Przemówienie na uroczystość obchodów 760. rocznicy bitwy pod Legnicą (na szkolną sesję popularno-naukową)
Drogie Koleżanki i Koledzy!
W tym roku mija 760 lat od pamiętnej bitwy, która rozegrała
się 9 kwietnia 1241 r. na Dobrym Polu pod Legnicą, bitwy, którą w
obronie całego chrześcijaństwa stoczył książę polski, Henryk Pobożny
z mongolskim najeźdźcą, przed którym drżała cała Europa.
Uroczyste obchody tej rocznicy sprawiły, że postanowiłem
zgłębić wiedzę o tym ważnym dla narodu polskiego wydarzeniu. A kiedy
już się trochę oczytałem w temacie, zrodziły się we mnie różne refleksje,
dotyczące nie tylko samej bitwy i jej skutków, nad tragicznym losem
obrońców ziemi rodzinnej, ale nad samym sensem obchodów tej rocznicy
przez nas młodych Polaków, żyjących w XXI wieku, dążących do współpracy
międzynarodowej, do zjednoczenia Europy, przywykłych już do korzystania
z nowoczesnych środków informacji i mających świadomość, że przy
pomocy mediów można manipulować świadomością publiczną.
Pozwólcie więc - Koleżanki i Koledzy - że podzielę się
z Wami swymi przemyśleniami.
Utarło się powszechnie w naszej świadomości przekonanie,
że Tatarzy (tak bowiem nazywano w Europie Mongołów, od nazwy jednego
z plemion, które zostało włączone przez twórcę potężnego państwa
mongolskiego Temudżyna, zwanego Czyngis -chanem) to lud dziki, o
niskiej kulturze. Istotnie, trudne warunki życia: srogi klimat, ciągłe
walki i wędrówki uczyniły z nich ludzi zahartowanych, bezwzględnych
dla przeciwników, ale z drugiej strony mieli oni sprawnie działającą
administrację, doskonale zorganizowany przepływ informacji (kurierzy
mogli przekazywać wiadomości nawet na odległość 300 km dziennie),
a nade wszystko niezwykle zdyscyplinowaną, wyszkoloną, waleczną i
dobrze wyposażoną pod względem technicznym armię. To dzięki niej
stworzyli państwo sięgające od Chin po Europę Środkową, od tajgi
syberyjskiej, po Morze Kaspijskie i Indie.
Ponieważ swoją potęgę Mongołowie zawdzięczali armii,
a z jej częścią przyszło się zmierzyć Henrykowi Pobożnemu pod Legnicą,
warto poświęcić jej trochę uwagi.
Była ona podzielona na 10, 100, 1000 oddziałów, a każdy
z nich miał wyznaczone zadanie. Dużą rolę odgrywały oddziały ubezpieczające
trzon armii, zwane zagonami. Po wykonaniu zadania zagony łączyły
się z główną armią. Dysponujący silnymi, wytrzymałymi końmi, o które
Tatarzy bardzo dbali, mogli dziennie przebyć 90 km. Szybko przemieszczające
się siły zbrojne, sprawiały wrażenie bardzo licznych. Kierowanie
kawalerią odbywało się za pomocą sygnałów- uderzeniem buńczukiem
w bęben, dźwiękiem trąb i piszczałek. Dla każdego 1000 był inny sygnał,
każdy też 1000 miał inną maść koni. Mongołowie byli mistrzami w łucznictwie.
Potrafili, jadąc na koniu, trafić do celu z każdej pozycji.
Plany operacyjne opracowywano na podstawie doskonałego
wywiadu. Główny wódz nie brał bezpośredniego udziału w walce, a tylko
nią kierował. Ponieważ była dobra łączność między oddziałami i dowództwem,
schemat ustawienia armii do boju mógł być w każdej chwili zmodyfikowany.
Skutecznymi manewrami były: pozorowana ucieczka, której celem było
wciąganie wojsk przeciwnika w głąb własnych stanowisk, a następnie
okrążanie ich i likwidacja lub rozbijanie szyku wroga na mniejsze
jednostki i bezwzględne rozprawianie się z nimi. Atakowano niespodziewanie,
z zaskoczenia.
Mongołowie mieli też wspaniałych dowódców takich jak:
Subugedaj - zwycięzca 32 narodów, wódz, który wygrał 65 wielkich
bitew, w tym bitwy na Węgrzech, jak Ordu czy Pejdar, z którymi walczyło
rycerstwo polskie w 1241 r.
Mongołowie umieli wykorzystać zdobycze kulturalne podbitych
narodów, brali do niewoli uczonych i rzemieślników, zmuszając ich
do pracy. Od Chińczyków nauczyli się stosowania gazów bojowych wypuszczanych
z metalowych lub drewnianych rur w celu obezwładnienia przeciwnika
i wywołania popłochu. Posiadali sztukę zdobywania miast i warownych
twierdz przy pomocy taranów i miotaczy ognia. Od Chińczyków znali
też proch i używali go do min i rozsadzania murów obleganych obiektów.
Stosowali też rakiety zapalające wyrzucane siłą prochu na odległość
3 metrów. "Garnki żelazne" wypełnione prochem pękając, raniły ludzi
i konie, a wypełnione "chińskim ogniem" lub płonąca ropą naftową
podpalały miasta. Posługiwali się też metodami walki psychologicznej.
Metody te były skuteczne, gdyż trafiały na podatny grunt fatalizmu
średniowiecznego, tłumaczącego nieznanego wroga i dziwne zjawiska
jako karę za grzechy i dopust Boży. Napady Mongołów budziły powszechną
grozę, gdyż Tatarzy dopuszczali się niewiarygodnych okrucieństw,
mordując całe plemiona, np. Czyngis-chan w swej ostatniej woli rozkazał
wymordować cały lud Tangutów, co też skwapliwie wykonano.
Wyrzynano bez litości całą ludność miast, które stawiały
opór, a z głów ludzkich układano piramidy.
Wspaniałe miasta Środkowej Azji jak: Buchara, Samarkanda,
Chodżet, Merw popadły w ruinę. Tylko w Merw liczenie trupów trwało
13 dni. Podobnie było na Rusi. Wyrżnięto obrońców Rizanic, Włodzimierza
wraz z rodzinami panujących, wymordowano ludność Moskwy i Kijowa,
a miasta spalono.
Europa Środkowa, a zwłaszcza Zachodnia nie posiadała
rzetelnej wiedzy o Mongołach, nie zdawała sobie sprawy z tego, jak
groźny, doskonale zorganizowany i wyposażony technicznie jest nieprzyjaciel.
Po podporządkowaniu sobie Rusi Tatarzy przygotowali się
do walki z Węgrami i Polakami. Główne siły pod wodzą Batu-chana ruszyły
na Węgry, a pozostałe oddziały miały ubezpieczać wodza od strony
Polski, Czech i Moraw, a po wykonaniu zadania dołączyć do trzony
armii.
Na Polskę ruszył trzeci korpus w liczbie ok. 10 tys.
wojowników pod wodzą Ordu i Pajdara. Polacy byli pierwszymi w Europie
Środkowej, którzy pod Chmielnikiem Tarczkiem, Turskiem Wielkim i
Legnicą przeciwstawili się mongolskiej nawale.
Pod Legnicą armia Henryka Pobożnego licząca ok. 7-8 tys.,
zgrupowana w pięciu hufcach, którymi dowodzili Bolesław morawski,
Mieszko opolski, Sulisław brat wojewody krakowskiego, palatyn głogowski
Klemens i mistrz krzyżacki Poppon von Ostern, składała się z rycerstwa
śląskiego, małopolskiego, wielkopolskiego, z oddziałów posiłkowych
Morawian i z zakonów rycerskich joannitów, templariuszy, krzyżaków (
które to zakony osadził na Śląsku jako swoich lenników ojciec Henryka
Pobożnego - Henryk Brodaty) oraz nielicznych ochotników niemieckich.
Mimo bohaterskiej postawy rycerstwa i samego naczelnego
wodza - Henryka Pobożnego bitwa skończyła się klęską, choć duże straty
ponieśli również Tatarzy, którzy po wykonaniu zadania wycofali się
z Polski i przez Morawy przeszli na Węgry, gdzie połączyli się za
Batu-chanem.
Przyczyny klęski były złożone, ale przede wszystkim wynikały
z różnic w uzbrojeniu i w sposobie prowadzenia walki. Wojowie Henryka
Pobożnego walczyli metodami powszechnie stosowanymi w Europie, tj.
w pojedynkach, dowódcy brali też udział w walkach, a ich śmierć powodowała
popłoch w oddziałach. Tatarzy wygrali pod Legnicą, stosując taktykę
rozbijania szyku przeciwnika - tak rozbili hufiec Bolesława morawskiego,
wciągając go w głąb swych szeregów. Przez zastosowanie dywersji,
m.in. krzycząc w języku polskim "bieżajcie" czyli uciekajcie, sprawili,
że książę opolsko-raciborski Mieszko opuścił pole walki, kryjąc się
w Legnicy. Reszty dopełniło użycie gazów bojowych. Trujące opary
spowodowały zamieszanie w szeregach walczących. Na osłabionych i
omdlewających runęli Mongołowie, zabijając i biorąc do niewoli. Śmierć
ponieśli najbliżsi towarzysze broni Henryka Pobożnego i on sam.
Bitwa pod Legnicą, choć przegrana, była jednym z pierwszych
momentów sławy polskiego oręża na całą Europę, porównywano ją do
Termopil a Henryka Pobożnego do króla Sparty - Leonidasa. Była to
bitwa krzyżowców, w której starły się dwa światy - barbarzyński Wschód
i łacińska Europa, a wódz tych krzyżowców - Henryk Pobożny śmiercią
swoją udokumentował gotowość obrony wiary, rodzinnego kraju i Europy.
Odnotowano to w Bulli papieskiej z 1248 r., w której czytamy, że
książę polski "w obronie wiary chrześcijańskiej i swego narodu poległ
od miecza tatarskiego".
Szkoda jednak, że na Śląsku Mongołowie nie spotkali się
z prawdziwą krucjatą, która powinna wyruszyć na wezwanie papieskie.
Wzajemna rywalizacja cesarstwa i papiestwa utrudniała zorganizowanie
pomocy. Cesarz Fryderyk II w piśmie okólnym do książąt Rzeszy napisał,
że niebezpieczeństwo tatarskie jest "od naszych okolic zbyt odległe"
Tak więc zamiast deklarowanego oporu germańskiego, spotkaliśmy się
z zaniechaniem pomocy.
Również armia czeska pod wodzą Wacława, która w momencie
bitwy legnickiej była niedaleko od miejsca walki, unikała starcia
z Mongołami, wycofując się na zachód, nie spiesząc z pomocą Morawianom.
Wielka ofiara i wysiłek zbrojny, jakie poniosło rycerstwo
polskie, zwróciło uwagę Europy na nasz kraj, ale nie w sensie udzielenia
mu pomocy, ale w uznaniu odwagi i bohaterskiego oporu wobec okrutnego
wroga. Wkrótce jednak zapomniano o ofierze złożonej pod Legnicą,
a następnie napady tatarskie na Polskę w roku 1259 i 1287 już Zachodu
nie interesowały.
Z czasem zasługi w walce pod Legnicą przywłaszczyli sobie
Czesi, głosząc, że z obawy przed wojskami
Wacława Tatarzy opuścili Polskę. Również Niemcy wyolbrzymiali
swoje zasługi w tej bitwie. Nawet po latach, przy okazji 700. rocznicy
tej bitwy w 1941 r. niemieccy historycy pomnażali liczby niemieckich
rycerzy, mówili, że pod Legnicą zginął "młody kwiat niemczyzny, który
odważnie zdawał egzamin na polu bitwy".
Tragiczny był dla nas przebieg i finał bitwy pod Legnicą,
ale jeszcze tragiczniejsze były jej skutki.
Pozwólcie więc - Koleżanki i Koledzy - że wyliczę te
najważniejsze.
1. Wraz ze śmiercią Henryka Pobożnego rozpadło
się wielkie - jak na okres rozbicia dzielnicowego - państwo Henryków
Śląskich, Śląsk uległ rozdrobnieniu na 7 dzielnic.
2. Runęło bezpowrotnie przygotowane scalenie Śląska
z resztą ziem polskich, upadła nadzieja na koronację Henryka Pobożnego
na króla polskiego.
3. Ponieśliśmy duże straty w ludziach. Liczbę
zabitych w walce szacuje się na 3000, do tego duże straty poniosła
ludność cywilna, wśród której byli zabici, ranni i wzięci do niewoli.
Nastąpił upadek rycerstwa.
4. Doszło do ogromnych zniszczeń gospodarczych.
Spalono wiele wsi i miast należących do dziedzictwa Henryka Pobożnego,
m. in. Lublin, Wiślica, Kraków, Sandomierz, Opole, Racibórz, Wrocław,
Legnica, Otmuchów. Spłonęły magazyny, budynki mieszkalne i gospodarcze,
narzędzia pracy. Poniesiono straty w inwentarzu żywym. Spadła produkcja
rzemieślnicza i rolna. Skurczył się handel wewnętrzny i międzynarodowy.
5. Ci sami sąsiedzi, którzy nie udzielili pomocy
w bitwie pod Legnicą, skorzystali z osłabienia Polski i jak pisze
Krystyna Pieradzka: "rzucili się jak kruki na nieszczęśliwą ziemię,
wykorzystując okazję do ekspansji gospodarczej, kolonizacji, do ekspansji
politycznej, wzniesienia wpływów niemieckich w ramach później nazwanego:
Drang nach Osten". Na wyludnione tereny napływali osadnicy z Europy
Zachodniej, a zwłaszcza z Niemiec. W przyszłości ten element niemiecki
zdecydował o losach Śląska i o politycznym oderwaniu od Polski. Ze
zmniejszonej siły obronnej kraju skorzystały państwa ościenne:
* Brandenburgia rozwijała się kosztem Pomorza, Wielkopolski
i ziemi lubuskiej - ziemi mi wyjątkowo bliskiej sercu, bo się na
niej urodziłem,
* Czechy wchłonęły Śląsk i sięgnęły po koronę polską,
* Litwini i Krzyżacy niszczyli północno-wschodnie ziemie
polskie,
* Tatarzy dalej organizowali łupieskie napady na Małopolskę
Drogie Koleżanki i Koledzy !
Przedstawiłem w wielkim skrócie bitwę na Śląsku sprzed
760 lat, zwracając szczególną uwagę na przyczyny i skutki klęski,
na zachowanie sąsiadów - braci w wierze chrześcijańskiej, patrzących
na rozgrywającą się tragedię z pozycji własnych interesów.
Z tegorocznych obchodów powinni wyciągnąć wnioski rządzący
Polską i my młodzi współtworzący dziś opinię publiczną, a w przyszłości
odpowiedzialni za losy narodu i kraju.
Uważam, że odpowiedzialni za losy narodu powinni kierować
się przede wszystkim interesem narodowym.
Naszym obowiązkiem jest baczne obserwowanie świata, kierunków
jego rozwoju, krytyczna ocena informacji podawanych nam przez media
opanowane w większości przez obcy kapitał.
W obecnym świecie głośno mówi się o współpracy między
narodami, a tak naprawdę toczy się ostra konkurencja ekonomiczna,
toczą się walki narodowe i religijne (np. Czeczenia, była Jugosławia,
Palestyna - Izrael, itp.). Każdy kraj dba tylko o swoje interesy.
Czy nie wyczuwa się dziś, że niektórym siłom międzynarodowym
zależy, byśmy prezentowali postawy spod Legnicy, Lenino, Monte Cassino,
z obrony Anglii, z okresu "Solidarności" (aby później np. usunięcie
muru berlińskiego przypisać sobie, ewentualnie Gorbaczowowi), byśmy
walczyli mniej za "naszą" a więcej za "waszą". Byśmy wchodzili do
Unii Europejskiej na kolanach, po drodze postali w "kruchcie" okryci
worem pokutnym, np. za to, że na naszej okupowanej ziemi Niemcy założyli
obozy koncentracyjne, w których mordowali Żydów, Cyganów, Polaków.
Jest mowa o wchodzeniu Polski do Europy, jak byśmy w niej nie byli
zawsze, tak pod względem geograficznym, jak i kulturowym.
Nas, Polaków, którzy byliśmy i jesteśmy najbardziej tolerancyjnym
narodem, uczy się swoiście pojętej tolerancji, która ma się wyrażać
w antypolonizmie.
Mamy tolerować we własnym kraju publikacje obrażające
Polaków, mamy przepraszać za winy niezawinione - wkrótce pewnie będziemy
przepraszać za to, że żyjemy; dyktuje się nam, gdzie we własnym kraju
mamy prawo postawić krzyż, utrzymać kościół (przykład - Oświęcim)
.
Koleżanki i Koledzy!
Pod Legnicą nie doceniono roli informacji i chwytów psychologicznych
- nie powtórzmy tego błędu!
(Tytuł pochodzi od Redakcji)
I Liceum Ogólnokształcące im. Zasłużonych Ludzi Morza w Gdyni
Pomóż w rozwoju naszego portalu