Rozpoczęły się wakacje, a z nimi odpoczynek dla uczniów i nauczycieli
po pracy w szkole, egzaminach i sprawdzianach. I mimo, że jest to
czas wolny od nauki, to przed uczniami stoi jeszcze jeden, ważny
egzamin - z umiejętności zastosowania tego w życiu, co poznawali
na lekcjach wychowania, w domu, na katechezie. Szczególnie przed
tegorocznymi maturzystami, z których wielu w tych właśnie dniach
zdaje egzaminy na wyższe uczelnie, stoją nowe zadania i obowiązki.
Na początku wakacji warto może ubogacić się jeszcze takimi treściami,
które pozwolą młodym ludziom bezpiecznie przejść przez ten kolejny
życiowy sprawdzian. Za wakacyjną lekturę niech posłużą słowa homilii
wygłoszonej przez prefekta z parafii w Sadownem ks. Piotra Arbaszewskiego
do drohiczyńskich maturzystów podczas ich tegorocznej pielgrzymki
na Jasną Górę, kiedy to w liczbie ponad 2 tys. osób modlili się przed
Czarną Madonną (był na ten temat art. w "Niedzieli Podlaskiej" z
6 maja br.). Ks. Piotr mówił wtedy do zebranej młodzieży:
W Jasnogórskim Wieczerniku czuwamy razem z Matką. Przybyliśmy
tu, aby pomodlić swoje młode życie. Jest w nas chyba więcej nadziei
niż strachu przed najbliższymi wydarzeniami. Spod krzyża każdy niech
weźmie Maryję do siebie, tak jak śpiewamy: Matka z radością poda
dłoń, gdy powiesz Mario w Tobie ufność mam. Ona jest z Synem i z
Tobą. Wszystko daje od Syna dla Ciebie, dlatego przy Niej jesteś
bezpieczny. Matka myśli i martwi się o drogi swego dziecka, o jego
przyszłość. Może już powiedziałeś jej swoje plany, osiągnięcia i
troski, wpatruj się w to oblicze Matki. Ono jest piękne, ale i wymagające.
Jesteście pokoleniem, które w kwiecie młodości wkroczyło w trzecie
Tysiąclecie. Ojciec Święty nazwał Was "stróżami poranka". A dlaczego?
Gdyż ono będzie takie, jacy wy będziecie, czego będziecie szukać,
do czego dążyć i przy kim trwać. Ponieważ wy będziecie swoim życiem,
swoją postawą, zapisywać nową, białą kartkę dziejów, nie zapisaną
historią człowieka, nie naznaczoną nienawiścią, hańbą wojen, morderstwami
niewinnych ludzi, nieuczciwością i wszelkim kłamstwem. Ojciec Święty
zaufał młodzieży na przełomie tych dziejów. W pierwszym liście apostolskim
tego wieku Novo millennio ineunte, podsumowując Jubileusz Młodych
pisze: "Kolejny raz młodzi okazali się szczególnym darem Ducha Bożego...
Istnieje pewna tendencja do pesymistycznego patrzenia na młodych
ze względu na wszystkie ich problemy i słabości z jakimi zmagają
się we współczesnym społeczeństwie. Jubileusz Młodych był dla nas
niejako zaskoczeniem, bo pokazał nam obraz młodzieży, która wyraża
głęboką tęsknotę za autentycznymi - mimo możliwych dwuznaczności
- wartościami, mającymi swą pełnię w Chrystusie. Czyż to nie w Chrystusie
kryje się sekret prawdziwej wolności i głębokiej radości serca? Czyż
to nie Chrystus jest najlepszym przyjacielem i zarazem wychowawcą
każdej prawdziwej przyjaźni? Jeżeli ukazuje się młodym prawdziwe
oblicze Chrystusa, oni dostrzegają w Nim przekonywującą odpowiedź
na swoje pytania i potrafią przyjąć Jego orędzie, choć jest trudne
i naznaczone przez krzyż". Tak pięknie napisał o młodych Jan Paweł
II, a wcześniej, w sierpniu w Rzymie pytał całą rzeszę młodzieży: "
Z kim w trzecie Tysiąclecie? Odpowiedź jest jedna - Jezus Chrystus"
. To pytanie dociera i do Was Kochani Maturzyści. Z kim w przyszłość?
Wy też stajecie przed faktem nowego wyboru Jezusa. Jesteście dorośli.
Doświadczacie entuzjazmu młodości, a jednocześnie stajecie oko w
oko ze (...) światem. Oto twoja wiara, sumienie, otrzymane wychowanie,
ale również doświadczasz tego, jak liberalny świat zalewa cię swą
nachalnością, pustką, łatwym i tanim szczęściem. I musisz wybierać.
Od ostatniej niedzieli towarzyszy nam Ewangelia o synu
marnotrawnym. Miał on ojca, który w tej przypowieści uosabia samego
Pana Boga. Kiedy ten młodszy syn uznał, że ojcowskie progi są zbyt
ciasne, że to dotychczasowe życie jest za mało atrakcyjne, a zasady
życia w rodzinie zbyt trudne i uciążliwe, ojciec nie zatrzymuje go
przy sobie. On, doświadczony życiem wie, że nie we wszystkim trzeba
ustąpić. Cena zasad moralnych i ideowych jest zbyt za duża, by zrezygnować
z nich na rzecz rozkapryszenia, rozbrykania czy rozwydrzenia młodzieńczego.
Pozwala więc odejść. Chociaż przewiduje marnotrawstwo, daje mu przypadającą
na niego część majątku, aby miał szansę nie zginąć z nędzy i głodu.
Ojciec dzieli się majątkiem. Bóg podzielił się sobą z człowiekiem.
Dał mu życie, zdrowie, talenty, rodzinę, warunki do życia, myślącą
głowę i kochające serce. Ileż tego mamy! Jednak człowiek, zwłaszcza
młody, nie zastanawia się, że wszystko co ma, otrzymał od Stwórcy
i rodziców. I mówi się: "przecież coś mi od życia się należy, to
jest moje, dzisiaj młodzież ma swój styl i nie jest staromodna, macie
dwa samochody - to jeden jest mój, mój spadek to dom, przynajmniej
w surowym stanie". Bierze to młody człowiek i wykorzystuje - ale
czy zawsze tak jak Bóg chce i rodzice? Oto syn rozstaje się z domem.
Zauważmy, że ojciec żegna się z nim tak, jakby jutro znowu mieli
się spotkać. A więc bez dąsania się, gniewu, złorzeczenia i wyklinań.
Ojciec w duchu myśli: "Synu, zawsze możesz na mnie liczyć, nawet
gdybyś się skompromitował i stał się godnym litości". Tak powinno
być! Więzy miłości synowskiej i rodzicielskiej muszą być silne, zabezpieczające
różne trudne sytuacje. Powinniście liczyć zawsze na pomoc Boga i
rodziców.
Znam rodziny, gdzie rodzice i dzieci zwracają się do
siebie zdrobniale, z takim ciepłem i szacunkiem, bez wyzwisk, bez "
Ty, stary". Podążajmy dalej za młodszym synem z przypowieści. Opuszczenie
domu. Mógł być to moment usamodzielnienia się. Może to być dla ciebie
wyjazd do szkoły średniej, do internatu, wyjazd na studia czy założenie
rodziny. Idziesz w obcy klimat, udajesz się do obcej krainy. Dopiero
tam się sprawdzasz. Często to oddalenie może być zerwaniem z tym,
co było dobre, słuszne, wartościowe, choć trudne. To odejście to
także ilustracja grzechu, oddalenia się od Boga. Opuścić dom, to
zerwać z nim kontakty, nie pamiętać tego czego nauczał ojciec: "Synu,
nie zadowalaj się byle czym; synu, nie przeklinaj, szanuj drugiego;
synu, nie zadawaj się z nimi, bo nauczą cię palić i z piwem cię ożenią;
synu, ucz się kochać, a nie pożądać; synu, pamiętaj o godności swojej,
nie bij się na dyskotekach, wracaj na czas; nie bierz cudzego; synu,
szukaj tego, czego nigdy nie będziesz się wstydził". Ale syn nie
posłuchał, odszedł do pogańskiego kraju, krainy przyjemności, bogactwa
i pychy, krainy zdrady, nieufności i niewiary. I tu przypominają
się słowa Jana Pawła II, wypowiedziane do młodzieży na Westerplatte
w 1987 r.: "Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu
jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć
i wypełnić, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można
zdezerterować. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć.
Jakiś obowiązek. Wreszcie jakiś porządek prawd i wartości, które
trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół
siebie. Tak, obronić dla siebie i dla innych".
W dalekiej krainie może inaczej nauczyłeś się miłości.
Tam nie musi ona być wierna i czysta. Szatan chce ją odrzeć z tego,
co najpiękniejsze i zwulgaryzować całą rzeczywistość. Inaczej chce
zaplanować Wam małżeństwo. Jan Paweł II zaś woła: "Wejść na drogę
powołania małżeńskiego to znaczy uczyć się miłości oblubieńczej z
dnia na dzień, z roku na rok, miłości wedle duszy i ciała, miłości,
która cierpliwa jest i łaskawa, która nie szuka swego i nie pamięta
złego, miłości, która umie współweselić się z prawdą, miłości, która
wszystko przetrzyma. Takiej miłości potrzeba właśnie Wam, Młodym,
jeżeli Wasze przyszłe małżeństwo ma przetrzymać próbę całego życia.
A taka właśnie próba należy do samej istoty powołania, jakie przez
małżeństwo zamierzacie wpisać w projekt Waszego życia. I dlatego
nie przestaję prosić Chrystusa oraz Matki Pięknej Miłości za tę miłość,
jaka rodzi się w młodych sercach". Słuchajmy dalej Ojca Świętego: "
Nie mówcie, że się kochacie, ale mówcie: ´kochamy się miłością Bożą´.
W społeczeństwie, w którym hasła reklamowe powtarzają bezustannie
słowo ´natychmiast´ i gdzie chcą wszyscy mieć ´wszystko, od razu´
nie można zapominać, że dla narodzenia się głębokiego uczucia między
mężczyzną a kobietą potrzeba czasu, a sprawdzianem miłości jest trwały
związek".
Jest miłość trudna jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia,
jest przewidująca, taka co grób zamawia zawsze na dwie osoby, niedokładna
jak uczeń co czyta po łebkach, jest cienka jak opłatek bo wewnątrz
wzruszenie, jest miłość wariatka, egoistka, gapa, jak jesień lekko
chora z księżycem kłamczuchem, jest miłość co była ciałem a stała
się duchem i ta co nie odejdzie, bo znów niemożliwa (ks. Jan Twardowski)
.
Dziewczęta! Częściej przeglądajcie się w oczach Tej Matki
niż w lusterku! Chłopcy bądźcie naprawdę mężni! W obcej krainie może
inaczej nauczyłeś się Ojczyzny. Nie takiej, o którą walczyli pradziadowie,
nie takiej jakiej chcieli może twoi rodzice, inaczej solidarnej.
Nie walczono o Polskę, którą można ośmieszyć, rozsprzedać i zohydzić
przez jakieś holokausty. Wołał sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński: "
Dla nas po Bogu największa miłość to Polska! Musimy po Bogu dochować
wierności przede wszystkim naszej Ojczyźnie i narodowej kulturze
polskiej...".
Polska - ale jaka?! To pytanie zawsze stawało przed narodem.
Toczyła się walka nie tylko o wolność, ale o jakość Polski. Pozwólcie,
że przytoczę słowa poety, który przypomina naszemu narodowi, że nie
jest wszystko jedno, jaka będzie nasza Ojczyzna.
Każda epoka ma swe własne cele
I zapomina o wczorajszych snach...
Nieście więc wiedzy pochodnię na czele
I nowy udział bierzcie w wieków dziele,
Przyszłości podnoście gmach!
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć.
(Adam Asnyk)
"Młode pokolenie Polski idzie w czasy niewątpliwie trudne.
Kiedyś mnie zabraknie, ale wy to sobie przypomnicie! I od was zażądają
wielkich ofiar, potężnej wiary, gorącej miłości, a po niejednej klęsce
- nadziei na sprawiedliwego Boga. Musicie być wtedy mężni. W takich
momentach pomocą wam będzie doświadczenie, które naród zdobył w ciągu
minionych dziejów. Wielką mądrością jest umiejętność czerpania z
doświadczeń przeszłości. Aby się ostać, musicie sięgnąć do tych sił
w narodzie, dzięki którym trwa on od wieków, mimo tylu niebezpieczeństw,
cierpień i wojen" (kard. S. Wyszyński).
Powróćmy do naszego bohatera ewangelicznego. W tej krainie,
do której udał się - roztrwonił swój majątek żyjąc rozrzutnie. Roztrwonić
- to nie uszanować tego co się otrzymało, co ojciec z miłością ofiarował.
Syn nie strzegł majątku, rozdał go bezmyślnie. Młody człowiek lubi
rozdawać swoje uczucia, swoje ciało, zdrowie, dobra materialne. Dlaczego
rozdaje? - bo nie wie ile to kosztuje?
Nie można nam oddać Boga, troski rodziców i Ojczyzny
za cenę przyjemności i rozrywek. Bóg cię kocha, zbawia i powołuje.
Wiara to posłuszeństwo Jemu. On jest dla ciebie perłą, skarbem, który
trzeba zdobywać. Czy masz wierzyć tak, jak proponuje Ci Rower Błażeja?
- pomieszane z poplątanym. Czy tak jak ci kumple wyznaczą na imprezach?
Czy tak po najmniejszej linii oporu? Coś ściągnąć, oszukać, załatwić,
wypić, zapalić, aby być na topie, reszta to ciemniaki, wieśniaki. (
...) Ty może dobrze czasami chcesz, lecz bez Boga nie możesz. Bóg
może lecz bez ciebie nie chce. Bez Niego nigdy nie będziesz szczęśliwy,
nie ma taniego szczęścia. Nie można rezygnować z duchowości wyniesionej
z własnej rodziny, a tworzyć własną duchowość o Bogu z pewnych informacji,
zasłyszanych zdań, półprawd. Boga trzeba odkrywać własnym sercem.
Wiara jest twoją siłą. Człowiek bez Boga staje się pysznym,
pełnym grzechu, nieczystości i pogardy. Wiara jest zagrożona przez
grzech. Mówi się, że dzisiaj wiara najbardziej zagrożona jest przez
obojętność. To jest straszne, jeżeli ktoś mówi: "Jest mi obojętne
czy się zbawię, czy jest niebo, czy jest piekło, to wszystko mi obojętne"
. Taka cena Chrystusa, a Ty młody Przyjacielu już dawno zrezygnowałeś
z modlitwy - bo to takie nie z tego świata, bo to zobowiązuje.
A spowiedź? Może już raz do roku wystarczy? Twoja dusza
chce comiesięcznej spowiedzi, częstej Komunii św. Dotknij inaczej
Boga. Gdy Jezus jest zagrożony we mnie, to ja sam jestem zagrożony.
To nie prawda, że jesteście przez Niego zniewoleni. Prawdziwa wolność
to wybór dobra, które się nie kończy, to wybór drogi, na której jesteś
bezpieczny, akceptowany - a tego właśnie chcesz. (...) Jesteśmy znowu
przy młodzieńcu w obcej krainie. "Nastał głód w owej krainie". Ten
głód to pustka duchowa i materialna. Zaczyna działać na własną rękę
- pasie świnie. Nie mógł z tej pracy pożywić się. Poniżał się. U
ojca był kimś, a tu pastuchem. Dla Żyda świnia była czymś nieczystym,
symbolem wszelkiej brzydoty, tak fizycznej jak i moralnej. Twój głód:
sensacji, alkoholu, zabawiania się chwilową przyjemnością, głód narkotyczny.
Ten głód dotyka dna twej duszy. "Wstanę i pójdę do mego Ojca". Na
dnie upokorzenia i rozpaczy, przypomina o Ojcu. Ma gdzie wrócić. "
Pójdę i powiem: Ojcze zgrzeszyłem". Nie musimy się bać, że Bóg rozgniewa
się. Jakże wielu mówi: Ksiądz na mnie nakrzyczy. Mój uczeń powiedział
kiedyś: "Ksiądz by umarł, gdyby usłyszał moje grzechy". Jakoś wszyscy
żyją. Nie bój się! Za ciebie umarł już na krzyżu Pan Jezus. Oto widzimy
pokorne spotkanie z ojcem. Bez wymówek. Nie gniewa się na widok syna,
nie wypomina zdradzonej miłości. Taki właśnie jest Twój Bóg. Nie
lękaj się, nie bój się, nie ma jakichkolwiek podstaw by dezerterować,
by nosić zło w sobie.
Wołał Prymas Stefan Kardynał Wyszyński: "Droga do wielkości,
do stanowisk, wiedzie nie przez zwyciężanie innych, ale przez przezwyciężenie
siebie".
17 marca 2000 r. na ulicy we Lwowie tragicznie zginęła
s. Gracjana, ze zgromadzenia Sióstr Józefitek, w wieku ok. 30 lat.
Opiekowała się biednymi rodzinami. Miała u wszystkich piękną opinię.
Często powtarzała: "Z życiem jest jak z bajką, nie musi być długa,
aby była piękna".
Niech rozpoczynające się wakacje, które dla wielu będą
z pewnością za krótkie, będą jednak dla wszystkich jak najpiękniejsze!
Pomóż w rozwoju naszego portalu