Tradycyjnie przed Wniebowstąpieniem obchodzi się Dni Modlitw o Urodzaje. Zwyczaj ten uczy, że obfite plony są darem, dobrodziejstwem. Bo przecież przedmiotem modlitw są rzeczy dobre i korzystne dla nas.
Modłów nie wznosi się na swoją zgubę, a wręcz przeciwnie, niekiedy mają nas wybawić z sytuacji na pozór bez wyjścia. Wierzymy więc, że wysłuchanie naszych próśb może odwrócić niekorzystny obrót zdarzeń,
przywrócić porządek, skierować sprawy nas dotyczące na właściwe tory.
Plemienne tańce zaklinające deszcz, który ma użyźnić ziemię i uczynić ją karmicielką, świadczyły o ogromnym szacunku, którym ludzie, od dawien dawna i niezależnie od religii, w jakiej się wychowywali,
darzyli łaskę bogactwa zbiorów. Te zbiory nie zawsze były owocem ich pracy. Więc tym bardziej doceniali hojność Matki Ziemi, która nikomu nie szczędzi swoich owoców.
Podążając tym tropem, odnoszę jednak wrażenie, że współczesny świat obfituje w dysonanse, nierzadko wręcz dziwne paradoksy. Jednym z nich jest niezrozumiała, zupełnie nonsensowna i niebezpieczna tendencja
wzbierająca na sile od ładnych paru lat. Mianowicie: modlimy się o urodzaj, któremu - gdy nadejdzie - przypisujemy miano klęski.
Jeśli weźmiemy pod uwagę obecny stan zanieczyszczenia środowiska naturalnego oraz stosunkowo powszechne anomalie pogodowe, można snuć wizje, iż nader prawdopodobny staje się kres obfitości plonów.
To, co prawda, skrajnie pesymistyczna, a nawet nieco przerysowana wersja. Jestem jednak zdania, że nowo powstałe pojęcie „klęski urodzaju”, nowy zwrot, którego nie zawahałabym się nazwać czymś
godzącym w logikę myślenia rozsądnego człowieka, jest ponadto profanacją ludzkich wysiłków. Trud podjęty przez uprawiających ziemię i wynagrodzony bogactwem natury, a kwitowany takim określeniem, świadczy
o nieumiejętności docenienia pracy ludzkch rąk.
Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że do wielu naszych rodaków nie dotarła jeszcze „filozofia” innych narodów, hołdująca zasadzie „duży obrót, mały zysk”, będąca podstawą zdrowej
ekonomii. Jednakże założenie, iż mały obrót zwiastuje szansę na „nieprzepracowanie się”, jest wnioskowaniem nierozsądnym i dalece krótkowzrocznym. Żywione nadzieje natomiast, że im mniejszy
zbiór, tym wyższa cena i większy zarobek, są również naiwnym rozumowaniem.
Co jest zatem przyczyną, źródłem takiej paranoi? Bieda, lenistwo, niezaradność, wygodnictwo? Trudno jednoznacznie dociec, ale faktem jest, że przypadłość taka nie rokuje dobrze na przyszłość. Jaskrawa
niekonsekwencja natomiast pomiędzy tym, o co wznosimy modły, a tym, jak się zachowujemy, gdy zostaną wysłuchane, stanowi obecnie jedną z najpoważniejszych bolączek współczesnego społeczeństwa. Albowiem
z doskonałą wręcz precyzją przekłada się i na inne dziedziny życia.
Może najwyższy czas, by zrewidować nasze postępowanie, wyeliminować z niego, jak również z naszych wzajemnych relacji, fałsz i obłudę, czyniące naszą percepcję świata zniekształconą. Świat ów wydaje
się wtedy bowiem karykaturą, w której trudno odnaleźć punkty odniesienia, a bez nich traci się równowagę warunkującą prawidłowe funkcjonowanie we wszystkich dziedzinach życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu