Celestyn Wróbel (91 lat) był uczniem Stanisława Pleśniaka. Wspomina go z wielkim szacunkiem i mówi, że był to człowiek ogromnie religijny i pogodny. Miał życzliwy stosunek do ludzi. Emanował patriotyzmem
- takim go zapamiętał. Nieco młodsi, bo niespełna osiemdziesięcioletni uczniowie z Brańska, potwierdzają słowa starszego kolegi.
Urodził się w Błażowej na Rzeszowszczyźnie 26 kwietnia 1895 r. w rodzinie wielodzietnej. Miał siedmioro rodzeństwa, trzy siostry i czterech braci, był z nich najstarszy. Rodzice prowadzili restaurację
oraz dodatkowo masarnię, która była rodzinnym, dziedzicznym interesem.
W 1916 r. wstąpił na ochotnika do Legionów, w których walczył do końca I wojny światowej, a później wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej (1919-1921). Za wybitne zasługi wojenne otrzymał
Srebrny Krzyż Virtuti Militari.
Po wojnie ukończył Seminarium Pedagogiczne w Przemyślu i rozpoczął pracę zawodową na Białostocczyźnie. W latach 1922-1926 pracował w Szkole Powszechnej w Chojewie, a po zawarciu związku małżeńskiego
od 1926 r. do 1939 r. w Brańsku uczył matematyki i muzyki.
Należał do osób bardzo aktywnych społecznie. Szczególnie zaangażowany był w rozwój spółdzielczości. Należał do współzałożycieli Kasy Stefczyka w Brańsku.
Po klęsce wrześniowej w 1939 r. rozpoczął się trudny okres okupacji sowieckiej. Stanisław Pleśniak jako legionista - piłsudczyk, a do tego nauczyciel i aktywny działacz społeczny znalazł
się wraz z rodziną na liście przeznaczonych do zsyłki na Syberię. Dzięki informacji przekazanej przez mieszkańca Brańska, który miał dostęp do tajnych dokumentów, rodzina Pleśniaków uniknęła tragedii.
W marcu 1940 r. wraz z rodziną uciekł z Brańska do rodzinnej Błażowej. Pleśniakowie pozostawili w Brańsku cały swój dobytek łącznie z domem. Zostanie on później zarekwirowany przez władze sowieckie.
Ucieczkę przez „zieloną granicę” tak wspomina Halina Basta, jedyna córka Stanisława Pleśniaka: „W nocy furmankami jechaliśmy z Kiersnowa (rodzinnej miejscowości mojej matki) do wsi
położonej bliżej granicy (Wólka nad Bugiem koło Siemiatycz). Tam wraz z innymi uciekinierami czekaliśmy cały dzień do zapadnięcia zmroku. Opłaceni przewodnicy prowadzili nas wzdłuż rzeki Bug do miejsca,
w którym mieliśmy przejść po zamarzniętej rzece na niemiecką strefę okupacyjną. Szliśmy gęsiego przez chaszcze i las, przebijając się przez zaspy śniegu. Cały czas słyszeliśmy szum i świst przejeżdżających
nart, raz dalej, raz bliżej, a czasem tuż za plecami. Słychać też było pojedyncze strzały. To sowiecka straż graniczna tropiła uciekinierów. Nasza grupa składała się z 20 osób, w tym 3 lub 4 przewodników.
W ciągu jednej nocy kilka takich grup przekraczało granicę, ale nie każda docierała do celu. Grupa idąca przed nami z półgodzinnym wyprzedzeniem została złapana. Jednych rozstrzelano, a inni pojechali
na Sybir. Najgorsze było przejście przez zamarznięty Bug. Sowieccy strażnicy po swojej stronie rąbali przeręble, zasłaniając je słomą lub gałęziami, przysypywali śniegiem, aby były niewidoczne, a uciekinierzy
do nich wpadali. Trzeba było bardzo pilnować śladów przewodników. Ja przed wejściem na lód bardzo się wystraszyłam, zgubiłam ślad i wpadłam w zaspę. Dzięki Bogu jeden z przewodnik zauważył, że się zgubiłam.
Wrócił po mnie i przeprowadził na drugą stronę. Po przekroczeniu rzeki szliśmy jeszcze kilkanaście kilometrów do wsi, gdzie mieliśmy odpocząć. Sen po całonocnym, pełnym napięcia marszu w śniegu po pas
trwał ponad 24 godziny. Spaliśmy w jakiejś stodole na klepisku. Później furmankami dojechaliśmy do pobliskiego dworca kolejowego (miejscowości nie pamiętam) i tu natknęliśmy się na Niemców. Udało się
nam jednak dostać do pociągu, którym dojechaliśmy do Rzeszowa, a stamtąd furmanką do Błażowej”.
W pierwszych miesiącach okupacji Stanisław Pleśniak nie pracował i pozostawał razem z rodziną na utrzymaniu swoich rodziców.
Po pewnym czasie władze niemieckie władze okupacyjne zezwoliły na naukę w zakresie nauczania powszechnego i zawodowego. W związku z tym otwarto niektóre szkoły. Stanisław rozpoczął pracę w szkole
powszechnej w miejscowości Lecka, oddalonej od Błażowej o 4 km. Następnie po kilku miesiącach przeniósł się do Błażowej, gdzie został kierownikiem nowo zorganizowanej Publicznej Średniej Szkoły Zawodowej.
W międzyczasie, 1 lutego 1940 r. starosta rzeszowski Ehaus, zobowiązał kierowników szkół do zebrania i oddania wszystkich podręczników i atlasów do starostwa. Stanisław Pleśniak nie podporządkował
się temu zarządzeniu i ukrył ponad 170 książek z biblioteki szkolnej w stodole Stanisława Groszka.
W czasie wojny Stanisław działał w podziemnej organizacji AK i brał czynny udział w akcjach bojowych, za co został wielokrotnie odznaczany m.in. Krzyżem Walecznych.
Po wyzwoleniu pozostał w Błażowej i pracował w szkolnictwie. Początkowo była to szkoła powszechna, a później średnia ogólnokształcąca. Pełnił w nich funkcję kierownika.
Przedwojenny porucznik rezerwy, kawaler orderu Virtuti Militari i Orderu Odrodzenia Polski, człowiek o nieposzlakowanej opinii, wychowawca wielu pokoleń i społecznik pozostaje do dzisiaj w sercach
wielu ludzi.
Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie mając 62 lata - 8 września 1957 r. w Błażowej i tam spoczywa w rodzinnym grobowcu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu