Reklama

Aura świętości

Niedziela płocka 24/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeszcze niemal do naszych czasów funkcjonowało mocne przekonanie, że człowiek ogłoszony przez Kościół świętym to ktoś zupełnie inny, żyjący jakoś inaczej, ponad problemami zbrukanego grzechem świata. Obecnie dzięki licznym beatyfikacjom oraz kanonizacjom ten obraz zaczął się zmieniać. W gronie świętych pojawili się ludzi żyjący niemal współcześnie, o których pamięć jest jeszcze wciąż u wielu świeża. Pomimo tej bliskości czasowej i poczucia, że ich życie nie musiało się znacząco różnić od życia innych, stają się postaciami pociągającymi swoją prostotą, a przy tym niezwykłą siłą prowadzącą ku coraz głębszemu poznawaniu i miłowaniu Boga. I na dobrą sprawę należy gorącą się z tego faktu cieszyć, bo okazuje się, że ta świętość jednak jest do osiągnięcia i co również ważne - przystaje do życia.
Jeśli tak nakreślony „nowy szablon” świętego odniesiemy do błogosławionego bp. Leona Wetmańskiego, to szybko okaże się, że jest on w dużej mierze zgodny z tą postacią. Nie był kimś, kto przykuwał uwagę innych swoją osobą. Wielu zapewne gotowych byłoby wskazywać przykłady bardziej zasłużonych, wybitnych, twórczych. Jednak świętość to coś więcej niż tylko wiekopomne dzieła, błyskotliwa mądrość czy nawet wytrwała pobożność. Owo „coś więcej” można wyczytać z niewielu do dziś zachowanych wypowiedzi bł. bp. Leona, z tego, co o nim opowiadano, wreszcie z postawy duchowej, którą formował w sobie przez lata kapłańskiej i biskupiej posługi.
Trzeba też dodać, że choć nie zachowało się zbyt wiele informacji o jego życiu, to te, które posiadamy, stanowią ogromnie treściwy materiał dla poznawania subtelnych wymiarów świętości promieniujących z jego osoby.
Pierwszym krokiem ku świętości była jego cicha i jednocześnie bardzo konsekwentna praca. Potrafił dzięki swej wytrwałości dochodzić do zamierzonych celów. W swojej drodze do kapłaństwa musiał już na wstępie zmagać się z łaciną. Jeszcze zanim podjął starania o wstąpienie w 1906 r. do seminarium duchownego szukał możliwości prywatnego uczenia się tego języka. Jak później relacjonowali jego koledzy i potwierdza zachowana karta studenta Leona Wetmańskiego, swoją sumienną pracą dochodził od oceny dostateczny do „eminens” - celujący. Taki hart ducha pozostał mu do końca. Można zadziwiać się wielością podejmowanych, różnorodnych zadań z czasów, gdy był w latach 1918-28 ojcem duchownym i profesorem Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku czy później, gdy został biskupem. W jednej ze swoich konferencji wygłoszonych do sióstr pasjonistek mówił wprost, że w dążeniu do świętości potrzebny jest silny charakter. Z całą pewnością potrafił go okazać swoją intensywną pracą oraz tym, że kryło się w niej coś głębszego. Podejmując się różnych działań, starał się jakby ukierunkowywać na rzeczywistość zbawczą. Nie zadawalał się tylko doczesnym pożytkiem, interesował go ten wieczny.
Naszkicowany już powyżej obraz pracy bł. bp. Leona zdradza kolejny, jeden z istotniejszych wymiarów jego świętości - modlitwę. Będąc ojcem duchownym, kapelanem sióstr zakonnych, znakomitym rekolekcjonistą i cenionym kierownikiem duchowym, często mówił o modlitwie. W zapiskach można znaleźć choćby takie zdanie: „Modlitwa może być bez słów, kiedy zapominając o sobie, a zajęci jedynie Bogiem, pozostajemy w Jego obecności - i tak zawsze we wszystkim módlmy się, dopóki nie staniemy przed Panem Bogiem, aby otrzymać co nam obiecał”. Nie jest łatwo odnaleźć się wobec Boga, stanąć, zatrzymać się i trwać przed Nim. Potrafił również sam pokazać, że to „trwanie” jest czymś mocnym w życiu człowieka, przemieniającym i wyzwalającym. Wspominający postać tego płockiego męczennika najczęściej kojarzyli go z postawą adoracji, odmawiania brewiarza na klęcząco i zatopienia w sprawowaniu Eucharystii. Jego modlitwa było źródłem bijącym świeżą, orzeźwiającą wodą także dla innych zwłaszcza w chwilach najwyższego udręczenia w obozie śmierci w Działdowie. Miała ona moc przemieniania.
Trzecim rysem świętości było jego oddanie się pracy dla ubogich. Niezwykle mocno i przejmująco brzmią słowa jego listu, w którym pisał: „Niczego nie pragnę na ziemi, ale za podanie strawy, przyodzianie w imię Chrystusa jednego ubogiego, wszystko bym oddał z radością - i to, co mam, i co by mnie mogło spotkać do końca życia”. Tak rzeczywiście odczuwał sprawę ubogich. To byli jego bracia, dla których w swoim testamencie chciał wszystko przeznaczyć, co posiadał. Domagał się nawet, aby na jego pogrzeb nie przynosić żadnych kwiatów. Wszystko, co mogłoby być przeznaczone na ten cel, miało trafić dla ubogich. Kiedy w roku 1940, na początku lutego, Niemcy wyrzucili go z jego mieszkania przy Mostowej 1, miał powiedzieć do sióstr próbujących spakować choć najbardziej potrzebne rzeczy Biskupa, że odczuwa pewną formę szczęścia. Ubóstwo i posługa dla ubogich było stałą ścieżką jego kapłańskiego życia jeszcze od czasów pobytu na studiach w Petersburgu. Było to akurat w okresie I wojny światowej i wybuchu rewolucji październikowej. W czasach straszliwej biedy pozostawił tam ślady niezwykłej wprost wrażliwości. Tak wyglądała także jego posługa ojca duchownego w seminarium - dostrzegał tych biedniejszych i dyskretnie im pomagał. Wreszcie podobnie wyglądała jego posługa w organizowanym przez niego ośrodku Caritas. Ludzka bieda oraz nędza moralna zawsze wywoływały w nim postawę miłosiernej miłości.
Czwartym śladem świętości była jego gotowość do ofiary dla Chrystusa. Wydaje się prawdopodobne, że jego myślenie wyrastało najpierw z głęboko przeżywanej i sprawowanej Ofiary Chrystusa. Powołanie kapłańskie wiąże się z wchodzeniem w tajemnicę tej Ofiary oraz przyjmowaniem jej jako kształtowania szczególnego profilu życia. Drugim powodem jego odważnej gotowości przyjmowania ofiary było prawdopodobnie doświadczenie wzrastającej ideologii agresji i przemocy w świecie. Jedyną siłą mogącą się owocnie jej przeciwstawiać jest miłość na wzór Chrystusa - „dająca życia za przyjaciół swoich”. W tym kontekście można również odczytać słowa z wstępu do wydanego tuż przed wybuchem wojny zbioru jego konferencji o miłosierdziu: „Świat dzisiejszy daleko odszedł od miłości Chrystusowej. Nawet do tego doszło, że zamiast miłości chce postawić zasadę nienawiści klasowej”.
Pieczęcią jego życia było męczeństwo. Wiemy, że miał możliwość ratowania się niemal do ostatniego momentu pobytu w miejscu internowania w Słupnie. Pozostanie do końca i spełnianie posługi miłości było jednoznaczne z przyjęciem losu księży naszej diecezji wywożonych i mordowanych przez Niemców w Działdowie. Biskup nie miał co do tego wielkich wątpliwości. Został, bo w ten sposób dopełnił swego powołania, Mszy swego życia. Tak miały spełnić się pełne proroczej tajemnicy słowa zapisane przez bł. bp. Leona w testamencie: „Jeżelibyś, Boże Miłosierny i Dobry, dał mi łaskę, którą nazywają śmiercią męczeńską, przyjmij ją głównie za grzechy moje i za tych, którzy by mi ją zadawali, aby i oni Ciebie Boże Dobry i Miłosierny całym sercem kochali”. Zginął prawdopodobnie roztrzelany lub zagazowany spalinami samochodowymi 10 października 1941 r. po siedmiu miesiącach pobytu w działdowskim obozie.
W swoim testamencie zostawił także słowo i dla nas: „Jeżeli mi Bóg Miłosierny da miejsce w swojej chwale, będę się za wszystkich bardzo modlił i za innych modlić się będę. Bóg jest tak dobry, że mi pozwoli dalej na tamtym świecie swoje obowiązki spełniać, a mam nadzieję w Panu, że lepiej niż za życie kiedy dusza tym nędznym prochem mego ciała była przyprószona. Modlić się będę”.
Postać bł. bp. Leona Wetmańskiego to wielki dar Bożej Opatrzności dla nas, jak mówił w czasie Mszy beatyfikacyjnej Ojciec Święty Jan Paweł II - to świadek bezgranicznej miłości. Prawdziwa, święta miłość nie ma granic. Świętość to coś fascynującego i nieogarnionego, czym możemy się zadziwiać u bł. bp. Leona. Niech on nas uczy podążania tymi ścieżkami, a my pamietajmy, że możemy się przez jego wstawiennictwo zwracać o siły potrzebne na taką drogę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2004-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Cała diecezja będzie modlić się w intencji Zmarłego Papieża

2025-04-22 21:37
Bp Tadeusz Lityński - biskup zielonogórsko-gorzowski

Karolina Krasowska

Bp Tadeusz Lityński - biskup zielonogórsko-gorzowski

W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej ustalono dzień modlitw za Zmarłego Papieża.

Więcej ...

Czy w piątek po Wielkanocy obowiązuje post?

2025-04-22 07:15

monticellllo/pl.fotolia.com

W piątek 25 kwietnia katolików nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Powodem jest trwająca w Kościele katolickim oktawa Wielkanocy. Każdy jej dzień, podobnie jak niedziela Zmartwychwstania Pańskiego, ma rangę uroczystości.

Więcej ...

Przeniesienie ciała Papieża Franciszka do Bazyliki Watykańskiej

2025-04-23 10:27

Vatican Media

Wychodząc z tego domu, dziękujemy Panu za niezliczone dary, których udzielił chrześcijańskiemu ludowi poprzez Swojego sługę, Papieża Franciszka, i błagamy, aby w swym miłosierdziu i łagodności, dał mu wieczne mieszkanie w królestwie niebieskim - tymi słowami modlił się kard. Kevin Farell na rozpoczęcie obrzędu przeniesienia ciała zmarłego Ojca Świętego Franciszka z kaplicy Domu św. Marty do Bazyliki św. Piotra.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Pierwsze obrazy Ojca Świętego leżącego w Casa Santa...

Kościół

Pierwsze obrazy Ojca Świętego leżącego w Casa Santa...

Nowenna do Miłosierdzia Bożego

Wiara

Nowenna do Miłosierdzia Bożego

Polski kardynał będzie pomagał kamerlingowi Kościoła

Kościół

Polski kardynał będzie pomagał kamerlingowi Kościoła

Sobota dniem żałoby narodowej w Polsce

Wiadomości

Sobota dniem żałoby narodowej w Polsce

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Co z postem w Wielką Sobotę?

Wiara

Co z postem w Wielką Sobotę?

Papież wydał dyspozycję na temat swojego pochówku

Kościół

Papież wydał dyspozycję na temat swojego pochówku

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

Wiadomości

Oleśnica: Dziecko zabite w 9. miesiącu ciąży

Watykan/ Komunikat: Znana przyczyna śmierci papieża

Kościół

Watykan/ Komunikat: Znana przyczyna śmierci papieża