Reklama

Ekspresje na koniec maja

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

1 maja 2004 r. stał się jedną z ważniejszych dat w najnowszej historii Polski. Dla podkreślenia rangi wydarzenia można by użyć kilku stosownych określeń, ale poprzestanę na jednym. Jest to data graniczna. Z jednej strony definitywnie kończy się podział Europy, który w wyniku układu jałtańskiego podporządkował nasz kraj hegemonii sowieckiej i spowodował izolację polityczno-gospodarczą przez ponad pół wieku. Z drugiej - rozpoczyna nowy byt suwerennej Polski, pełnoprawnego członka wśród najbardziej rozwiniętych narodów kontynentu. Fakt ten usankcjonował symboliczny akt wciągnięcia biało-czerwonej flagi na maszt przed siedzibą Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Oprócz okolicznościowego patosu, który towarzyszył oficjalnej ceremonii, nie zbrakło przy tej okazji atmosfery pikniku. W kilku przygranicznych miejscowościach odbyły się międzynarodowe spotkania, gdzie akcenty wzajemnej życzliwości skutecznie utrwalano kiełbasą z rożna i kuflem piwa. Krótko mówiąc, jesteśmy w Unii Europejskiej z wszystkimi tego konsekwencjami, zarówno w sferze spodziewanych dobrodziejstw, jak też trudnych zobowiązań i rygorów ekonomiczno-gospodarczych.
Na razie społeczne skutki członkostwa są słabo dostrzegalne i pozostają w orbicie domysłów i wyobrażeń. Proces przeobrażeń dopiero się rozpoczął, a że jego mechanizmy w powszechnym odczuciu są mało znane, budzi więcej niepokoju niż nadziei. Wpływ na taki stan rzeczy bez wątpienia ma niejednorodne stanowisko skłóconych elit politycznych. Jedni przedstawiają obraz Polski, która zintegrowana z Unią piąć się będzie drogą dynamicznego rozwoju i dobrobytu, drudzy przepowiadają katastrofę gospodarczą oraz utratę tożsamości narodowej. Nie przypominam sobie ani jednej parlamentarnej debaty, kiedy próbowano by przynajmniej ujednolicić stanowiska w sprawie nadrzędnej, bo dotyczącej przyszłości kraju. Nic z tych rzeczy. Zawsze na pierwszym planie lokują się partykularne interesy partii politycznych, dla których każda okazja jest dobra, by dyskredytować przeciwników i ciułać punkty wyborcze. Językiem polityki rządzi obrzydliwa demagogia, kłamstwo i cynizm. Bezpardonowa gra o wpływy i przywileje pokazuje słabość klasy politycznej.
Jeżeli pozycja Polski w Europie zależeć ma od naszych przedstawicieli w parlamencie brukselskim to trudno z optymizmem spoglądać w przyszłość. Poczucie odpowiedzialności za kraj wymaga, by mówić jednym głosem w sprawach zasadniczych, by nasi liderzy wybrani przez naród byli kompetentni, a nie śmieszni. Tymczasem liderów nie widać. Ujawnione fałszerstwa na listach wyborczych do parlamentu europejskiego pokazują, że próbują tam się wkręcić kombinatorzy i cwaniacy różnej maści. Od naszego rozsądku zaleć będzie czy im się to uda. Na razie Polskę reprezentują dotychczasowi obserwatorzy, którym integracja dała status parlamentarzystów z prawem głosu. Przekaz telewizyjny z Brukseli pokazał sesję inauguracyjną z udziałem nowych państw członkowskich. Byli tam i nasi. Ze zdumieniem i rozczarowaniem dostrzegłem postacie, które nie tak dawno umknęły z polskiej sceny politycznej w klimacie krytyki i podejrzeń o ciemne machinacje. Wygląda na to, że znalazły azyl. Oprócz nich krążyła po parlamentarnych korytarzach egzotyczna grupa w pasiastych krawatach oraz kilku o trudnym do ustalenia rodowodzie politycznym. Oczywiście zabierali głos. Obok uzasadnionego apelu o umieszczenie w konstytucji zapisu dotyczącego chrześcijańskich korzeni Europy, usłyszeć można było jakieś pokrętne analizy polityczne, za które mówcę spotkała dezaprobata wyrażona buczeniem. Mało tego na mównicę wkradło się rodzime warcholstwo ignorujące parlamentarny obyczaj i limity czasowe. Rozogniony orator zapomniał, że to nie Warszawa, lecz Bruksela, gdzie przestrzegana jest dyscyplina, którą wyegzekwowano wyłączając gawędziarzowi mikrofon. Tak więc pierwsza mowa mogłaby mieć najwyżej wymiar metafory pod warunkiem dodania do niej trawy. Uważam, że świadomy celów Unii Europejskiej polityk nie może w trakcie swego wystąpienia twierdzić, że zarówno Polsce, jak i Unii potrzebna jest (tu padła nazwa partii). Unia potrzebuje idei ponadpartyjnej, bo tylko taka gwarantuje podmiotowość ogólnoludzkich celów. Każda partia bez względu na kolor wcześniej czy później pokazuje, że służy swojej doktrynie i swoim zwolennikom.
Zabraliśmy się do unijnego pociągu, który już odjechał. Wydaje się iż nie ma odwrotu, bo kto przy zdrowych zmysłach chciałby wyskakiwać w biegu. Zamiast karkołomnych pomysłów lepiej skonsolidować siły i pomyśleć jak wygodnie i bezpiecznie urządzić podróż w Europę. Wierzyć należy, że przed Polską otwierają się nowe szanse i perspektywy, o które tak bardzo żeśmy zabiegali. Rozciąga się przed nami większa przestrzeń, a jak w swych filozoficznych rozważaniach twierdził ks. prof. Józef Tischner, większa przestrzeń to poczucie większej wolności. Po latach izolacji łatwiej docenić jej wymiar. Skoro znikają granice i niepotrzebne są paszporty, jedyne bariery, jakie dzielą ludzi tkwią w ich umysłach. Dlatego przy współudziale w nowym ładzie zbędne i szkodliwe są ograniczenia wynikające z uprzedzeń czy kompleksów. Mamy moralne prawo zająć w Europie miejsce na miarę oczekiwań i aspiracji Polaków. One z pewnością są większe niż to, co aktualnie proponuje nam Unia. Otwarcie rynków pracy przez Anglię, Szwecję i Irlandię dla pół miliona osób nie może być szczytem marzeń, zważywszy na fakt zatrudnienia rodaków głównie przy ciężkich, prymitywnych robotach, od których odżegnują się tubylcy. Inna sprawa, że w obliczu krajowego bezrobocia dla wielu ludzi podjęcie jakiejkolwiek pracy jest jedyną okazją zarobku. Oby taki sposób na życie okazał się tylko środkiem, a nie celem.
Maj w pełni, więc zakwitły kasztany, a znak to nieomylny, że trwają matury. Tysiące młodych ludzi wkroczy w dorosłość, która obliguje do poważnych decyzji i wyborów. Wielu zapewne pójdzie na studia, ale niemało będzie takich, dla których kształcenie może okazać się nieosiągalnym luksusem. Ci albo staną przed problemem znalezienia zatrudnienia lub powiększą rzeszę bezrobotnych. Z ostatnich sondaży wynika, że ponad 50% młodzieży, również absolwentów szkół wyższych, deklaruje wyjazd do państw Unii. Jest to sygnał niepokojący. Swoje siły, zdolności i ambicje powinni lokować w kraju, a ten winien zapewnić perspektywy i warunki rozwoju. Wydaje się, że nawet w odległej perspektywie nie będzie to łatwe, pozostaje więc tzw. migracja zarobkowa, degradująca wartościowych ludzi do roli sezonowych robotników na plantacjach czy pomocników na budowach. Kilka lat temu na łamach Niedzieli publikowałem cykl opowiadań pt. Cena złudzeń, w których na podstawie prawdziwych zdarzeń pokazane były losy Polaków szukających szans na życie w Paryżu. Byli wśród nich nasi krajanie z Przemyśla i okolic. Poznałem dobrze to środowisko, stąd wiem, że w końcowym bilansie zysków i strat przeważają te ostatnie. Niewielu swój często wieloletni pobyt może ocenić w kategorii sukcesu. Większość poniosła porażkę. Nie ma ceny, która zrekompensuje rozłąkę, degradację czy rozpad rodzin, sterane w trudnej egzystencji zdrowie, zmarnowane zdolności i osobiste dramaty. Dlatego możliwości wyjazdu na Zachód, które tak bardzo ułatwiło nasze członkostwo w Unii, należy traktować z dystansem. Wyobrażenia ziemskiego raju, gdzie ziszczą się marzenia są złudzeniem. Tak naprawdę oprócz ułatwień w przekraczaniu granic cała reszta się nie zmieniła. Nikt specjalnie nie będzie hołubił i rozczulał się nad siłą roboczą. Trzeba o tym pamiętać. W dalszym ciągu naszym naturalnym miejscem na ziemi jest plac Na Bramie, a nie plac Concorde, a skoro tak, to warto pomyśleć czy aby właśnie tu, wśród bliskich nie znajdę swojej szansy. A gdyby tak mocno zapragnąć i wytrwale jej szukać?
Maj nas zachwycił, otumanił, odurzył. Strzelił w niebo zielenią, ustroił kwiatem, oczarował barwą. Pośród kolorów wiosny pojawił się również szkarłat. Aksamitny jak płatki róży i bolesny jak krew rozlana. W niechcianej i niepotrzebnej wojnie zginęli Polacy. Wśród nich postać niezwykła. Korespondent wojenny, wybitny dziennikarz, mistrz reportażu Waldemar Milewicz. Poszedł szukać prawdy, a znalazł śmierć. Dziwny jest ten świat, znany z cyklu reportaży jego autorstwa, raz jeszcze okazał się światem okrutnym. Ten maj stał się tragiczny również w kraju. W niezrozumiałych, nonsensownych sytuacjach, od kul policji w Łodzi i Poznaniu stracili życie młodzi ludzie.
Był to także miesiąc prowokacji szczególnej, bo zakamuflowanej pod pozornie humanitarnym hasłem „marszu tolerancji”. Ulicami Krakowa przeszła demonstracja lesbijek i gejów. Zwolennikami manifestacji chorych instynktów okazali się niektórzy przedstawiciele parlamentu i partii politycznej spod znaku bojowników o aborcję. Przez kraj przetoczyła się gwałtowna dyskusja. Padały argumenty o równości wobec prawa ludzi o odmiennej kulturze, poglądach, religii, a także orientacji seksualnej. W wypowiedziach obrońców maskarady nie znalazłem jednak ani jednego akcentu czy śladu wątpliwości, czy aby ostentacyjna parada lesbijek i gejów nie była czasem próbą dominacji. Uważam, że tak właśnie było, a skoro prawo dopuszcza możliwość dominacji kogokolwiek nad kimkolwiek to oznacza, że jest ułomne. Moralnie zdrowe społeczeństwo nie może zgodzić się ani na prześladowanie odmieńców, ani na próby upowszechniania tego, co godzi lub obraża tę moralność.
Nade wszystko jednak maj jest miesiącem Maryi. W jednej z pięknych pieśni śpiewamy, „Pieśnią wesela witajmy o Maryjo miesiąc Twój”. Jest w tych strofach zawarta tęsknota za spotkaniem z Jej wizerunkiem, czy to u stóp ołtarza, czy w przydrożnej kapliczce. Zawsze z różańcem w ręku i otwartym sercem. A gdy tam już przyjdziemy to i nadzieja wróci i niejedna łza obeschnie, bo jakże inaczej może być przy Matce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2004-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Św. Katarzyna ze Sieny

Niedziela łowicka 41/2004

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

Sailko / pl.wikipedia.org

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

25 marca 1347 r. Mona Lapa, energiczna żona farbiarza ze Sieny, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki Katarzynę i Joannę.

Więcej ...

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22
Ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Więcej ...

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

2024-04-29 14:07

Graziako

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

Wiara

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem...

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty...

Kościół

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty...

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Legenda św. Jerzego

Święci i błogosławieni

Legenda św. Jerzego