Dziękował Bogu za to, że „dał nam św. Teresę z Kalkuty, która dzięki swej nieustannej modlitwie - źródle wielkich dzieł miłosierdzia co do duszy i co do ciała - stała się wyraźnym odbiciem miłości Boga i wspaniałym przykładem służby bliźniemu”, szczególnie osobom najuboższym i opuszczonym. Pokazała ona jak mają żyć „dobrzy uczniowie Pana”, jak „nawracać się z letniości i przeciętności” i „dać się rozpalić ogniem Bożej miłości”.
Kard. Parolin przypomniał, że Matka Teresa lubiła nazywać siebie „ołówkiem w ręku Boga”. - Ale jakie poematy miłosierdzia, współczucia, pocieszenia i radości potrafiła tym małym ołówkiem napisać! Poematy miłości i czułości wobec najbiedniejszych z biednych, którym poświęciła swoje życie - mówił sekretarz stanu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wskazał, że Matka Teresa „otworzyła oczy na cierpienie” innych, objęła je spojrzeniem pełnym współczucia, a to spotkanie z cierpieniem tak nią wstrząsnęło, że w pewnym sensie przeszyło jej serce na wzór Jezusa.
Reklama
Pytając, jaka jest tajemnica Matki Teresy, kaznodzieja zauważył, że odkryła ona w ubogich oblicze Chrystusa i odpowiedziała na Jego miłość bezgraniczną miłością do ubogich. Stała się czytelnym znakiem miłosierdzia. Rozumiała też, że jedną z najbardziej dokuczliwych form ubóstwa jest bycie niekochanym, niechcianym, pogardzanym. Ten rodzaj ubóstwa wiąże się nie z biedą materialną, ale z zagubieniem sensu i celu życia, zerwaniem relacji międzyludzkich, ciężarem samotności, poczuciem zapomnienia przez wszystkich i bycia nieużytecznym dla nikogo.
Za „najuboższych z ubogich” Matka Teresa uznała także dzieci jeszcze nienarodzone, a już zagrożone śmiercią. Dlatego odważnie broniła dzieci poczętych, w czym przypominała proroków i świętych, którzy nie klękają tylko przed Bogiem. Są wewnętrznie silni i wolni, by nie klękać przed chwilowymi modami i idolami, ale „przeglądają się w sumieniu oświetlonym słońcem Ewangelii” - tłumaczył kard. Parolin.
Według niego, w Matce Teresie odkrywamy nierozłączną więź między heroicznym świadczeniem miłosierdzia i jasnością w głoszeniu prawdy. Dostrzegamy w niej „działanie zakorzenione w głębi kontemplacji, tajemnicę dobra czynionego w pokorze i bez znużenia, owoc miłości, która boli”.
Matka Teresa doświadczała też ciemnej nocy wiary, gdy spalająca ją miłość do ukrzyżowanego Pana i potrzebujących braci zderzała się z przerażającym poczuciem oddalenia Boga i Jego milczenia. Upodobniło to ją do Jezusa, który na krzyżu wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Inne słowa Ukrzyżowanego: „Pragnę”, Matka Teresa kazała wypisać przy krucyfiksach w domach swego zgromadzenia. Chodziło o „pragnienie świeżej i czystej wody, pragnienie dusz do pocieszenia i do wybawienia od brudu, by znów były piękne w oczach Bożych, pragnienie Boga, Jego obecności, dającej życie i światło”.
Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej przypomniał, że gdy Matka Teresa umarła, w Kalkucie na kilka minut zgasło światło. - Na tej ziemi była przejrzystym znakiem wskazującym niebo. W dniu jej śmierci niebo chciało położyć pieczęć na jej życiu i powiedzieć nam, że nowe światło zapaliło się nad nami. Teraz, po „oficjalnym” uznaniu jej świętości, to światło świeci jeszcze bardziej ostro. Niech to światło, które jest ponadczasowym światłem Ewangelii, nadal oświetla naszą ziemską pielgrzymkę i ścieżki tego naszego trudnego świata. Święta Tereso z Kalkuty, módl się za nami! - zakończył swą homilię kard. Parolin.