Druga ważna cecha miłości według Ewangelii, to jej niezależność od dobra i zła. Chodzi o nieodwołalność miłości, nawet wtedy, kiedy spotyka nas zło. Chrystus powiedział: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół
i módlcie się za tych, którzy was prześladują[...]abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie” (por. Mt 5, 44-45). Jeżeli dobro i zło jest przyczyną naszego ustosunkowania się
do ludzi, jeżeli kochamy tylko sympatycznych, dobrych i miłych, to nie jest to jeszcze miłość płynąca z Boga. Miłość Boża tworzy dobro. W otoczeniu człowieka, który kocha, inni mają stawać się lepsi.
I stają się lepsi. Miłość chrześcijańska ma czynić świat lepszym. Nie możemy jako chrześcijanie kapitulować przed złem, bo wtedy kapitulujemy jako uczniowie Chrystusa. A to jest najgorsza przegrana, bowiem
jesteśmy odpowiedzialni za zło w świecie. Gdyby Chrystus, jak mówi św. Augustyn, wisząc na krzyżu, patrzył na to, że jest krzyżowany przez ludzi, a nie na to, że za nich umiera, czy odkupiłby świat? Zło
jest problemem w naszym życiu. Reakcja na nie jest dla nas egzaminem. Jeżeli widzimy zło, to nie płaczmy, nie krytykujmy, ale z ufnością módlmy się i pokutujmy. W ten właśnie sposób działa chrześcijańska
miłość. Gdyby pierwszy Kościół patrzył tylko na zło Judasza, czy rozniósłby radosną nowinę po całym świecie? Kościół pierwotny cieszył się ze spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym. My natomiast często
krytykujemy i rozpaczamy nad złem.
Miłość chrześcijańska nie wyklucza nikogo. Bóg ogarnia bowiem swoją miłością wszystkich. Miłość chrześcijańska nie ekskomunikuje nikogo, bo jeżeli ekskomunikujemy kogoś, to jednocześnie ekskomunikujemy
siebie samych. Mogą być tarcia między nimi, ale chodzi o to, żeby nie były one trwałe. Mówi Pismo Świete, żeby słońce nie zachodziło nad naszym zagniewaniem. Miłość chrześcijańska jest siłą jednoczącą,
komunią. Pierwsi chrześcijanie wyrażali to przede wszystkim przez wspólnotę dóbr. Są też inne dary, które możemy składać we wspólnocie: dar prawdy, szczerości, swoich myśli, radości, miłości. To wszystko
może ubogacać wspólnotę. Wówczas wspólnota staje się silniejsza, bardziej radosna. Kochać, to nie tylko unikać tarć, nie tylko znosić jeden drugiego. To wszystko jeszcze za mało. Gdyby nasi rodzice nas
tylko znosili, byłoby to bardzo mało. Przybieramy często postawę, która nikogo nie chce urazić. Często za tym kryje się nasza obojętność na los bliźniego. Nikogo nie urazić, o wszystkich mówić dobrze,
zostawić każdego jego poglądom. Czy za tym nie kryje się brak gorliwości o zbawienie naszego bliźniego? Obojętność na jego los? Jesteśmy dzisiaj bardzo obojętni na zjawisko niewiary, ateizmu, a chodzi
o to, by odczuwać ból, że takie zjawisko ma miejsce. Chodzi o to, by nas to bolało, byśmy pokutowali za nich, więcej modlili się za nich, czynili więcej dobra. Żebyśmy nie mówili, iż jest nam to obojętne.
Prorok Izajasz bolał nad swoim narodem. „Wół rozpoznaje swojego pana i osioł żłób swego właściciela; Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1, 3). Izajasz miał ogromną
wrażliwość na tragedię niewiary swojego narodu. Nie był obojętny na jego zło. Wielka miłość dobra jest bowiem jednocześnie potężną nienawiścią zła.
Następną cechą miłości - według Ewangelii - jest służba. Nie może być ona egocentryczna, dla poklasku, zdobycia zasług. Św. Paweł przestrzega: „I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność
moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (por. 1 Kor 13, 3).
Służba wobec bliźnich musi być przepojona miłością. Miłość prawdziwa podchodzi do człowieka „z dołu”, nie „z góry”. W Wielki Czwartek Chrystus klęczał przed swoimi uczniami
i umywał im nogi. Tak mamy patrzeć na drugiego człowieka, jak na tego, przed którym sam Bóg klęczał i umywał mu nogi. Rozumiemy, dlaczego czynili tak święci, kiedy często na klęczkach posługiwali chorym
i ubogim. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Naśladowali po prostu samego Jezusa, jego miłość.
My też jesteśmy Jego uczniami. Mamy Go naśladować w znaku miłości w dzisiejszym świecie. Jezus bowiem, kiedy powtórnie przyjdzie, będzie nas sądzić z tego znaku.
Przyjmij mą miłość Panie
małą i niezgrabną
jak raczkujące niemowlę
potykające się o małe prze szkody
przyjmij mą wiarę która nie jest
nawet ziarnkiem gorczycy
i trzeba ją oglądać
pod mikroskopem
przyjmij mą nadzieję Panie
codziennie składaną w Twoje dłonie
i nieś mnie ku życiu
Ks. Władysław Piechota
Pomóż w rozwoju naszego portalu