"Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba, pod przymiotami ukryty chleba... otocz Go w koło rzeszo wybrana, przed Twoim Bogiem zginaj kolana". Franciszek Karpiński
Znamy i śpiewamy te słowa czołowego liryka epoki stanisławowskiej, Franciszka Karpińskiego (+ 1825), autora takich znanych pieśni jak: " Kiedy ranne wstają zorze", "Wszystkie nasze dzienne sprawy", "Bóg się rodzi - moc truchleje" - itd. Celowo przypominamy słowa tej modlitewnej pieśni, gdyż one dobrze oddają sens Uroczystości Bożego Ciała: eucharystyczny Chrystus, ukryty "pod przymiotami chleba" zanurza się procesyjnie w swoją "rzeszę wybraną" pomiędzy nasze ulice, domy, pola. Opuszcza jakoby swoje tabernakulum, aby zanurzyć się obrazowo, dydaktycznie i rzeczywiście w sam środek naszego życia, naszych osobistych zdarzeń i zderzeń.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
1. Od kiedy świętujemy uroczystość Bożego Ciała?
Aby w pełni zrozumieć potrzebę wprowadzenia i obchodzenia uroczystości
Bożego Ciała, należy przypomnieć religijny (teologiczny) klimat poprzedzający
epokę zaistnienia w życiu Kościoła omawianej uroczystości. Epoka
ta naznaczona była ostrą polemiką z poglądami głoszonymi przez Berengariusza,
teologa z Tours w XI w. Zaprzeczał on rzeczywistej obecności Chrystusa
w Eucharystii, uważając, że Chrystusa w Eucharystii przyjmujemy jedynie
symbolicznie, myślowo, figuratywnie. Poglądy Berengariusza nie byłyby
warte przypomnienia, gdyby nie fakt, że ich popularność w wiekach
XI i XII była znaczna. Miał on bowiem wielu zwolenników. O Eucharystii
w tamtej epoce dyskutowali nie tylko naukowcy - teologowie. Czymś
zwyczajnym były dyskusje, dysputy, polemiki na ten temat na placach
przykościelnych, na rynkach miejskich, w zajazdach nawet. Literatura
dostarcza nam sporo wiadomości w tej materii. Upłynęło nieco czasu,
zanim znów przylgnięto do słów samego Chrystusa, który przecież autorytatywnie
utożsamił się z eucharystycznym chlebem i eucharystycznym winem,
gdy objawiał nam swoją realną w nich obecność słowami: "to jest Ciało
moje, to jest Krew moja... to czyńcie na moją pamiątkę". Chrystus
mówił nam, że jest w tej materii, a nie, że to zaledwie "symbolizuje"
czy tylko "oznacza" Jego obecność.
Bezpośrednią jednak przyczyną powstania i ustanowienia osobnego
święta ku czci Eucharystii były prywatne objawienia siostry zakonnej
bł. Julianny, augustianki z Mont - Cornillon, z okolic Liege w Belgii.
W jej widzeniach, notowanych od roku 1209, powtarzał sie motyw nieobecności
w roku kościelnym osobnego dnia liturgicznego, poświęconego czci
Najświętszego Sakramentu. Owszem uznawano w Kościele od samego początku
wyjątkowy charakter Wielkiego Czwartku, jako dnia ustanowienia w
czasie Ostatniej Wieczerzy sakramentu Eucharystii. Usytuowanie jednakże
tego liturgicznego dnia w Wielkim Tygodniu, w klimacie zbliżającej
się Męki Pańskiej, nie pozwalało na godne zatrzymanie się jedynie
na tym eucharystycznym wydarzeniu. Objawienia bł. Julianny padły
na bardzo podatny grunt, by nie powiedzieć, że były one wprost oczekiwane.
Heretyckie błędy Berengariusza i jego zwolenników otrzymały odpowiedź
i zadośćuczynienie za znieważane prawdy, o rzeczywistej obecności
Chrystusa pod postaciami eucharystycznego Chleba i Wina. Tym zadośćuczynieniem
miało być coroczne święto Najświętszego Sakramentu, ustalone na pierwszy
czwartek po (ówczesnej) oktawie Trójcy Świętej. Było ono obchodzone
z rozporządzenia biskupa diecezjalnego Roberta, najpierw w diecezji
miejsca objawień, czyli w Liege w roku 1246. Był to jednak dopiero
początek trudnego procesu i drogi prowadzącej do ustanowienia tego
święta na całym świecie. Każde bowiem dobro, zwłaszcza, gdy dotyczy
wiary - domaga się także ofiary. Doświadczyła tego najpierw sama
bł. Julianna. Po śmierci bp. Roberta, obchody święta Bożego Ciała
zawieszono w diecezji, a ją samą karnie przeniesiono do innego klasztoru.
Opatrznościową postacią w omawianej sprawie była osoba archidiakona
Jakuba z katedry w Liege. Swoim autorytetem ponownie wprowadził uroczystość
Bożego Ciała w diecezji, potwierdzając tym samym osobiste przekonanie
o prawdziwości objawień bł. Julianny. Równie opatrznościowym zrządzeniem
losu archidiakon Jakub został wkrótce wybrany papieżem, pod imieniem
Urbana IV. On to w roku 1264, specjalną bullą "Transiturus", nakazał
wprowadzenie święta Bożego Ciała w całym kościele powszechnym. Niestety
- zanim zdążono rozesłać bullę do poszczególnych kościołów lokalnych
- straciła ona swą ważność, gdyż papież Urban IV zmarł. Zdążono jedynie
przygotować piękne teksty liturgiczne formularza mszalnego na tę
uroczystość, które wykorzystano już w niedalekiej przyszłości. Obowiązują
one zresztą do dzisiaj. Autorem ich jest najwybitniejszy teolog wszystkich
czasów - św. Tomasz z Akwinu (żył w XIII w.). Szczególnie piękny
w swej formie, jak też i treści jest znany hymn eucharystyczny, przypisywany
temu autorowi, zaczynający się od słów: pangue lingua gloriosi ("
Sław języku tajemnicę Ciała i najdroższej Krwi...). Dwie ostatnie
zwrotki z tego hymnu, rozpoczynające się od równie znanych słów: "
Przed tak wielkim Sakramentem, upadajmy wszyscy wraz..." - śpiewane
są na całym świecie przed każdym błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem.
W końcu dopiero papież Jan XXII, poprzez ogłoszenie bulli Urbana
IV, w zbiorze ustaw zwanym "Klementyny" w roku 1317, oficjalnie rozpowszechnił
obchody święta Bożego Ciała na cały świat. Od XIV w. (dokładnie od
rozporządzenia papieża Urbana VI w roku 1389) należy ono do głównych
świąt roku liturgicznego.
Procesje z Najświętszym Sakramentem dopiero później zaczęły
stawać się charakterystyczną cechą obchodów święta Bożego Ciała.
Pierwsze ślady takiej procesji spotykamy wg. niektórych historyków
pod koniec XIII w. w Kolonii, wg. innych właśnie w stolicy diecezji
objawień bł. Julianny - w Liege w Belgii. Inni znów znajdują historyczne
uzasadnienie, że to właśnie w Orvieto (w Italii) należy szukać początków
tradycji procesji eucharystycznych. Niezaprzeczalnym faktem jest,
że w XV w. prawie cała katolicka Europa, łączyła obchody święta Bożego
Ciała z procesją, tym bardziej, że o takim zwyczaju, już w 1429 r.
oficjalnie mówi papież Marcin V w swej bulli - "Ineffabile sacramentum"
. Od samego początku znano podwójny sposób przeprowadzania procesji.
Kraje języka niemeckiego łączyły procesje z błaganiami o pogodę i
urodzaj. Budowano 4 ołtarze polowe. Czytano (względnie śpiewano)
początki 4 Ewangelii i czterokrotnie udzielano sakramentalnego błogosławieństwa.
Rzymska procesja była natomiast inna. Był to ciągły pochód ulicami
miasta, zakończony błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem na
końcu procesji.
Owe procesje od samego początku sprawowano bardzo uroczyście,
barwnie, z dużym udziałem wiernych, z wielkim przepychem i nagromadzeniem
elementów zewnętrznych, folklorystycznych. Średniowieczna literatura,
historycy kultury, etnolodzy itd. opisują nam barwne szaty idących
czy jadących w procesji na koniach przedstawicieli władz, uczelni,
duchowieństwa, zakonów, cechów, rycerstwa czy później różnych formacji
wojskowych, bractw kościelnych, stowarzyszeń świeckich, orkiestr (
-itd.) a zwłaszcza zawsze dużych rzesz wiernych.
Warto tu przypomnieć, że najstarsze dokumenty liturgiczne
wspominają, że pierwsze procesje eucharystyczne w Polsce miały miejsce
w Płocku pod koniec XIV w. oraz we Wrocławiu. W XV w. były one już
powszechne w całym naszym kraju. Szczególnego charakteru nabrały
procesje Bożego Ciała w okresie utraty wolności państwowej, w okresie
rozbiorów. Podtrzymywały one wówczas świadomość narodową, utraconą
państwowość. Dobrze to rozumiał okupant niemiecki w czasie ostatniej
wojny światowej - gdy absolutnie zakazywał owych procesji. Niestety
w tym duchu działały także władze komunistyczne w Polsce przez ostatnie
prawie pół wieku, gdy na różny sposób ograniczały zezwolenia na procesje
Bożego Ciała, najchętniej ograniczając je do obejścia kościoła wewnątrz
placu przykościelnego, lub co najwyżej zezwalając na procesje bocznymi,
obskórnymi uliczkami. Ale to już od kilku lat przeszłość, miejmy
nadzieję bezpowrotna.
Obecnie w naszym kraju, na wskutek decyzji Konferencji Episkopatu
Polski, od roku 1967, przy każdym z czterech ołtarzy procesyjnych
śpiewa się odpowiednie czytania ewangelijne, o tematyce eucharystycznej
oraz suplikację "Święty Boże, Święty Mocny".
2. Przesłanie święta Bożego Ciała
Procesyjnie wprowadzamy Chrystusa Eucharystycznego pomiędzy nasze
dzisiejsze domy, dzisiejsze problemy. Jeśli wierzymy, że jest On
stale obecny wśród nas pod postaciami Chleba i Wina, jest On obecny
także wśród naszych aktualnych spraw, zagrożeń, oczekiwań, radości.
Jego obecność jest nam dana i zadana (ulubione stwierdzenie Ojca
Św. - Jana Pawła II). I będzie to może odebrane, jako pokusa moralizowania
- ale odważmy się przyznać, że nasze społeczeństwo, czyli ja i ty,
wyszliśmy po 50 latach komunistycznego zakłamania, na wszystkich
możliwych poziomach - okaleczeni duchowo. Prawda nam bowiem staniała.
Katolik potrafi kupować, czytać i popierać plugawe czasopisma, a
nie czyta wartościowych, nie dokształca sie religijnie, i nie widzi
w tym nic złego. Otępieliśmy duchowo! Załamało się ludzkie spojrzenie
na drugiego człowieka, osłabła wrażliwość na jego potrzeby, także
materialne. Procesyjny, eucharystyczny Chrystus wręcz krzyczy do
nas: "Komunia, czyli jedność z Bogiem jest zawsze komunią z bliźnimi,
i to nie tylko z odległymi mieszkańcami Czeczeni, Papua czy plemion
Tutsi, lecz zwłaszcza z niekochaną już żoną czy mężem, z sąsiadem,
bratem, siostrą!" Kościół nigdy nie uznał nienaukowej, nietolerancyjnej,
komunistycznej wizji społeczeństwa jako walki klas. Tylko Chrystus
jest w stanie zbliżyć nas wszystkich do siebie, nauczyć szacunku
dla godności każdego człowieka. Przecież nikt nie zabrania, tzw. "
obrońcom ludu" zakładania darmowych noclegowni czy darmowych stołówek
dla ubogich. To prawie wyłącznie Kościół zakłada owe stołówki, umieralnie,
noclegownie, gdyż zawsze "drogą Kościoła jest człowiek". Ileż jeszcze
prowokacyjnych pytań możnaby zadać, idąc w procesji Bożego Ciała
i szukać Jego obecności nie tylko w monstrancji, lecz wśród nas i
naszych poczynań...
Jeszcze jedną ważną myśl - prawdę podpowiada nam procesja
Bożego Ciała. Mówi ona, że religia, że wiara to nie tylko sprawa
indywidualna, prywatna, wyłącznie osobista, jak nam próbują wmawiać
różni oświeceni liberałowie, a wcześniej komuniści. Wiara to także
sprawa społeczna. Jesteśmy razem, bo zgromadzeni w imię Boże. To
On nas zebrał wszystkich, zjednoczył, uczynił swoistym ludem Bożym.
Właśnie dziś Chrystus nam mówi, że nie można "sprywatyzować" wiary,
tak jak prywatyzuje się hutę czy przędzalnię. To Chrystus zapewniał,
że kto się przyzna do Niego przed ludźmi - do tego i On się przyzna
przed Ojcem Niebieskim (zob. Łk 12,8). Chrystus w procesji przypomina
nam, że sprawdził się już dwutysięczną historią cywilizacji chrześcijański
sposób na życie, czyli odwieczny dekalog - fundamentalne prawo zamknięte
w miłości Boga i miłości do człowieka. Wszystkie inne wzorce życia
i bycia, proponowane społeczeństwu, zawsze po pewnym czasie przegrywały
i umierały. Uczono nas kiedyś w szkole, że wzorcem młodzieży był
komsomolec Pawka Morozow, bo donosił partii na własnych rodziców,
których potem uwięziono. Niemcy też próbowali, przez 13 lat, życie
młodzieży ustawić według zbrodniczych wzorców Hitlerjugend. Wszelkie
fałszywe wzorce umierają, a Chrystus trwa. I jeśli dziś procesyjnie
idziemy za Chrystusem i z Chrystusem, który utożsamił się z Eucharystycznym
Chlebem, to nie jest już tylko procesja, obrzędowość, lecz zdecydowanie
coś więcej! Wyznajmy z wiarą, że opowiadamy się za Chrystusową wizją
życia, postępowania, pracy, cierpienia, miłości, patrzenia na drugiego
człowieka, na siebie, na otoczenie. I dlatego: "przed tak wielkim
Sakramentem upadajmy wszyscy wraz..."