Odbijając od słonecznych brzegów Hiszpanii, genueńczyk Krzysztof
Kolumb w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się, że odkryje
nieznany Europejczykom ląd. Wyruszył, by przetrzeć nowy szlak morski
prowadzący do Indii, a trafił na Amerykę. W najśmielszych też marzeniach
nie przypuszczał, że północna część tego kontynentu pół tysiąca lat
później będzie nadawała ton całej gospodarce światowej, a w jego
rodzinnym mieście rozgorzeje kilkudniowa wojna przeciw tej dominacji.
Oczywiście w spotkaniu w Genui, oprócz prezydenta Stanów Zjednoczonych,
uczestniczyły także głowy sześciu innych najbogatszych krajów świata
oraz Rosji, ale przede wszystkim od kondycji USA zależy sytuacja
gospodarcza i polityczna w naszej globalnej wiosce. Ci, którym sytuacja
ta nie odpowiada, po raz kolejny przedstawili swoje stanowisko w
mało wyszukanej formie. Po szczycie w Seattle, Pradze i Goateborgu
na włoski bruk także poleciały kamienie, koktajle Mołotowa i Bóg
wie co jeszcze. Polała się krew, były ofiary. Walka o sprawiedliwość
społeczną w kontekście globalnym, o równość oraz pomoc krajom najbiedniejszym,
przerodziła się w anarchistyczną rebelię. Argumenty siłowe antyglobalistów (
argumenty słowne raczej nie były eksponowane przez media) nie przekonają
państw G8 do natychmiastowej przemiany w dobroczyńców całej ludzkości,
a szczególnie jej najuboższej części. Gdyby tak się stało, do boju
ruszyliby przeciwnicy zbrojeń, ekolodzy walczący z zatruwaniem środowiska
itd.
Cele antyglobalistów są jak najbardziej słuszne: szeroko
rozumiana pomoc krajom Trzeciego Świata, likwidacja zadłużenia zagranicznego
najbiedniejszych państw, walka z głodem i chorobami. Natomiast metody,
jakimi dążą do ich osiągnięcia, zasługują na potępienie. Ktoś mógłby
powiedzieć, że są za to skuteczne, czego przykładem jest założenie
przez grupę G8 Międzynarodowego Funduszu na rzecz Walki z AIDS. Decyzja
o finansowaniu walki z chorobą, moim zdaniem, nie zapadła jednak
pod presją wystąpień antyglobalistów. Była raczej wynikiem właściwej
oceny sytuacji, która może zagrozić krajom najbogatszym (migracje
ludności, zmniejszanie się rynków). Fundusz można by więc nazwać
efektem kalkulacji, bilansu zysków i strat, lecz jeśli dzięki niemu
uda się zatrzymać rosnącą wciąż liczbę chorych na AIDS, to intencje
towarzyszące jego powstaniu przestaną być ważne.
Wracając do Odkrywcy - Krzysztof Kolumb w najśmielszych
marzeniach nie przypuszczałby, że największe mocarstwa światowe wspólnie,
podkreślam: wspólnie walczyć będą z dżumą XX wieku. A jednak...
Pomóż w rozwoju naszego portalu