Kiedy nerwowo zerkałam na przyjazd „dwudziestki”, moją uwagę przykuła kartka papieru przylepiona na przystanku. Dwaj młodzieńcy zgłębiali jej treść z niezwykłą i wyjątkową w tym wieku powagą.
Poszłam za ich przykładem i dowiedziałam się, że znów zabawa dyskotekowa miała dla kogoś oblicze śmierci. Prasa lokalna cytuje świadka zdarzenia: „Z parkietu schodził chłopak z plamą krwi tuż nad
sercem. Wyglądał tak, jakby ktoś go pchnął, aby zabić”.
Student o imieniu Marcin, 23 lata, może rówieśnik młodzieńców czekających na autobus, zginął ugodzony nożem w jednej z kieleckich dyskotek. Karetka zabrała go nieprzytomnego do szpitala św. Aleksandra
przy Kościuszki, ale nie zdołano go uratować. Paru innych młodzieńców, ze śladami ciosów nożem, trafiło z tej samej dyskoteki do szpitala na Czarnowie. Przyjaciele porozlepiali po mieście list otwarty,
który mogłam przeczytać na przystanku MZK. Apelowali w nim: „Ku czci Marcina, jak również przeciwko agresji i brutalności, z pomocą Urzędu Miasta, organizowany jest Biały Marsz. Odbędzie się w środę,
28 kwietnia 2004 r.”. Wszyscy przy tej okazji wspominają podobny marsz, który odbył się jesienią 1996 r., po tragicznej śmierci 14-latka, ugodzonego bagnetem podczas koncertu w studenckim
klubie w Kielcach.
Nie zamierzam moralizować. Natomiast nie mogę oprzeć się refleksji o roli środków społecznego przekazu w dialogu z młodzieżą. Misja mediów, realizowana tak, jak mówi o tym w swoich orędziach Jan Paweł II,
może wspomóc wychowawczy wysiłek domu, szkoły i Kościoła. To przede wszystkim dla ludzi młodych prasa, środki audiowizualne i komputerowe są okazją do konfrontacji ze światem. „Marsze milczenia”
nie wyeliminują natomiast złego wpływu mediów na młodzież.
Lansowanie przemocy w filmach i programach telewizyjnych nie w celu przedstawienia prawdy, ale dla propagowania tzw. kultu siły mięśni i pieniądza, niesie poważne niebezpieczeństwo wypaczenia charakterów
i mentalności młodych ludzi. Podobnie agresywne reklamy i programy reality show, sugerują wybór hedonizmu, seksu, przemocy i sukcesu za wszelką cenę. Nieodpowiedzialne narzucanie młodym określonych wzorców
zachowań, złudnych symboli czy typów bohaterów, może być bodźcem wyzwalającym agresję i przyjmowanie negatywnych postaw.
Zadaniem mass mediów nie jest lansowanie zła, lecz ułatwianie odbiorcom konfrontacji z rzeczywistością, aby można było wchodzić w nią z nastawieniem na dobro wspólne. Wymaga to również pewnej dojrzałości
i odpowiedzialnego korzystania z daru wolności. Samowola zazwyczaj prowadzi do dezintegracji osobowości, do negacji wartości pozytywnych, do buntu i braku wszelkich zahamowań.
Agresja bywa już, niestety, sączona do serc i umysłów dzieci przez - zdawałoby się niewinne - bajki i filmy animowane, emitowane w telewizji i w kinie, nagrywane na kasety wideo i płyty
DVD. W trosce o młode pokolenie, trzeba więc na język prasy, radia, kina i telewizji przekładać orędzie ewangeliczne.
Wbrew nie do końca trafnym prognozom, młodzież szuka kontaktu z transcendencją. Ich wysiłki będą o tyle owocne, o ile w dialogu z nimi media spełnią rolę służebną oraz inspirującą dobro, bez podsuwania
jednak gotowych rozwiązań ograniczających wolność i twórczość młodego człowieka. Młodzieży nie musimy niańczyć, lecz stawiać jej wymagania, które będą miały pozytywny wpływ na jej rozwój. Środki społecznego
przekazu mogą dodatkowo rozwijać przywiązanie młodych ludzi do takich wartości, których respektowanie uchroni przed destrukcyjnym wpływem sceptycyzmu, egoizmu, agresji i innych złych czynników.
W tekście, opublikowanym w Etosie (nr 8/1982) Krzysztof Zanussi wyraził obawę związana z młodzieżą: „Nowe pokolenie bez wątpienia odejdzie daleko od kultury słowa i pożegna wynalazek Gutenberga,
a drukowane dzisiaj przez nas artykuły spoczną w zakładach odzysku celulozy”. Przychodzi mi na myśl porównanie, że owe „artykuły” to młodzi ludzie, wobec których media mogą okazać się
„zakładami odzysku celulozy”. Może trzeba coś odzyskać, może właśnie z ludzi młodych…
Pomóż w rozwoju naszego portalu