Pamiętaj,wnusiu,
abyś ty orał pola i niwy
Pomóż w rozwoju naszego portalu
tak jak orali rodacy,
bo serce ojca by zapłakało
gdybyś Ty orał inacy. (odKrobii)
Może dlatego,Królestwo Boże
podobne jest do oracza,
który wyorał z ziemi skarb.
Sprzedał całą swoją gospodarkę
i kupił ten kawałek ziemi.
I to wystarczy?
Wystarczy.
*
Jaśnie Pani Prezydentowa!
Siewcą jestem
z Lipiec Reymontowych,
od pracowitych Borynów.
Więc językiem Reymonta
opowiem Pani o sobie.
Już dnieje, pora wstawać, pora…
Żegnał się Maciej po wielekroć razy
zaczynając pacierz…
Kto me woła?
Łapa zaskomlał cosik…
A juści piesku, pora siać!
Boryna przyklęknął na zagonie,
i jął w zgrzebną koszulę
nabierać ziemi,
niby tego ziarnaz wora
naszykowanego do siewu.
I siał wzdłuż zagonów…
A gdy ziemi zabrakło
pustą ręką siał,
jakby samego siebie
rozsiewałna te praojcowe zagony.
Kuba puszczaj brony, a letko!
Gospodarzu, Gospodarzu!
Ostańcie z nami! Ostańcie!
A dyćjezdym, cegój?
Nagle wszystko przycichło i stanęło…
niebo się rozwarło,
a tam w jasnościach Bóg Ojciec,
siedzący na tronie ze snopów,
wyciąga ręce i woła dobrotliwie:
Pódźiże do mnie duszyczko człowiecza,
pódźiże, utrudzony parobku!
Reklama
Borynaroztworzył ręce
jak w czas Podniesienia w kościele
i odrzekł po łowicku:
Panie Boże Wielki zapłać!
I runął na twarz przed tym
Majestatem Najświętszym.
Padł i pomarł
w onej łaski Pańskiej godzinie…
Tylko Łapa wył długo i żałośnie.
(Wł. Reymont – Chłopi)
Taki jest los siewcy.
Gdy ziarna braknie,
trzeba samego siebie
rozsiewać na te praojcowe zagony,
aż do końca.
Rodzice, Nauczyciele,
Księdze i Biskupy,
pora siać!
Matka Boska Siewna przypomina.
*
Kingo, Córo Prezydencka.
Żniwiarzem jestem!
Dobrze kosiłem, jak dziadek nauczył,
ale babci było mi żal.
Jaka to była ciężka praca,
podbierać garście, snopek zrobić,
zawiązać i w mendel postawić.
Oj mamo, mamo,
oj babciu kochana!
Zmieniło się dużo na wsi.
Dobrze, że ludziom jest lżej,
ale bizony wypłoszyły mi
wierne kuropatwy
i przepiórki już nie wołają:
Pójdźcie żąć, pójdźcie żąć!
Kingo, nie ma już prawdziwych
żniwiarzy – kosiarzy i podbieraczek.
Nie ma już prawdziwych chłopów,
są tylko producenci,
a ci już nie modlą się w polu
i nie proszą:
Chleba naszego powszedniego
daj nam dzisiaj.
Stracili chłopi chłopski rozum.
Nawet ci spod zielonych sztandarów
chodzą w procesjach bez krzyża po Warszawie
Reklama
i mówią, że bronią demokracji.
Oj, serce ojca by zapłakało!
A żniwa będą wielkie
tylko chłopów mało.(por. Mt 3, 37)
Grzegorz Jakubowski/KPRP
*
Pani Starościno,
i Panie Starosto Spalskich Dożynek!
Czy Wy jeszcze pamiętacie,
co to był przednówek?
Pamiętamy!
To dobrze.
To był czas, kiedy już nie było
starego chleba,
a nie było jeszcze nowego.
Wtedy na wsi była bieda,
ale ludzie byli dobrzy!
Dzielili się chlebem
jak opłatkiem.
Zaś pieczenie chleba w domu
było nabożeństwem i świętem.
Mama w dzieży zaczyniała chleb.
Zaczyn chlebowy, woda i trzy miary mąki.
Zmieszała wszystko, krzyżem przeżegnała.
Okrywała dzieżę pierzyną,
żeby było ciepłoi prosiła:
Dzieci,
teraz bądźcie cicho, bo chleb rośnie!
I myśmy słyszeli jak rośnie,
naprawdę!
Potem mama formowała bochenki,
a tata łopatą z liściem chrzanowym
sadzał bochny posypane makiem
do rozgrzanego pieca.
W domu pachniało wtedy świeżym chlebem.
Myśmy czekali na podpłomyki,
takie małe chlebki dla dzieci.
Łakoma ślinka leciała.
Minęło sześć pacierzy
i był już świeży chleb,
ale mama nie dała podpłomyków,
tylko łakomym dzieciom powiedziała kazanie: