to oficjalna przesyłka
wysłana przez władze Dachau. Wraz z siostrą przenieśliśmy tę skrzynkę
do kościoła parafialnego w Łabuniach. W kościele, w kaplicy Tarnowskich
położyliśmy skrzynkę na ołtarzu i wyjęliśmy z niej urnę. Urna była
w kształcie wysokiego wazonu z przykrywką, zrobiona z ceramiki, koloru
ciemnoszarego. Następnie otworzyłem urnę i zobaczyliśmy w jej wnętrzu
popiół pochodzący ze spalonego ciała, ponieważ widoczne były małe
kawałki kości. Urnę włożyliśmy do małej trumienki, zrobionej w Łabuniach.
Na drugi dzień, po Mszy św. w kościele parafialnym pochowaliśmy prochy
Stanisława na cmentarzu w parku klasztornym w Łabuniach. Po wojnie
grób został na zewnątrz obmurowany".
Pogrzeb Stanisława Sarowieyskiego odbył się w pierwszej
dekadzie czerwca 1941 r. najprawdopodobniej w dniach 5-8 czerwca.
Jego grób znajduje w opisanym stanie do dnia dzisiejszego. W świetle
przytoczonego świadectwa jak i innych relacji, na obecnym etapie
naszej wiedzy, nie ma wątpliwości, co do autentyczności jego prochów,
a tym samym grobu. Na cmentarzu w łabuńskim parku pochowane są także
Siostry Franciszkanki Maryi oraz rodzina Szeptyckich. Niedaleko od
tego cmentarza, w parku znajduje się zbiorowa mogiła powstańców z
1863 r. Oba groby: powstańczy i Błogosławionego są jak kamienie milowe
odmierzające naszą narodową historię naznaczoną cierpieniem i śmiercią
w obronie ideałów katolickich i narodowych. Nasza diecezja bogata
jest w groby poległych w obronie ojczyzny. Natomiast mamy tylko dwa
groby błogosławionych: Stanisława Starowieyskiego i ks. Zygmunta
Pisarskiego, który również był beatyfikowany w grupie 108 męczenników.
Warto czasami pochylić się nad nimi. A mówią one to co powiedział
Ojciec Święty w czasie beatyfikacji: "Jeśli dzisiaj radujemy się
z beatyfikacji 108 męczenników duchownych i świeckich, to przede
wszystkim dlatego, że są oni świadectwem zwycięstwa Chrystusa - darem
przywracającym nadzieję. Gdy bowiem dokonujemy tego uroczystego aktu,
niejako odżywa w nas wiara, iż bez względu na okoliczności we wszystkim
możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (
por. Rz 8,37). Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: "
Uwierzcie, że ´Bóg jest miłością!´. Uwierzcie na dobre i na złe.
Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności
Bogu we wszelkiej próbie".
Wielu z nas narzeka na trudne czasy i trzeba przyznać,
że nie są one łatwe. Wielu pogubiło się na wolnym rynku głoszonych
idei i różnych filozofii życia propagowanych we współczesnym świecie.
Nawet członkowie Kościoła mają wątpliwości, czy da się żyć według
wskazań Mistrza, skoro tak dużo wokół nich zła, obojętności, nienawiści
dla Boga i człowieka. Wielu z nich staje się obojętnych pod względem
religijnym, a niektórzy zajmują wrogą postawę wobec Kościoła i jego
pasterzy. Na te trudne czasy mamy patrona w osobie bł. Stanisława.
On i inni męczennicy pokazują nam, że można zachować swoje człowieczeństwo
i ocalić miłość do Boga i ludzi nawet w tak skrajnych warunkach jak
obozy koncentracyjne. Stąd wołanie papieskie kierowane do nas, ludzi
progu trzeciego tysiąclecia: "Obudźcie w sobie nadzieję!".
Przed dwoma laty przeżywaliśmy spotkanie z Ojcem Świętym
pod hasłem "Nadzieją mocni". Źle by się stało, gdyby ta nadzieja,
którą nam przekazał następca św. Piotra już w nas wystygła. Kiedy
umierał bł. Stanisław, wielkanocne dzwony obwieszczały strwożonym
i pogrążonym w zwątpieniu Polakom radość Zmartwychwstania Pańskiego
i były znakiem nadziei, że tryumfująca cywilizacja śmieci kiedyś
przeminie. Bł. Stanisław uczy nas nadziei w dzisiejszych, trudnych
czasach. Dlatego warto stanąć przy jego grobie, by za jego przyczyną
modlić się do Boga o łaskę Nadziei, która nigdy zawieść nie może.
Pomóż w rozwoju naszego portalu