Proceder wypalania traw przez rolników trwa od lat. Nie pomagają prośby, groźby i apele. Ustawa o ochronie przyrody zabrania wypalania roślinności w lasach, na łąkach, pastwiskach, nieużytkach, rowach
przydrożnych, szlakach kolejowych, w strefie oczeretów i trzcin. Mimo to właśnie wiosną odnotowuje się wzrost pożarów.
Podczas wypalania temperatura na powierzchni gleby dochodzi do 700ºC, a temperatura płomieni do 1200ºC. W takich warunkach giną wszystkie organizmy żyjące w glebie, przerwany zostaje naturalny
cykl życiowy roślin i zwierząt, obniża się żyzność i wydajność gleby. Dymy powstające w trakcie wypalania zawierają groźne dla zdrowia i życia tlenki siarki, węgla, azotu, a nawet związki rakotwórcze.
Pożary traw niszczą przy okazji zadrzewienia śródpolne oraz skupiska roślinności spełniające osłonowe, filtrujące zanieczyszczenia. Bardzo często następują przerzuty ognia na tereny leśne, mieszkalne
i zabudowania gospodarskie.
Akcje gaszenia trwają długo, nieraz kilkanaście godzin. Koszty ponosi samorząd gminny, a więc my wszyscy. Wyjazdy wozów strażackich do gaszenia traw są kosztowne, szczególnie gdy jest ich wiele. W
ubiegłym roku bywało, że jednostki wyjeżdżały do pożarów nawet 30 razy w ciągu dnia.
„Wypalaczy” nie odstrasza kara za wzniecenie pożaru - mandat może wynieść nawet do 500 zł, a w przypadku, gdy ogień rozprzestrzeni się na znaczne obszary leśne lub zabudowy ludzkie,
sąd może orzec nawet do 8 lat więzienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu