Z ks. Eligiuszem Dymowskim - kapłanem i poetą rozmawia Agnieszka Guzik
Nie chowaj twarzy
za firankę
nie zdołasz ukryć
pozorów
wcześniej czy później zdradzi cię promień słońca
(„Autentyczność”)
Agnieszka Guzik: - Spróbujmy rozmawiać tak, by twarz Księdza była oświetlona „promieniem słońca”. Ile w Ojca poezji jest autokreacji, a ile autentyczności?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Eligiusz Dymowski: - Dziękuję, bardzo lubię słońce. Ono mi zawsze dodawało energii w życiu. Dlatego tak bardzo kocham miesiące wiosenno-letnie, wtedy czuję się wyjątkowo pozytywnie nastawiony do wszelkiego rodzaju działania. A wracając do twórczości, myślę, że każdy człowiek ma swoje tajemnice, tym bardziej poeta. Z drugiej jednak strony wszelkiego rodzaju sztuka jest w pewnym stopniu obnażeniem artysty. Stąd też bierze się jej siła, ta przyciągająca moc, która przykuwa naszą uwagę, porusza zmysły, wyobraźnię, pozwala wejść w intymny świat zarówno poety, jak i odbiorcy. Na pewno nie boję się autentyczności w tym, co piszę, co chcę przekazać. Naturalnie rezerwuję sobie dozę tajemniczości. To jest ta naturalna sfera, do której każdy artysta ma wyłączne prawo.
B-BÓG
Tym, których kiedykolwiek zgorszyłem
Mój Boże
tyle łask
a wdzięczność żadna
tyle słońca
lecz ciągle w ciemności
i jeszcze te gwoździe
które noszę w kieszeni
by Cię przybić do
KRZYŻA
(„Mój Boże...”)
- Porozmawiajmy o relacjach Księdza z Bogiem.
Reklama
- Muszą być jak najbardziej bliskie. Pełne zaufania i zawierzenia, ponieważ „nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron” (5, 4) - czytamy w Liście do Hebrajczyków. Bóg powierzył człowiekowi, który z natury swej jest słaby i skłonny do grzechu, ten niesamowity Dar i Tajemnicę, jakim jest kapłaństwo. Ono - jak powie Jan Paweł II - „nieskończenie przerasta człowieka”. Dlatego tylko w świadomym przyjęciu tego Daru można być szczęśliwym i realizować się jako osoba. Powołanie ma w sobie coś z uniwersalności, ponieważ otwiera na Prawdę i daje możliwość ukazania tej Prawdy innym. Stąd też tak bardzo ważne jest, aby mieć tę świadomość, że jakim jesteś człowiekiem, takim będzie i twoje kapłaństwo. Nierzadko mówi się, że nasze życie może być dla innych jedyną Ewangelią, jaką kiedykolwiek przeczytają. Czujesz więc, jaką przyjmuje się odpowiedzialność na siebie. Każda tęsknota za czymś innym może spowodować niesamowite spustoszenie w duszy księdza. Tu potrzeba niesamowitej czujności i pokory, aby i poprzez własny upadek odczytać wolę Boga. Im solidniejsze jest człowieczeństwo osoby powołanej, tym bardziej czytelna jest otrzymana przez niego łaska i tym bardziej skuteczniejsze staje się jej oddziaływanie zarówno duszpasterskie, jak i ewangelizacyjne. Dlatego codzienność nie uwalnia nawet kapłana od podstawowych pytań, czasem gorzkich i trudnych, ale na pewno stawia się je po to, aby jak najpełniej przeżyć swoje kapłaństwo. Świat chciałby w pewien sposób zredukować powołanie do wykonywanego zawodu, jakiegoś doskonałego rzemiosła, ale to takie czysto ludzkie myślenie. W powołaniu zawsze chodzi o coś więcej, a mianowicie o to, aby zawsze i wszędzie stawać się jak najpełniej żywym obrazem Chrystusa i aby odtwarzać w sobie w pełni ludzką postawę Syna Bożego wobec innych. Wtedy można być wiarygodnym zarówno w słowie, jak i w czynie, bo wszystko dokonuje się z miłości do Prawdy.
C-CEL
człowieku z samotnej wyspy
popatrz
w oddali widać horyzont
(„Gdybyś”)
- Ksiądz - poeta - rektor - człowiek... Co jest dla Ojca „horyzontem”?
- Och, tyle padło tutaj naraz rzeczowników... Przestawiłbym jednak ich kolejność, a mianowicie na pierwszym miejscu postawiłbym człowieka, bo tylko wtedy można mówić o całości jego egzystencji. Natomiast wszelkiego rodzaju funkcje czy powołanie wypływają z człowieczeństwa, z konkretnych już sytuacji czy bytowych konieczności. Gdyby było inaczej, wyglądałoby to tak, jakbyśmy chcieli budować dom, zaczynając od komina. Najpierw trzeba się narodzić, aby cokolwiek później powiedzieć o wyborach i dojrzałym życiu człowieka. Wracajmy jednak do pytania. Horyzont to człowiek, który odkrył nadzieję. Dostrzegł, że nie wszystko w jego życiu przepadło, spopieliło się... To ktoś bliski właśnie w swoim człowieczeństwie. Żyjemy na pustyni wielkich miast, zamknięci, przerażeni, zaszczuci codziennością, drapieżną i bezwzględną. Ponowne odkrywanie sensu życia pozwala zaufać, obronić siebie swoją nadzieją, pozwala uratować godność, która walczy o swoją ludzką twarz. Ks. prof. Józef Tischner powie, że „wiara i nadzieja są dwoma sposobami poszukiwania Boga. Dzięki nadziei, po wtóre otwiera się prawda o człowieku”. Tej właśnie prawdy należy bronić, tę prawdę należy ukazywać. W tym wszystkim poezja dodaje człowiekowi otuchy, aby nie lękał się zmierzyć później z rzeczywistością. Kto doświadczył pustych rąk, a więc własnego ogołocenia, umie dostrzegać Boga w drugim człowieku, a także potrafi wyjść temu człowiekowi naprzeciw. Czyż nie jest to piękne?
Zapraszamy na spotkanie z ks. Eligiuszem Dymowskim 24 maja (poniedziałek) do Świnoujścia (Miejska Biblioteka Publiczna, godz. 17.00) oraz 26 maja (wtorek) do Szczecina (Klub 13 Muz, godz. 18.00).