Sakrament ogromnej tajemnicy. Nie pojmie go nikt rozumem. Niech nawet nie próbuje. Sakrament więzi tego świata z tamtym. Sakrament więzi między mną a nieznajomym katolikiem z Filipin, centralnej Afryki
czy Brazylii. Przyznam szczerze, że czasem nie zdaję sobie sprawy z takiego znaczenia Mszy św. A czy nasze dzieci to czują? Czy mają świadomość, że jest to sakrament łączący je w przedziwny sposób z kolegą,
który sprawił przykrość, z koleżanką, która się obraziła, z tymi, którzy jakoś fizycznie czy psychicznie się od nas oddalili, z własnej albo też i z naszej winy?
Jak odkryć tę dziwną prawdę, że to, co nas łączy z innymi, nie pochodzi li tylko od nas samych, ale spoza nas, że jest nam dane? Eucharystia jest czymś, co nie zawsze odkrywa się w każdą niedzielę;
może nawet stać się tak, że odkryje się tę obecność dopiero w ostatniej godzinie życia.
Jakże wspaniale odkrywać tę tajemnicę w optymalnych warunkach, takich jak nasze, kiedy już nie jest na cenzurowanym uczestnictwo we Mszy św., kiedy nie trzeba się ukrywać z wyznawaniem wiary.
Dzieciom trzeba pomóc odkrywać tajemnicę sakramentu jedności. Czy wiemy, czym jest dla nich Msza św.? Czy pytamy je o to, nawet jeśli nam się wydaje, że są zaangażowane i kiedy sami je przyprowadzamy
do świątyni? Ile jest szczerości w tym, co nam powiedzą, a w tym, co naprawdę myślą, czują?
Często jest przecież tak, że dziecko zapytane przez nas o to, jak było na Mszy św., intuicyjnie odpowie zgodnie z naszym oczekiwaniem: fajnie, ciekawie, dobrze. To jedno z najtrudniejszych „zadań”
naszej wiary - szukać głębi sakramentu Eucharystii. Na pytanie: „Czym jest dla ciebie Msza św.?” spodziewałam się trochę bardziej zróżnicowanych, może nawet trochę bardziej szczerych
odpowiedzi - tym bardziej, że rozmawiałam z uczniami ostatniej klasy szkoły podstawowej. Odpowiedzi były dość zdawkowe. Najczęściej pojawiały się określenia: czas rozmowy z Bogiem, modlitwy do Niego
(ok. 15%); spotkanie z Bogiem, Jezusem czy czas przebywania z Nim (ok. 20 %). Pojawiły się inne, pojedyncze: „coś” bardzo ważnego, radość, pokarm duchowy, czas dowiadywania się ciekawych rzeczy
związanych z Bogiem, uroczystość, nawracanie się, ważna chwila...
Sporo dzieci, niestety, nie potrafiło udzielić odpowiedzi na to ważkie pytanie lub nie wiedziało, czym jest dla nich Msza św. (ok. 15%). Dla 11% był to cotygodniowy obowiązek. To dość standardowe
odpowiedzi - przyznacie.
To, co skłoniło mnie do dzisiejszej refleksji, to dość dojrzałe określenia dwojga dzieci: „Msza św. jest dla mnie większym zbliżeniem się do Boga” i „dla mnie Msza św. jest to zjednoczenie
ludzi, całego Kościoła”. Słowa praktycznie nieużywane przez dzieci w tym wieku. Takie suche, katechizmowe określenie. Zasłyszane i powtórzone? Być może. Co te dzieci miały na myśli?
Przychodzi refleksja, jak rzadko ten właśnie aspekt sakramentu Eucharystii sobie uświadamiam. I właściwie nie chodzi o ten Kościół rozumiany szeroko, lecz jako wspólnota bliższa mi, ojczysta, lokalna.
Przecież nasze współistnienie nie polega tylko na gestach powitania w windzie, stania w kolejce w tym samym sklepie, pracy w jednym zakładzie, wzajemnej wiedzy o sobie - rodzinie, znajomych, współpracownikach.
Przecież można pogłębiać tę więź, skoro łączy nas ta sama Eucharystia. To jest owo zjednoczenie Kościoła - mojego, bliskiego mi.
Kiedy moi przyjaciele, bracia, o tej samej porze w różnych kościołach mojego miasta czynią to samo, co ja - uczestniczą w tej samej Ofierze, kiedy przypadkowo stoję obok nielubianej osoby i
cała złość, niechęć mija mi, gdy mam podać jej rękę na znak pokoju - czy mogę inaczej?
Pomóż w rozwoju naszego portalu