Pokora czy pycha? Zestawienie tych dwóch przeciwnych postaw dość jednoznacznie określa preferowaną w wychowaniu wartość. Każdy rodzic, nauczyciel, pedagog woli mieć kontakt z dzieckiem układnym, otwartym
na rady dorosłych. Gorzej sytuacja wygląda, gdy przed nami staje grupa pewnych siebie młodych ludzi, podważających autorytet dorosłych, wątpiących w osiągnięcia poprzednich pokoleń. Człowiek staje się
wtedy niepewny, kontroluje każde swoje słowo, z niepokojem reaguje na uśmiechy młodzieży, widząc w nich tylko drwinę z jakichś własnych niedociągnięć.
Pamiętam z czasów szkolnych sytuację z klasy maturalnej. Nauczycielce historii zarzuciliśmy fakt łatwych studiów. Ona kończyła je bowiem w latach powojennych i nie musiała uczyć się o współczesnej
historii czy zjazdach PZPR. Odchodząc już od dzisiejszej oceny tych lat, warto się zapytać o klasyfikację wspomnianego zachowania. Czy to był osąd oparty na faktach czy postawa pychy?
Encyklopedia chrześcijaństwa definiuje pychę następująco: „Jest ona postawą odznaczającą się przesadnym eksponowaniem własnej osoby i pozycji, czemu towarzyszy brak szacunku i pogarda dla innych”
(s. 624). Jak z tego widać, zarówno moja klasa, jak i drwiący na lekcjach uczniowie stanowią wręcz klasyczny przykład tego zachowania, choć może jeszcze nie w wymiarze zagrażającym innym. Gorzej, gdy
pojawia się ono w działaniach przełożonych, polityków, urzędników. Chyba każdy z nas, niestety, doświadczył sytuacji, gdy zwierzchnik spokojnym gestem dał do zrozumienia, że nasze problemy wcale go nie
obchodzą, ma ważniejsze sprawy na głowie i nie powinniśmy zabierać jego cennego czasu. Jeszcze gorzej jest, gdy taka postawa pojawia się w zachowaniu wychowawcy. Nasza nauczycielka od historii na wspomnianą
uwagę zareagowała dość nerwowo, ale potem przeszła nad nią do porządku dziennego i dalej była wymagająca, ale dobra dla uczniów. Nie każdy jednak tak potrafi. Człowiek pyszny długo pamięta otrzymane rany
i przy pierwszej okazji pokazuje, kto ma głos decydujący.
Mówiąc o tej wadzie moralnej, nie można pominąć pojęcia wartości własnej. Aby właściwie prosperować w społeczeństwie, konieczna jest znajomość swoich zalet i wad, zdolności i braków. Wcale nie jest
ujmą dla nauczyciela, gdy na lekcji wychowawczej czy podczas wspólnego biwaku poprosi młodzież o rozpoczęcie śpiewu, bo on boi się, że zafałszuje pierwsze tony. Podobnie będzie, gdy podczas rozmów z napotkanymi
obcokrajowcami poprosi młodzież znającą dany język o pośrednictwo w konwersacji.
Z drugiej strony wychowawca wcale nie musi ukrywać swoich dodatkowych zdolności, zamiłowań. Swego czasu grupce młodzieży zaimponował matematyk, który podczas zabawy szkolnej siadł do bębnów i dał
pokaz posługiwania się pałeczkami. A oni do tej pory znali go tylko jako okularnika ograniczonego zakresem liczb i wykresów. Na imprezie otrzymał wiele braw, a uczniowie na lekcjach lepsze oceny... bo
zaczęli się bardziej przykładać do matematyki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu