15. Niedziela zwykła, rok „C” - Pwt 30, 10-14; Kol 1, 15-20; Łk 10, 25-37.
„Który z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź i ty czyń podobnie»” (Łk 10, 37).
„... Pięknem jest znaczenie mistyczne tej przypowieści. Według tegoż, człowiekiem pobitym od zbójców jest cały ród ludzki, w praojcu Adamie przez szatana ze sprawiedliwości pierwotnej i z łask darmo
danych obdarty, a na duszy ciężko poraniony, Samarytaninem zaś jest sam Jezus Chrystus, Zbawca świata, bo On nieszczęśliwego człowieka podniósł słowem prawdy i nadziei, uleczył jego rany Krwią swoją i
zawiódł go do gospody swojej, to jest do Kościoła swego, aby tam miano pieczę o nim. Tu jednak uwzględnimy tylko sens moralny, a w człowieku złupionym i poranionym widzimy albo grzesznika, albo nędzarza.
Rozważ, że straszną jest dola grzesznika pozbawionego łaski uświęcającej i okrytego brzydkimi ranami, jakie mu zbójcy, to jest szatani w spółce z namiętnościami i występkami zadali. Śmierć jego, i
to wieczna, byłaby nieuniknioną, gdyby się Chrystus nie ulitował nad nim i nie dał mu łaski skruchy; ale kto go zaniesie do szpitala duchownego w Kościele świętym, gdzie w sakramentach świętych jest wino
i oliwa na zbawienie ran jego? Obowiązkiem jest to przede wszystkim każdego kapłana, a zwłaszcza pasterza dusz, bo ludzie świeccy ran i chorób nieraz nie widzą, często widzieć nie chcą, a nierzadko sami
je potęgują i rozogniają. Ale czy każdy kapłan przejęty jest tą litością nadprzyrodzoną, co wychodzi z Serca Jezusowego? Niestety, nie każdy; dlatego też modlić się trzeba, aby Bóg dał Kościołowi świętych
kapłanów i gorliwych pasterzy. Czy modlisz się o to i według sił popierasz pracę pasterską, zwłaszcza gdy idzie o nawrócenie zatwardziałych grzeszników?
Rozważ, że smutnym jest również los nędzarza, zwłaszcza gdy go ciężka choroba powala na łoże, a najbliższa jego rodzina głód cierpi. I tu znowu trafiają się ludzie nielitościwi, którzy, jak ów kapłan
żydowski i lewita, przechodzą mimo, nie spoglądając nawet na nieszczęśliwego, chociaż go poratować mogli i powinni. Lecz z drugiej strony są i ludzie miłosierni, tak między duchownymi, jak i między świeckimi,
którzy przejęci duchem Chrystusowym, naśladują litościwego Samarytanina. Duch ten z łaską Bożą sprawia, że w Kościele katolickim miłosierdzie względem ubogich, starców, sierót, chorych i opuszczonych
silnym i ciągłym bije tętnem, coraz to nowe tworząc dzieła, że nie ma rodzaju nędzy, na którą nie byłoby lekarstwa i ratunku, że na tym polu zjawili się pośród kapłanów tacy bohaterowie, jak św. Jan Boży,
św. Kamil de Lellis, św. Wincenty à Paulo, św. Jan Bosko i inni, a w ślady ich wstępują i zakonnice różnych i coraz to nowych zgromadzeń, oraz stowarzyszenia świeckie. (...)
Samarytanin przerwał swoją podróż, a zsiadłszy z konia czy z osła i zbliżywszy się do nieszczęśliwego, opatrzył jego rany, które polał winem i oliwą, a następnie podniósł go z ziemi, włożył na swoje
bydlę (podczas gdy sam szedł piechotą) i zawiózł do gospody, gdzie za dalszą opiekę nad nim dwa grosze zapłacił; podobnie dobry pasterz czy każdy litościwy chrześcijanin nie tylko daje ubogim jałmużnę,
otwierając chętnie swój mieszek, ale stara się o opiekę dla chorych, kalek i sierót czy o chrześcijańskie wychowanie dla opuszczonych dzieci, a w tym celu opiera zakony czy stowarzyszenia dobroczynne,
to znowu pomaga przy tworzeniu lub utrzymywaniu szpitali, przytulisk, ochronek i innych zakładów.
(Św. Józef Sebastian Pelczar, Rozmyślania o życiu Pana naszego Jezusa dla zakonnic, Kraków 1918, s. 450-451)
Pomóż w rozwoju naszego portalu