W dzisiejszych czasach ludzie szukają wzorców życia. Dla wielu
młodych ludzi są nimi niejednokrotnie przedstawiciele świata muzyki
czy filmu. Są to jednak wzorce subiektywne. Tak jak zmienia się moda,
zmienia się także zafascynowanie bohaterami filmów lub idolami muzyki.
Dlatego w czasach narastającej przemocy i przestępczości, wyjałowienia
ducha i czerpania niewłaściwych wzorców istnieje potrzeba przybliżania
takich postaci, które stanowią niezmienny życiowy drogowskaz. Do
nich należy bezsprzecznie Prymas Tysiąclecia.
O kard. Stefanie Wyszyńskim coraz więcej się mówi i pisze.
I trudno się temu dziwić, gdy uświadomimy sobie w jakim okresie rozpoczął
on swoje prymasowskie posługiwanie. Kto sobie przypomina tamte czasy,
ten wie, jak one były ciężkie, jak bardzo Naród musiał zmagać się,
aby ocalić swoją tożsamość, aby nie załamać się w tym, co istotne
jest dla Narodu i dla Kościoła. Aż strach pomyśleć, co by się stało,
gdyby w owym czasie w naszej Ojczyźnie zabrakło "człowieka niezwykłej
miary" - kard. Stefana Wyszyńskigo. Z krajobrazu naszego życia usunięto
by wówczas wszelkie ślady chrześcijaństwa: nie roiłyby się w niedzielę
drogi od ludzi spieszących do kościoła, nie zbierałyby się w majowe
popołudnia kobiety i dziewczęta pod figurami Matki Bożej, zapomniano
by o dźwięku dzwonów kościelnych i chrześcijańskim pozdrowieniu: "
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".
Taka czekałaby nas perspektywa, gdyby nie stanowcze Non
possumus Prymasa Tysiąclecia. Wyraził on zdecydowany sprzeciw m.in.
wobec likwidacji szkół katolickich, systematycznym usuwaniu nauki
religii ze szkół, narzucaniu marksizmu w wychowaniu dzieci i młodzieży.
Postulaty te nie zostały przyjęte. Aresztowanie Prymasa Polski w
późnych godzinach nocnych 25 września 1953 r. i więzienie go przez
trzy lata było odpowiedzią na memoriał Non possumus. Jak dalece anachroniczna
była ta odpowiedź, przyznawały same władze państwowe po dokonanym
przełomie politycznym w październiku 1956 r. Gdy kard. Wyszyńskiego
zwolniono, rządzący oczekiwali od niego bierności Kościoła. Tymczasem
właśnie w okresie uwięzienia w duszy Prymasa Polski dojrzały koncepcje
duszpasterskie w wielkim stylu, mające trafić do całego narodu. Jedną
z nich okazała się Wielka Nowenna Tysiąclecia. Trwała dziewięć lat.
Myśl przewodnia szóstego roku Wielkiej Nowenny (1962-64) przygotowującej
naród polski do tysiąclecia chrztu Polski brzmiała: Młodzież wierna
Chrystusowi (...). Ksiądz Prymas zatroskany o losy młodzieży, jej
prawidłowy rozwój i wychowanie, bardzo często zwracał się bezpośrednio
do niej. Pragnął, aby młodzież umiłowała prawdę, żyła w prawdzie
i świętości, wierzyła mocno Bogu i Jemu zaufała. Zawierzając wszystko
Bogu, młodzież powinna pójść za Chrystusem, który jest drogą, prawdą
i życiem, naśladując Jego miłość, ofiarność i wolę służenia.
Jakie treści poruszał Prymas Tysiąclecia w przemówieniach
do młodzieży? Mówił o sensie i wartości życia, o ludzkiej godności,
o prawach i obowiązkach młodego pokolenia, ukazywał zagrożenia, niebezpieczeństwa,
wytyczał zadania, uczył miłości do Ojczyzny. Minęło wiele lat, a
młodzi ludzie nadal z entuzjazmem odkrywają mądrość ukrytą w nauczaniu
Prymasa Tysiąclecia (...).
Koncepcję wychowania w nauczaniu kard. Wyszyńskiego można
określić mianem pedagogii wiary w młodego człowieka i jego możliwości: "
Musimy pamiętać, że do młodzieży należy przyszłość i Polska! Oni
mają wypełnić zadanie wobec przyszłości i Ojczyzny. Jest ono na pewno
inne aniżeli nasze. Gdyby ich zadanie było identyczne z naszym, urodziliby
się razem z nami. Urodzili się z nas i po nas, aby władać wiekiem
XX i XXI. Mają inne zadania. Trzeba się z tym pogodzić i trzeba ich
do tego przygotować. Każdy, kto się odgradza od młodzieży - kimkolwiek
byłby - jest samobójcą! Nie można bowiem mówić o przyszłości Kościoła,
państwa czy narodu bez młodzieży (...)".
Zdaniem kard. Wyszyńskiego, młodzież, szukając własnej
tożsamości, pragnie sięgnąć po to, co jest bardziej ludzkie i wolne.
Jest w niej obecne pragnienie życia szczęśliwszego, pozwalającego
na spełnienie siebie. Charakteryzuje ją intensywne pragnienie poznania
pełnej prawdy i to w każdej dziedzinie. Nade wszystko jednak miłuje
wolność, ufa tylko tym, którzy szanują jej prawo do prawdy, miłości,
sprawiedliwości, szacunku i wzajemnej służby w duchu ofiary. Tęskni
za szacunkiem dla człowieka i uszanowaniem godności ludzkiej. Tęskni,
by człowiek nie był poniewierany i gnębiony (...), aby miał wolność
myślenia, wyznania, przekonań, a nade wszystko wolność miłowania
Boga (...).
Prymas Tysiąclecia rozumiał wartość życia rodzinnego.
Sam przyszedł na świat i wzrastał w zdrowej, polskiej, miłującej
się rodzinie. Był jednym z sześciorga dzieci Stanisława i Julianny
Wyszyńskich. W rodzinie Stefan nauczył się wiary, modlitwy, miłości
do Polski, pragnienia wolności i szacunku dla człowieka. Wspominał
codzienną wieczorną modlitwę w rodzinie, odmawianie Różańca na klęczkach (
...). Całe życie Stefana Kardynała Wyszyńskiego naznaczone było rodzinnością.
Wystarczy wspomnieć jego charakterystyczny sposób zwracania się do
wiernych z ambony: "Dzieci Boże, dzieci moje!". Te słowa były prawdą
jego serca (...). Kierowany troską o ratowanie religijnego charakteru
rodziny zadecydował, aby lata 1960-62 w ramach programu duszpasterskiego
Wielkiej Nowenny Tysiąclecia kolejno przebiegały pod hasłami: Świętość
małżeństwa katolickiego - 1960; Rodzina Bogiem silna - 1961; Młodzież
wierna Chrystusowi - 1962 (...).
Kardynał Wyszyński doceniał rolę, jaką w chrześcijańskim
wychowaniu młodzieży ma do spełnienia szkoła i państwo. Od początku
swej działalności publicystycznej i kaznodziejskiej nawiązywał do
aktualnej rzeczywistości, ukazując realny obraz szkoły polskiej,
zmieniający się wraz ze zmianami społecznymi i politycznymi zachodzącymi
w państwie. Zazwyczaj punktem wyjścia w swoich rozważaniach czynił
zagadnienie, jaka ta szkoła jest, czemu służy, jaka być powinna i
co należy czynić, aby ją zmienić.
Bolejąc nad antyreligijnością i ewidentną monopolizacją
szkoły i wychowania przez państwo socjalistyczne, wyrażającą się
w przymusowej indoktrynacji młodego pokolenia, jako Prymas Polski
w sposób autorytatywny, a zarazem kompetentny podejmował problem
właściwej funkcji szkoły i państwa w procesie wychowania. Niewątpliwy
wpływ na zakres jego kompetencji w tym względzie miał fakt teoretycznego
przygotowania poprzez pracę doktorską dotyczącą praw rodziny, Kościoła
i państwa do szkoły. Jej obrona odbyła się 21 lipca 1929 r. Kompetencje
te widoczne są w licznych kazaniach, przemówieniach, referatach i
listach pasterskich kierowanych i głoszonych do rodziców młodzieży,
nauczycieli, kapłanów czy też w memoriałach w tej sprawie kierowanych
wprost do rządu.
Stanowisko Wyszyńskiego wobec roli szkoły w wychowaniu
ma charakter zdecydowanie postulatywny. W jego założeniu, szkoła,
ucząc, nie może nie wychowywać, a przygotowując do życia i obowiązków
społecznych, nie może nie uwzględniać wartości religijnych. Ucząc
i wychowując, nie może zapominać, iż pełni funkcję jedynie pomocniczą
i służebną wobec rodziny i narodu, stąd nie może rościć sobie prawa
do wyłączności w tym złożonym procesie, jakim jest wychowanie (...)
.
Szkoła, w założeniu Wyszyńskiego, ma uczyć właściwych
wyborów. Aby zadanie to mogło być wykonane, winna ona przede wszystkim
ukazywać te wartości, mając na względzie podstawowe potrzeby młodego
człowieka, tak wolnego wyboru, jak i potwierdzenia własnej osobowości
i wartości. Stąd kolejny postulat dotyczył stylu wychowania. Nie
powinno ono krępować wolności młodego człowieka, ale pomóc mu we
właściwym jej rozumieniu i używaniu nie drogą karcenia, ale zachęty,
przychylności i pokazywania wzorów osobowych. Wyszyński był zwolennikiem
metody złotego środka w wychowaniu, tzn. umiaru i konkretności. Daleki
był od propagowania nadmiernej surowości, rygoryzmu czy też nadmiernej
pobłażliwości. Jako zwolennik konkretności w wychowaniu szkolnym
postulował, aby wychowanie to prowadziło do podejmowania konkretnych
zadań życiowych odpowiadających ambicjom, aspiracjom i potrzebom
ludzi młodych.
Jeszcze innym postulatem wysuwanym pod adresem szkoły
jako środowiska nauczająco-wychowującego było to, by szkoła jak najmniej
przypominała urząd, biuro, warsztat czy coś podobnego, a jak najbardziej
rodzinę. Postulat ten Wyszyński kierował szczególnie pod adresem
wychowania małych dzieci, co jest zgodne z teorią potrzeb człowieka
w tym okresie i poglądami pedagogicznymi odnośnie do nauczania początkowego (
...).
Wyszyński podczas licznych spotkań z nauczycielami niejednokrotnie
dawał wyraz przekonaniu, iż nie można mówić o zawodzie nauczyciela
czy pracy zawodowej. W jego opinii to jest powołanie, apostolstwo,
misja i posłannictwo, gdzie trzeba serc. Jest ono potrzebne, by nie
ulec zurzędniczeniu, gdyż biada narodowi, który byłby wychowany przez
urzędników. Nauczyciel chrześcijański, chcąc zrealizować otrzymane
powołanie, miał oprzeć się o Tego, który powołał, dając natchnienie
i impuls do pracy, wychowania i kształtowania innych (...).
Pomóż w rozwoju naszego portalu