Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Za Jego sprawą krzepnie ogień, ciemnieje blask, małe i słabe staje się wielkie i silne, a największa nawet potęga wobec Bożej mocy zadaje się mizerna i wątła. U Boga
cudowne i nadzwyczajne przyjść może w zwykły, najzwyklejszy dzień, w najzwyklejszy sposób i w najzwyklejszej chwili, w której nie spodziewamy się niczego specjalnego.
Tamten dzień rozpoczął się jak wszystkie inne dni. Promień wczesnego, marcowego słońca wpadł przez okno i rozświetlił skrawek ściany naprzeciw posłania Miriam, a Ona patrzyła nań z radością, bo była
to zapowiedź pięknego i słonecznego dnia po ulewach i słotach. Podchodząc do okna, spojrzała na krzak róży mającej lada dzień przystroić się kwiatami, ale pąki były jeszcze zielone i twarde i tylko miejscami
widoczna była różowawa biel mających rozwinąć się kwiatów.
Miriam rozczesywała włosy i splatała je starannie w warkocze, przypatrując się z uśmiechem rosnącej smudze słonecznego blasku na ścianie. Dziękowała Bogu za dobrze spędzoną noc, za rozpoczynający
się dzień, za piękno, którym tak hojnie obdarował świat, za wszystko, co cudownie i mądrze zostało stworzone, co wlewa w ludzkie serca wdzięczność i nadzieję, że każdy dzień, nawet ten zaczynający się
zwyczajnie, jest wyjątkowym dniem, bo ofiarowany został ludziom przez Wszechmocnego jak świąteczny podarunek. „Każdy dzień powinien być przeżywany jak święto - myślała. - W każdym bowiem
dniu spełnia się cud, nawet wtedy, gdy cud jest tak zwyczajnym cudem jak to, że po deszczowych dniach nastał pełen słońca, że krople rosy mienią się na listkach i pąkach róży”. Oto już za chwilę
wyjdzie z domu i pobiegnie jak co dzień z glinianym dzbanem na ramieniu do studni, za chwilę ogarnie Ją młody, świeży świat i na pewno ujrzy tęczę rozpiętą na niebie będącą znakiem przymierza Boga z ludźmi
i Jego wiecznej łaski.
Blask na ścianie gęstniał, powiększał się i bielał jak anielska szata. „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami” (Łk 1, 28) - usłyszała.
Tuż przed Nią stała wysoka, wysmukła postać w bieli z kwiatem lilii w dłoni. Miriam przestraszone cofnęła się od okna i przysiadła na posłaniu. Lecz anioł rzekł do Niej: „«Nie bój się, Maryjo,
znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował
nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Miriam rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?». Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty
zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym»” (29-35). Anioł mówił też o krewnej, Elżbiecie, która w starości poczęła
dziecię. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” - dodał (37).
Czy w ciągu kilku minut może zmienić się całe życie? Czy w ciągu kilku minut może zmienić się cały świat? „Łaska, moc Najwyższego, Święty Boży Syn, moje Dziecię...” - myślała. Cicho,
powoli, nie podnosząc oczu, wyszeptała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (38). Wtedy odszedł od Niej anioł.
Siedziała na posłaniu zamyślona, przerażona jeszcze, ale już szczęśliwa. I przez krótką, bardzo krótką chwilę poczuła się samotna w pokoju, w domu, w Nazarecie, między ludźmi, w świecie... A przecież
nie była i nigdy nie będzie już sama. Gdy wstała i podniosła głowę zauważyła, że promień słońca znikł ze ściany i że za oknem słonecznym blaskiem lśni cały świat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu