O Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym im. Krystyny Jamroz w Busku Zdroju z dyrektorem Festiwalu - Arturem Jaroniem rozmawia Katarzyna Dobrowolska
Katarzyna Dobrowolska: - Panie Dyrektorze, X Festiwal już za nami i może moment jubileuszu to dobry czas na sięgnięcie do źródeł, do początku. Jak doszło do jego powstania?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Artur Jaroń: - Dziś do ojcostwa Festiwalu przyznaje się wiele osób. Bez wątpienia wszystko zaczęło się dzięki mężowi Krystyny Jamroz, który dba o pamięć zmarłej żony. W 1988 r. zorganizował koncert poświęcony jej pamięci. Bogusław Kaczyński, który go prowadził, rzucił ze sceny hasło, iż Busko powinno mieć swój festiwal im. Krystyny Jamroz. Przyszedł rok 1995 i kiedy znalazły się na ten cel środki, koncert miał poprowadzić mój przyjaciel Tomasz Szreder - dyrektor Filharmonii. Powstała jednak sytuacja konfliktowa i Dyrektor musiał odejść z Filharmonii. Zgłosiłem się na jego miejsce, pojechałem do Buska Zdroju, do kierownika działu kulturalnego Jerzego Cygana. On i burmistrz zgodzili się. Miałem tydzień czasu na zorganizowanie całego Festiwalu. Wystartowaliśmy 16 lipca 1995 r., w historycznym już miejscu - kaplicy pw. św. Brata Alberta. Kościół był wówczas w głębokich fundamentach. Chciałbym z tego miejsca podziękować ks. Markowi Podymie - proboszczowi parafii pw. św. brata Alberta w Busku Zdroju, któremu cały Festiwal wiele zawdzięcza. To wspaniały człowiek, ksiądz i przyjaciel.
- W czasie kolejnych edycji Festiwalu gościli światowej sławy muzycy, dyrygenci, soliści z kraju i ze świata. Czy trudno jest namówić gwiazdy wielkiego formatu do przyjazdu do Buska Zdroju?
Reklama
- Pierwszy Festiwal miał charakter kameralny. Chociaż pojawiły się na nim wielkie nazwiska, m.in. Monika Chabros - śpiewaczka Teatru Wielkiego, wspaniała orkiestra Wirtuozi Lwowa, pianistka
z Japonii Yuko Kawai.
Momentem przełomowym było pojawienie się rok później Wiesława Ochmana. Z Krystyną Jamroz znali się i występowali razem. On pierwszy pokazał wszystkim, że na Festiwal mogą przyjeżdżać wybitni artyści,
że to przedsięwzięcie ma szansę rozwoju.
Przez te wszystkie lata budowaliśmy przede wszystkim wysoki poziom artystyczny, pozyskiwaliśmy nowych melomanów i nowych sponsorów, ale również staramy się przez wysoką kulturę pokazywać piękno Ponidzia.
Myślę, że Festiwal jest najlepszą formą promocji Buska i regionu. Po 10 latach z satysfakcją chciałbym podkreślić, że mamy grono stałych melomanów, którzy zjeżdżają do Buska Zdroju tylko w tym okresie
z Toronto, Florydy, Chicago i Londynu. Oczywiście, są melomani z całej Polski - z Krakowa, Rzeszowa, Nowej Dęby, Mielca. Ważne jest to, że dzięki mediom coraz więcej o nas słychać na świecie. Cenię
sobie współpracę z Telewizją Polonia, która drugi rok z rzędu przygotowuje reportaż o Festiwalu.
To, co jak sądzę jest najbardziej ekscytujące, to fakt, że Festiwal łączy w sobie różne gatunki muzyki. Myślę, że jeśli impreza trwa kilka dni, to każdy dzień powinien przynosić coś nowego. Choć patronką
jest śpiewaczka operowa i charakter wokalny Festiwalu nie powinien być zatracony, nie chcemy, aby był on stricte operowy. Dlatego mamy też recital, formy oratoryjno-kantatowe, operetkę czy piosenkę aktorską.
Jubileuszowy Festiwal zrobił się nam trochę ekumeniczny, dlatego że w połączeniu z piękną architekturą słuchaliśmy muzyki żydowskiej w Pińczowie i prawosławnej w Wiślicy, gdzie widoczne są wpływy bizantyjskie.
Pińczów i Stopnica to nowe miejsca Festiwalu. Myślę, że melomani na stałe zaakceptowali je. Jest jeszcze kilka kościołów, które chcemy pokazać.
- Jaki był X Jubileuszowy Festiwal?
- Zamierzeniem moim była retrospekcja, ale też pokazanie nowych tendencji i kierunków, w których chcemy się rozwijać. Stąd właśnie jego ekumeniczność, stąd nowe miejsca prezentacji muzyki, ale również kontakty z tymi, którzy zasłużyli się dla Festiwalu w sposób znaczący. W ciągu tych 10 lat gościliśmy wielkie sławy, m.in.: Miszę Majskiego, Krzysztofa Pendereckiego, Jerzego Maksymiuka, wspaniałe orkiestra: Symfonia Varsovia, „Amadeus”. I tak można byłoby długo wymieniać. Nie chodzi tu o listę obecności, bardziej o to, że dziś występ na Festiwalu jest dla muzyka prestiżowy i ważny.
- I dlatego wielu mówi o fenomenie Festiwalu. A według Pana Dyrektora, na czym on polega?
- Przede wszystkim to wysoki poziom artystyczny, o który dbamy od samego początku, i wiarygodność organizatorów. No i wspaniała atmosfera, którą tworzymy wraz z publicznością. To niepowtarzalne wieczory. Wykonawcy czują się tu docenieni i mają bliski kontakt z publicznością.
- Czy Festiwal pozwala zaistnieć młodym artystom muzykom?
Reklama
Tak. Objawieniem tego Festiwalu są młodzi artyści. Będę chciał położyć nacisk na promocję talentów. Stąd też w przyszłym roku odbędą się: druga edycja Konkursu młodych wokalistek im. Krystyny Jamroz i warsztaty muzyczne dla uzdolnionych skrzypków i wiolonczelistów.
- Czym zamierza Pan zaskoczyć publiczność w przyszłym roku?
- Nie chciałbym wyprzedzać faktów. Na pewno zaskoczę publiczność propozycją koncertów w nowych wnętrzach, propozycją repertuarową i listą największych nazwisk świata muzyki. Nie chciałbym jednak zdradzać tajemnicy, póki nie dopnę wszystkich szczegółów. Rozmowy z niektórymi trwają nawet kilka lat.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.